Rok później Rybickim urodziła się córka Magdalena. Gdy odwiedzała ojca w obozie internowania, mama tłumaczyła jej, że jest to powód do dumy, bo obecnie wszyscy dzielni tatusiowe są w więzieniach. W 1984 roku przyszedł na świat ich syn Antek. Całkowicie zmieniło to życie rodziny.
W 1987 roku Rybiccy dowiedzieli się, że Antek jest autystyczny. – W całej Polsce nie było prawie specjalistów zajmujących się terapią osób z autyzmem. A do tych, którzy się na tym znali, jeździło się raz w miesiącu na konsultacje do Warszawy, co niewiele mogło pomóc – wspomina Małgorzata Rybicka.
Rybiccy zaczęli się spotykać z innymi rodzinami zmagającymi się z autyzmem, tłumaczyć zagraniczne artykuły, a dzięki kontaktom z podziemia organizować przyjazdy specjalistów ze Skandynawii.
Piłeczka i bezpieka
W 1991 roku założyli Stowarzyszenie Pomocy Osobom Autystycznym, a rok później doprowadzili do powstania Specjalnego Ośrodka Rewalidacyjno-Wychowawczego dla Dzieci i Młodzieży z Autyzmem w Gdańsku, który dziś jest placówką szkoleniową dla nauczycieli z całego kraju. Później stowarzyszenie zaczęło prowadzić centra aktywizacji dla dorosłych osób z autyzmem w Gdyni i w Gdańsku.
– Udało nam się zrobić tak wiele, bo działaliśmy razem. Aram jako osoba publiczna zawsze otwarcie mówił, że jest ojcem dziecka z autyzmem. Przekonywał decydentów, że osoby z autyzmem mają takie same prawa jak my, pełnosprawni, i że potrzebna jest im specjalistyczna pomoc, by mogły z nich korzystać – mówi Rybicka.
Od początku pracy w Sejmie w 2005 roku Aram był przewodniczącym Parlamentarnej Grupy ds. Autyzmu. Dzięki jego m.in. staraniom rząd zaczął przeznaczać taką samą zwiększoną subwencję oświatową na dzieci z autyzmem w przedszkolach jak w szkołach. Intensywnie zabiegał o przyjęcie Karty Praw Osób z Autyzmem, którą Parlament Europejski uchwalił już w 1996 roku.
– Zajmował się autyzmem do końca swych dni. Ten temat był obecny w jego życiu 24 godziny nad dobę – mówi Sławomir Rybicki.
Do Smoleńska zresztą miał polecieć tylko na chwilę i szybko wrócić do pracy. – Brata na lotnisko zawiózł kierowca z Klubu Platformy. Aram zostawił plecak w bagażniku auta, bo przecież w Warszawie miał być z powrotem po południu – wspomina Sławomir.
Dodaje, że po katastrofie kierowca długo nie mógł zebrać się na odwagę, by powiedzieć o pozostawionych rzeczach osobistych. Szczególnie że ciało Arama wróciło do Polski jako jedno z ostatnich.
I choć planowany na kilka godzin wyjazd do Smoleńska okazał się wyprawą na całą resztę życia, udało się zrealizować niektóre zamierzenia Arama.
W 2013 roku Sejm uchwalił Kartę Praw Osób z Autyzmem. Tekst jest niemal wiernym tłumaczeniem dokumentu przyjętego przez Parlament Europejski. Na ukończeniu jest też budowa w Gdańsku domu dla dorosłych z autyzmem – Wspólnoty Domowej im. Arama Rybickiego.
– Aram był troskliwym ojcem. Bardzo martwił się, co będzie z naszym synem, gdy umrzemy. To jest zmartwienie wielu rodziców. Obecnie dorosłe osoby z autyzmem trafiają do kompletnie nieprzygotowanych domów pomocy społecznej. Przechodzą całkowity regres, a później często stają się pacjentami szpitali psychiatrycznych – mówi Małgorzata Rybicka. – Nie chcieliśmy takiego życia dla Antoniego ani dla innych osób z autyzmem. Dlatego już po katastrofie postanowiliśmy, że zbudujemy modelowy dom dla 12 osób i że będzie to żywy pomnik Arama.
Innych form upamiętnienia też nie brakuje. W Gdyni jest już ulica Arkadiusza Rybickiego, a w Sopocie skwer jego imienia. Na ścianie domu, w którym mieszkał, zawisła tablica pamiątkowa. Imię Arama Rybickiego nosi Pozytywna Szkoła Podstawowa w Gdańsku, a po tym mieście jeździ nowoczesny tramwaj firmy Pesa, którego patronem jest były opozycjonista.
Pamięci Rybickiego i Macieja Płażyńskiego, innej ofiary katastrofy smoleńskiej, poświęcone są nawet tradycyjne mecze sylwestrowe dawnych gdańskich opozycjonistów. Rozgrywane są na stadionie przy ul. Traugutta w Gdańsku i regularnie bierze w nich udział m.in. Donald Tusk.
– W życiu Arama bardzo ważna była piłka, a raczej, jak ją nazywał, piłeczka – mówi Sławomir Rybicki. – Kiedyś w opozycyjnych czasach graliśmy na boisku, gdzie rolę bramek pełniły cegłówki. I gdy brat pobiegł za piłką po strzeleniu gola, już nie wrócił, bo zgarnęła go bezpieka.
Sławomir dodaje, że znaczenie dla całego środowiska ma Salon Młodopolski im. Arama Rybickiego. To cykliczne spotkania organizowane w Gdańsku i Sopocie przez Fundację im. Arkadiusza Rybickiego. – Odbyło się już 35 odsłon salonu na ważne i aktualne tematy. Ich bohaterami i dyskutantami są znane i opiniotwórcze osoby. Chcemy, by salon był płaszczyzną dyskusji i dialogu, pamiętając, że Aram był właśnie człowiekiem dialogu – mówi.
– Gdy się temu wszystkiemu przyglądam, mam wrażenie, że Aram został doceniony dopiero po śmierci. Może dlatego, że zawsze miał dystans do ziemskich honorów – mówi wdowa po Rybickim.
Jej zdaniem Aram był jednym z twórców polskiej niepodległości, a jego wkład w poprawę sytuacji osób z autyzmem jest nie do przecenienia. Tylko z ustawą o IPN, o której miał rozmawiać w Katyniu z Lechem Kaczyńskim, nie do końca wyszło.
Pod koniec kwietnia 2010 roku podpisał ją pełniący obowiązki prezydenta Bronisław Komorowski, narażając się na ataki posłów PiS. Ich zdaniem sprzeniewierzył się woli tragicznie zmarłego poprzednika. Teraz jednak odwrócić reformę chce Prawo i Sprawiedliwość.
Projekt jego autorstwa, który trafił już do Sejmu, przewiduje, że prezes instytutu stanie się zależny od polityków jeszcze bardziej niż wtedy, gdy walczył z tym Rybicki. Prezesa ma wybierać Sejm za zgodą Senatu. Kandydata mają zgłaszać posłowie, a nie rada IPN. Kolegium instytutu ma go tylko opiniować. – Można powiedzieć, że historia zatoczyła koło – mówi Sławomir Rybicki. – Myślę, że Aram, który patrzy na to wszystko z góry, jest chyba trochę zawiedziony.