Eksperci, biskupi, proimigracyjni politycy nakręcają emocje, przekonują, że każdy, kto wskazuje na problemy związane z masową migracją i zmianą tożsamości społeczeństw jest w gruncie rzeczy złym człowiekiem, dla którego własne bezpieczeństwo jest ważniejsze niż obowiązek altruizmu (swoją drogą nie istnieje nic takiego jak obowiązek altruizmu, a już w ogóle nie można go odnieść do społeczeństw), a do tego wszystkiego używają nieistniejących zasad i norm moralnych.
Warto więc trochę tę dyskusję uporządkować i wykazać, że przynajmniej część z norm moralnych, które rzekomo mają nas zobowiązywać do przyjmowania migrantów czy nawet uchodźców, w istocie nie istnieje albo są one sformułowane tak, że wcale nie wynika z nich obowiązek przyjmowania przez państwa europejskie każdego, kto przedostanie się przez morze do jednego z krajów Unii.
Zacznijmy od kwestii oczywistej. Nie istniało nigdy i nadal nie istnieje prawo do zamieszkania (i korzystania z systemów socjalnych) państwa, które najbardziej mi się podoba. Z faktu, że w moim kraju jest biednie – nawet dramatycznie biednie – nie wynika, że kraj bogaty ma obowiązek przyjąć mnie i moją bliższą czy dalszą rodzinę, i jeszcze dodatkowo zapewnić mi socjal. Gdyby tak było, to Norwegia miałaby kompletnie przechlapane, bo musiałaby przyjąć migrantów z wszystkich krajów Europy, bo – jak się zdaje – jest obecnie chyba najbogatszym krajem naszego kontynentu. Nikt tego jednak od niej nie wymaga. Z niewiadomych powodów zaś uznaje się, że Europa ma mieć obowiązek przyjęcia – bez liczenia się z własnym bezpieczeństwem – wszystkich uciekinierów, także ekonomicznych, z krajów Afryki Północnej (coraz częściej także Środkowej) i Bliskiego Wschodu. Jeśli jakiś obowiązek istnieje, to dzielenia się własnym bogactwem, i to niekoniecznie w ramach polityk depopulacyjnych, a nie przyjmowania do siebie wszystkich.
Jeśli chodzi o uchodźców, to sprawa też nie wygląda tak, że państwa europejskie mają zapewnić im miejsce u siebie. Odpowiedzialna polityka wobec nich powinna zakładać ich powrót do domów, a skoro tak, to sensowne jest umieszczanie ich w miejscach, z których istnieje prawdopodobieństwo powrotu, a do tego bliskich im kulturowo. I tak powinna wyglądać sensowna polityka uchodźcza. Przerzucanie setek tysięcy osób z jednego miejsca w drugie taką polityką nie jest. W istocie zaś nie tylko nie pomaga ludziom w miejscach, gdzie rzeczywiście toczy się wojna, ale... przyczynia się do realizacji celów islamistów, którzy chcą „oczyszczenia" terenów, które zajmują, z chrześcijan, jazydów i ludzi inaczej rozumiejących islam niż oni. Ponadto głęboko zmienia układ społeczny i etniczny Europy.
Obrona osób zagrożonych, jeśli ma być prowadzona sensownie, także powinna się toczyć w pobliżu ich krajów, tak by mogli oni tam powrócić, by nie wyrywać ich z korzeniami. Transportowanie ich do Europy wcale w tym nie pomaga. Obowiązek pomocy ciąży zaś przede wszystkim na tych, którzy są najbliżej, bo to oni najlepiej znają ich potrzeby. Europa może i powinna w tym pomagać, ale przede wszystkim logistycznie i finansowo.