Autorka wpadła na pomysł genialny w swojej prostocie i aż dziw, że nikt nie zrobił tego wcześniej. Monika Sobień-Górska wysłuchała zwierzeń kilkudziesięciu Ukrainek mieszkających w Polsce. „Ukrainka" to dziś właściwie odpowiednik przedwojennej służącej. Wielkomiejska klasa średnia, mówiąc o paniach dbających o jej mieszkania, domy i dzieci, używa często określenia „moja Ukrainka". Protekcjonalnego i uprzedmiotowiającego. Mówiąc „moja Ukrainka" można pokazać swój status społeczny.
Obraz, jaki wyłania się z tych rozmów, jest niejednoznaczny. Wciąż drzemie w Polakach wiele kompleksów i ksenofobii, ale nasze społeczeństwo szybko się zmienia. Oswaja się z przybyszami z zagranicy, zaczyna ich lepiej traktować i doceniać. Autorka rozmawiała zarówno z kobietami sprzątającymi w domach, jak i pracownicami korporacji. Takimi, które są w naszym kraju kilka lat, i takimi, co mieszkają u nas dwie dekady. Niektóre ich obserwacje są wręcz kapitalne, np. taka, ...
Dostęp do najważniejszych treści z sekcji: Wydarzenia, Ekonomia, Prawo, Plus Minus; w tym ekskluzywnych tekstów publikowanych wyłącznie na rp.pl.
Dostęp do treści rp.pl - pakiet podstawowy nie zawiera wydania elektronicznego „Rzeczpospolitej”, archiwum tekstów, treści pochodzących z tygodników prawnych, aplikacji mobilnej i dodatków dla prenumeratorów.