Gdy rok 2017 się zaczynał, perspektywy gospodarcze świata wyglądały dość niejasno. W USA władzę obejmował nowy prezydent, epatujący propozycjami budowy murów na granicy i wojny handlowej z Chinami. W Pekinie rosły obawy o konsekwencje spowolnienia gospodarczego i możliwego załamania giełdy. W Europie zaniepokojenie budził stan włoskiego systemu bankowego. Ale jeszcze bardziej niepokoiła polityka – w kolejnych krajach do władzy parły uskrzydlone wynikiem brytyjskiego referendum partie populistyczne, ksenofobiczne i antyunijne. Perspektywy gospodarcze Polski wyglądały nie najgorzej, ale były też podszyte obawami. Słowem, w gospodarce mogła przyjść jakaś niszcząca rewolucja.