Gdyby finansowy sukces oceniać kryteriami pokolenia millenialsów, to rząd dopracowuje przepis na porażkę. Z sondażu ośrodka badawczego Satisface wynika bowiem, że 50 proc. osób urodzonych w latach 1980-1995 wskazało brak długu i kredytów jako wyznacznik sukcesu w wymiarze finansowym. Co do rządu, to mowa oczywiście o projekcie budżetu na 2017 r., który utrwali rekordowo wysokie zadłużenie sektora finansów publicznych.
Oczywiście opinie millenialsów nie są dobrą podstawą do formułowania definitywnych ocen w odniesieniu do budżetu państwa, jego deficytu i wynikającego stąd długu, jednak dają do myślenia. Dziś dług znowu straszy. Patrząc przez wsteczne lusterko na stosunek do kluczowych zagadnień ekonomicznych, wyraźnie widać, jak droga za nami mocno skręca, i dotyczy to także postrzegania długu.
Lewarować, czy nie lewarować. Oto jest pytanie
Dziesięć lat temu, przed kryzysem, myślenie o długu było inne niż dziś. Kryzysowy zapłon miał miejsce na rynku kredytowym, trudno się więc dziwić dużo większej ostrożności wobec zadłużania się w czasie leczenia ran po kryzysie, aż do dzisiaj. Pamiętamy przecież, że jak mantrę powtarzano żargonowe określenie: „delewarowanie”.
Nie wszędzie i nie wszystko udało się odlewarować. Portugalia i Włochy wciąż są mocno zadłużone, Grecja – wręcz dramatycznie. Ale przecież także USA nie grzeszą umiarem, jeśli chodzi o życie na kredyt. Obecnie to ok. 75 proc. PKB a szacuje się, że w razie utrzymania obecnego fiskalnego kursu relacja ta wzrośnie do niemal 90 proc.. I jest to całkiem prawdopodobne, bo w ostatniej dekadzie wskaźnik ten podwoił się. Może więc nie taki diabeł straszny?
Prognozy w niepewnych czasach
Skoro o diable mowa, to, jak wiadomo, tkwi w szczegółach. Te są natomiast takie: polski deficyt budżetowy ma sięgnąć w przyszłym roku prawie 59,5 mld zł – o ok. 5 mld więcej niż w br. Wyrażony w pieniądzu taki wzrost może niepokoić. W końcu trzeba go skredytować. Jednak w relacji do PKB ma się według rządowych planów zmieścić w trzyprocentowej normie (wg założeń: 2,9 proc.). Żeby to było możliwe, PKB musi urosnąć w przyszłym roku o 3,6 proc., a inflacja – wynieść 1,3 proc.