Dziś ta metoda walki z monopolistami i dominującymi podmiotami byłaby również pożądana na rynku cyfrowym. Facebook czy Google wykorzystują swoją pozycję, a próba ograniczania potęgi koncernów, często dysponujących większą mocą i budżetem niż niejedno państwo, wygląda na walkę z wiatrakami.

Potwierdził to ostatni ruch Komisji Europejskiej, która ukarała Google'a za wykorzystywanie dominującej pozycji na rynku mobilnych systemów operacyjnych (Android). Nie rozwiązuje to jednak problemu wykorzystywania przez giganta przewagi do oferowania wraz z systemem innych własnych produktów z ekosystemu – przeglądarki, wyszukiwarki czy aplikacji – uderza jedynie w użytkowników. W odpowiedzi Google doprowadzi bowiem do sytuacji, w której klienci kupujący smartfon z Androidem będą musieli zapłacić więcej lub dostaną produkt ułomny (część aplikacji może działać niewłaściwie).

Dziś użytkownicy smartfonów są mocno przyzwyczajeni do Androida i jego funkcjonalności, wiążących telefon z wieloma dodatkowymi usługami. Duopol Google'a i Apple'a (jego system iOS jest jeszcze bardziej hermetycznym ekosystemem), nawet po karach KE, będzie trwał (pokonać go próbował Windows, ale poległ). Bruksela musi zdać sobie sprawę, że jedynym sposobem na uzdrowienie sytuacji może być podział koncernu. Nie będzie to jednak proste zadanie – próba stworzenia google'owskich „baby Bells", przynajmniej na europejskim rynku, doprowadzi bowiem do zwarcia z Waszyngtonem.