Wkrótce światło dzienne ujrzy projekt noweli prawa budowlanego, z której skorzysta wiele osób użytkujących nielegalnie wzniesione obiekty. Podczas spotkania liderów branży nieruchomości organizowanego przez „Rzeczpospolitą" Artur Soboń, wiceminister inwestycji i rozwoju, ujawnił szczegóły resortowych prac.
Czytaj też:
Najpierw donos, potem legalizacja
– Chcemy, by samowole, od których postawienia upłynęło 20 lat i wobec których nie toczą się żadne postępowania w nadzorze budowlanym, można było łatwo zalegalizować – mówił Artur Soboń. Legalizacja ma przyjąć uproszczoną formułę i nie wymagać opłaty.
– Do zawiadomienia o zakończeniu budowy należałoby dołączyć oświadczenie o posiadanym prawie do dysponowania nieruchomością na cele budowlane i terminie zakończenia budowy, inwentaryzacji powykonawczej oraz ekspertyzę techniczną – wyliczał minister.
Z ekspertyzy ma wprost wynikać, że obiekt nadaje się do użytkowania, w szczególności że nie stwarza zagrożenia życia lub zdrowia ludzi.
– Rola nadzoru budowlanego, który poprowadzi postępowanie legalizacyjne, ograniczy się do sprawdzenia, czy wcześniej obiekt znajdował się w kręgu jego zainteresowań, i do sprawdzenia kompletności dołączonych dokumentów – mówił Soboń.
Urząd nie będzie też badał zgodności legalizowanego obiektu z miejscowym planem.
– Moim zdaniem taka abolicja jest potrzebna. Pozwoli wyprostować sytuację prawną niejednej nieruchomości, co m.in. umożliwi bezpieczny obrót – uważa adwokat Stefan Jacyno, wspólnik w kancelarii Wardyński i Wspólnicy.
– Często osoby, które korzystają z nielegalnie rozbudowanego lub nadbudowanego budynku, nawet nie wiedzą o samowoli, bo została popełniona np. 50 lat temu przez członków rodziny, którzy już nie żyją. Tymczasem samowola się nie przedawnia. Nie ma też znaczenia, że popełnił ją dziadek, a nie wnuk, który teraz mieszka w nielegalnie rozbudowanym domu – dodaje adwokat Maciej Obrębski.
Innego zdania jest Mariola Berdysz, architekt oraz dyrektor Fundacji Wszechnicy Budowlanej. – Już teraz można bezpłatnie zalegalizować samowole zakończone przed 1 stycznia 1995 r., czyli datą wejścia w życie obecnego prawa budowlanego. Pod warunkiem jednak, że nie naruszają przepisów ani miejscowego planu. Abolicja idzie krok dalej i sankcjonuje łamanie prawa, czego pochwalać nie wolno – uważa Mariola Berdysz.