Mark Knopfler wraca na parkiet

Gitarzysta nagrał autobiograficzne, zaskakujące „Down The Road Wherever". 10 lipca wystąpi w Krakowie.

Aktualizacja: 15.11.2018 22:50 Publikacja: 15.11.2018 19:02

Mark Knopfler użył na najnowszej płycie instrumentów znanych z „Brothers In Arms”

Mark Knopfler użył na najnowszej płycie instrumentów znanych z „Brothers In Arms”

Foto: Universal Music Polska

Ta płyta może zaskoczyć fanów Knopflera przyzwyczajonych do surowych, folkowo-gitarowych brzmień.

Niezmiennym elementem pozostaje melancholia, ale słyszymy też brzmienie gitar znane z „Brothers In Arms" Dire Straits, żeńskie chórki, saksofon, trąbkę, a nawet syntezatory w stylu lat 70.

Autostop w Wigilię

Tytuł „Down The Road Wherever" to fraza z piosenki „One Song At A Time".

– Mój mistrz i przyjaciel Chet Atkins powiedział kiedyś, że wyrwał się z nędzy dzięki jednej piosence. To utkwiło mi w pamięci – powiedział Mark Knopfler. – Wiadomo, że każdy z nas skomponował wiele utworów, ale dorastamy do wieku, kiedy próbę czasu przechodzi tylko tych kilka, i tylko one dla autorów mają znaczenie, nawet jeśli inne są wciąż popularne. Tak jak wszyscy staram się nagrywać kolejne albumy, ale zawsze miałem własną hierarchię tego, co dla mnie najważniejsze. Bywało, że liczy się jedna kompozycja, może dwie.

Teraz najważniejsza jest „One Song At A Time".

– Przywołuję londyńskie Deptford, gdzie dojrzewałem i stawialiśmy pierwsze kroki jako Dire Straits. Kiedykolwiek tam wracam, odżywa we mnie aura wczesnej młodości. W „One Song At A Time" są obrazy z mieszkanka, w którym zakładaliśmy Dire Straits. Myślałem, że dom został zburzony, bo był skazany na niebyt już wtedy. Nie wydawano zgody, by mieszkały tam rodziny, a jedynie studenci i pracownicy socjalni. Ale mury okazały się mocne i urzędnicy musieli powiedzieć: „Stoją, więc je zostawimy w spokoju".

Na drzwiach mieszkania wciąż jest ta sama tabliczka co przed laty.

Akustyczny „Matchstick Man" opisuje początki koncertowania.

– Bohaterem jestem ja, czyli młody idiota z gitarą i podróżną torbą – tłumaczy Knopfler. – Śpiewam o czasie, kiedy podróżowałem autostopem. Kiedyś próbowałem wrócić do domu z koncertu w wigilię Bożego Narodzenia – z miejsca, które można nazwać „nigdzie": 500 mil od rodziny. Zabrał mnie kierowca ciężarówki, ale na rozjeździe autostrad, w jeszcze większym nigdzie, musiałem wysiąść, bo było nam nie po drodze. A wokół, jak okiem sięgnąć, iskrzył się w słońcu śnieg, hektary śniegu. Byłem sam na śnieżnej pustyni, z gitarą i nikogo wokół. Czułem, że robię w życiu to, co chcę, nie było mi źle, ale wiedziałem, że z grania nic nie wychodzi. Musiałem wrócić do normalnej pracy. Dlatego kiedy znowu zacząłem grać i znalazłem się w studio, powiedziałem producentowi debiutanckiej płyty Dire Straits, że dla niego może być to kolejna płyta, ale dla mnie jest wyjątkowa i musi odnieść sukces. Teraz też, kiedy widzę gitarę, krew uderza mi do głowy jak dziecku, które chce być najlepsze.

Jednoczenie Knopfler zdaje sobie sprawę, że nawet trudne warunki po latach składają się na bogactwo doświadczeń, które wzbogaca piszącego.

–  Pewnego dnia rozmawiałem z synem przez telefon i zapytałem, co robi – mówi. – „Ładuję furgonetkę", odpowiedział. Brzmiało znajomo. Robiłem to setki razy jako dziecko i nastolatek. Odpowiedziałem: „Świetnie, o to chodzi, bo jeśli nie załadowałeś ani razu furgonetki, to nie wiesz, co to jest życie!".

Nowa płyta łączy brzmienia delty Missisipi i rzeki Tyne, nad którą położone jest Newcastle.

– Kiedy miałem siedem lat, przeprowadziliśmy się ze Szkocji do Newcastle i chłonąłem ludową muzykę, jaka tam jest grana, bardzo podobną do szkockiej, ponieważ wielu Szkotów szukało pracy w stoczniach północnej Anglii. Potem, kiedy miałem 14 lat, zafascynowała mnie muzyka grana w Londynie, a ponad tym wszystkim jest fascynacja folklorem Northumberland.

Zawsze lubił miejsca, które odwiedzałem, wspominać w piosenkach. – Dlatego na pierwszych albumach w „Southbound Again" i „Down To The Waterline" śpiewałem o Newcastle, gdzie przeprowadziłem się z rodzicami z Glasgow przed zamieszkaniem w Londynie – opowiada. – W „Tunnel Of Love" pojawiało się hiszpańskie miasto z amerykańskiej Route 66. Chciałem umieścić w piosenkach świat, który przemierzałem, sprawdzić, czy może to mieć uniwersalne znaczenie.

Autobiograficzna płyta przynosi brzmienia i aranżacje nietypowe dla wcześniejszych dokonań gitarzysty. Na saksofonie zagrał Nigel Hitchcock, którego Knopfler określa mianem jednego z najlepszych saksofonistów na świecie, a na trąbce Tom Walsh (funkowo-jazzowe „Nobody Does It"). Zaskoczenie wywołuje taneczna kompozycja oraz „Heavy Up" i „Back On The Dancefloor", niemal w stylu Santany, w której śpiewa Imelda May, a towarzyszy jej niespotykana wcześniej na płytach Knopflera barwa syntezatora.

– Bardzo mi się podoba tytuł „Back On The Dancefloor", ponieważ nie wiąże się z takimi zjawiskami jak ABBA z czasem swingu – mówi Knopfler. – To piosenka o kimś, kto wraca na parkiet i długo czekał na swój moment. Oczywiście chodzi o coś więcej niż taniec: o powrót do gry.

„Just A Boy Away From Home" jest zainspirowane historią ojca muzyka, który miał zawał serca krótko po przejściu na emeryturę i znalazł się w szpitalu niedaleko stadionu.

Kompozytor musicalu

– Kiedy ojciec leżał przybity chorobą, w nocy usłyszał głos idącego ulicą chłopaka, który śpiewał hymn drużyny Liverpoolu „Nigdy nie będziesz szedł samotnie". Mój ojciec pomyślał, że to niesamowite, że kibic znalazł się właśnie w tym miejscu, o tej porze i wziął sobie to do serca. A ja dodałem do jego historii własne doświadczenia związane z pacjentami szpitala dla nerwowo chorych, których zachowania i problemów jako dziecko z sąsiedztwa nie rozumiałem. Dopiero dojrzewając, pojąłem, jakie mogą mieć problemy.

Bohaterem „My Bacon Roll" jest zwolennik brexitu.

– Pali, pije, jest staroświecki, brakuje mu gotówki i pomysłów, by znaleźć pracę oraz poprawić swoją sytuację – opowiada. – Tymczasem narzeka na życie w towarzystwie faceta, który nigdy nie został zwolniony, zawsze miał pomysły, jak cieszyć się życiem. Natchnął mnie do napisania tej piosenki również kolega z dzieciństwa. Zawsze, gdy się z nim spotykałem, szukał nowej pracy w branży, o której nie miał zielonego pojęcia.

Knopfler kończy pracę nad nad musicalem „Local Hero", nawiązującym do filmu z 1983 r. z jego muzyką, znanym u nas jako „Biznesmen i gwiazdy".

– Pisanie nie było tak trudne, jak myślałem, może dlatego, że uwielbiam historię „Local Hero". Powstała forma inna od scenariusza, bo musical musi być niezależny od filmu. Przecież pracujemy z myślą o teatrze i to małym teatrze!

Ta płyta może zaskoczyć fanów Knopflera przyzwyczajonych do surowych, folkowo-gitarowych brzmień.

Niezmiennym elementem pozostaje melancholia, ale słyszymy też brzmienie gitar znane z „Brothers In Arms" Dire Straits, żeńskie chórki, saksofon, trąbkę, a nawet syntezatory w stylu lat 70.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”