Status muzycznej legendy zapewniła tej płycie kompozycja tytułowa, będąca hipisowską utopią, wizją świata wolnego od wojen i konfliktów, zjednoczonego, zamieszkanego przez wolnych ludzi.
Przez wielu jednak ten hipisowski hymn został uznany za antyreligijny, a Lennona po raz kolejny okrzyknięto bezbożnikiem. Za powód posłużyły pierwsze słowa szlagieru: „Wyobraź sobie, że nie ma nieba". Potem eks-Beatles wyraził nadzieję, że nie ma też piekła, państw i religii. Lennon chciał, by wzniosłe i piękne idee przestały być powodem konfliktów, wojen i zabójstw. Artysta, który został dziewięć lat później zastrzelony przez szaleńca, wykazał się czymś więcej niż intuicją.
Do studia Lennon zaprosił dwóch eks-Beatlesów – George'a Harrisona i Ringo Starra, co było wielką sensacją, zwłaszcza że rok wcześniej Paul McCartney ogłosił rozpad zespołu. W praktyce do niego nie doszło, sprawa była w sądzie i miała się ślimaczyć przez wiele miesięcy. Rozwiązaniu uległa jednak najsłynniejsza spółka kompozytorska świata Lennon–McCartney.
Paul stał się negatywnym bohaterem znakomitej zresztą piosenki „How Do You Sleep?", w której Lennon szydził, że McCartneyowi udał się tylko „Sgt Pepper" i „Yesterday". Śpiewał, że śliczna buźka wcześniej czy później się zestarzeje. Paul sam wystawił się na strzał, bo na wcześniejszej solowej płycie „Ram" w piosence „Too Many People" kpił z Johna, sugerując, że zbyt wielu ludzi udaje undergroundowców i poucza innych.
Próbę czasu przeszedł „Jealous Gay", znany dziś m.in. z wersji Bryana Ferry'ego. Wyznanie miłości żonie Yoko Ono ma podtekst feministyczny, antypatriarchalny. Ono, obecna podczas sesji i wymieniana jako jej współautorka, jest także bohaterką „Oh Yoko!".