Rekordowa kara dla Google’a może nie być ostatnią

Wyszukiwarka musi zapłacić 2,42 mld euro za nadużywanie dominującej pozycji na rynku. To najwyższa kara w historii unijnych postępowań antymonopolowych.

Aktualizacja: 28.06.2017 07:14 Publikacja: 27.06.2017 20:05

Foto: Bloomberg

Komisja Europejska zarzuciła amerykańskiemu koncernowi, że systematycznie w wynikach wyszukiwania na górze listy umieszcza produkty ze swojej własnej porównywarki cenowej Google Shopping. Internauta liczy, że dostarczone mu wyniki będą odzwierciedlać skomplikowany algorytm opracowany przez Google'a i będą najbliższe jego preferencji zakupowych. Tymczasem jako pierwsze pojawiają się produkty sprzedawców, którzy zapłacili za reklamę.

Dochodzenie w tej sprawie KE prowadziła od 2008 roku, formalne zarzuty przedstawiła w 2015, teraz przyszedł czas na karę. Poza koniecznością zapłacenia 2,42 mld euro Google będzie musiał w ciągu 90 dni zmienić kwestionowane praktyki. Jeśli tego nie zrobi, to będzie narażony na kolejne kary finansowe. Do tej pory w sprawie o nadużywanie dominującej pozycji na rynku najwyższą karę wymierzono Intelowi – 1,1 mld euro.

Porównywarka cen zamiast targu

Komisja nie ma wątpliwości, że Google świadomie ustawił swój model biznesowy tak, żeby wprowadzać internautów w błąd. KE przypomina, że koncern w 2004 roku założył osobną stronę Froogle, która miała być internetowym targiem zakupowym. Jednak ten model zupełnie nie zadziałał, Amerykanie zdecydowali się więc zmienić strategię. Ponieważ dominują na rynku wyszukiwarek internetowych, postanowili zrezygnować z Froogle'a i wprowadzić Google Shopping, czyli porównywarkę cenową w wyszukiwarce internetowej. To okazało się strzałem w dziesiątkę.

Według niektórych szacunków nawet trzy czwarte przychodów reklamowych Google'a pochodzi właśnie z tego miejsca. Sprzedawcy płacą Google'owi za umieszczenie ich produktu na górze wyników wyszukiwania.

I choć widać, że te linki są sponsorowane, to i tak internauta klika w nie znacznie częściej niż w te rzeczywiście odzwierciedlające jego preferencje, ale umieszczone niżej na liście wyników wyszukiwania. Bo internauci używający komputerów stacjonarnych w 95 proc. klikają na linki na pierwszej stronie wyników. Ci używający urządzeń przenośnych skupiają się nawet bardziej na górze listy.

Siła pieniędzy za reklamę

Komisja utrzymuje, że swoimi praktykami Google osłabia konkurencję i pozbawia klientów innowacyjnych produktów. Bo o tym, czy potencjalny klient kliknie w produkt, nie decydują jego cechy, tylko pieniądze zapłacone Google za reklamę.

Bruksela przekonuje też, że amerykański koncern, jako firma dominująca na rynku wyszukiwarek, powinien zachowywać wyjątkową ostrożność.

– Unijne przepisy antymonopolowe obowiązują na całym Europejskim Obszarze Gospodarczym (UE oraz Norwegia, Islandia i Liechtenstein – red.), niezależni od tego, skąd pochodzi firma. Ich celem jest zapewnienie równych zasad konkurencji i innowacji z pożytkiem dla europejskiego konsumenta – powiedział Margrethe Vestager, komisarz UE ds. konkurencji.

I poinformowała, że ta decyzja jest precedensowa i może wyznaczyć kierunek postępowań Komisji w innych podobnych sprawach, również dotyczących Google'a.

Koncern się broni

Ukarana firma nie zgadza się z zarzutami Komisji. Jeśli zaskarży je do unijnego sądu, to sprawa może potrwać jeszcze kilka lat.

Główna linia argumentacji dotyczy tego, że analizując porównywarkę cenową, Bruksela nie powinna jako punktu odniesienia brać wyszukiwarek internetowych, gdzie rzeczywiście Google zdominował rynek. Ale inne zakupowe strony, jak np. Amazon Marketplace czy eBay. Komisja jednak twierdzi, że model działania jest inny.

Lobbystom Google nie podoba się też, że w ten sposób KE podważa cały model biznesowy Google Shopping. – Dostarczanie bezpośrednich odpowiedzi na zapytania klientów jest niewątpliwie innowacją – uważa Jakob Kucharczyk z organizacji CCIA Europe. I wskazuje, że urzędy antymonopolowe poza UE nie mają z tym problemu.

Google to kolejny po Microsofcie czy Apple'u amerykański gigant technologiczny ukarany przez KE. Ta jednak przekonuje, że nie ma w tym celowego antyamerykańskiego działania. – Wiem, jaki są zarzuty i przejrzałam decyzje z dziedziny konkurencji na przestrzeni ostatnich lat. Nie widzę tu żadnej tendencyjności – powiedziała Vestager.

Jej urzędnicy przez ostatnie lata bardzo szczegółowo badali tę sprawę. Przeanalizowali 5,2 terabajtów danych zawierających wyniki wyszukiwania Google. – Żeby pokazać to bardziej obrazowo, powiem tylko, że odpowiada to 460 mln kopii mojego dzisiejszego przemówienia. Gdybym chciała je przeczytać, zajęłoby to 17 tys. lat – mówiła Vestager.

Decyzja KE podoba się innym porównywarkom cenowym. Na Google'a skarżyła się m.in. europejska firma Kelkoo. Według agencji Reuters, skargi do KE wysyłały też firmy Yelp i TripAdvisor.

Komisja Europejska zarzuciła amerykańskiemu koncernowi, że systematycznie w wynikach wyszukiwania na górze listy umieszcza produkty ze swojej własnej porównywarki cenowej Google Shopping. Internauta liczy, że dostarczone mu wyniki będą odzwierciedlać skomplikowany algorytm opracowany przez Google'a i będą najbliższe jego preferencji zakupowych. Tymczasem jako pierwsze pojawiają się produkty sprzedawców, którzy zapłacili za reklamę.

Dochodzenie w tej sprawie KE prowadziła od 2008 roku, formalne zarzuty przedstawiła w 2015, teraz przyszedł czas na karę. Poza koniecznością zapłacenia 2,42 mld euro Google będzie musiał w ciągu 90 dni zmienić kwestionowane praktyki. Jeśli tego nie zrobi, to będzie narażony na kolejne kary finansowe. Do tej pory w sprawie o nadużywanie dominującej pozycji na rynku najwyższą karę wymierzono Intelowi – 1,1 mld euro.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Media
Unia Europejska i USA celują w TikToka. Chiński gigant uzależnia użytkowników
Media
Wybory samorządowe na celowniku AI. Polska znalazła się na czarnej liście
Media
Telewizje zarobią na streamingu. Platformy wchodzą na rynek reklamy
Media
Koniec ekspansji platform streamingowych? Netflix ukryje dane
Media
Nie żyje Tomasz Świderek. Przez lata pisał w „Rz” o telekomunikacji