FIFA długo próbowała udawać, że problem wspieranego i tuszowanego przez państwo dopingu w Rosji nie ma nic wspólnego z futbolem. Za pół roku w Moskwie i dziesięciu innych rosyjskich miastach odbędą się mistrzostwa świata – najważniejszy turniej piłkarski, a dla FIFA cały sens jej istnienia. Według fachowego portalu Business Insider światowa federacja na ostatnim turnieju, który cztery lata temu odbył się w Brazylii, zarobiła niemal 5 miliardów dolarów. Rosyjskie bagno dopingowe jest więc prezydentowi FIFA Gianniemu Infantino wyjątkowo nie na rękę.
Niedawno na Kremlu odbyła się ceremonia losowania grup MŚ, a Infantino nie szczędził przyjacielskich gestów wobec Władimira Putina. Tego samego, który kilka dni później, nie bawiąc się w dyplomację i łagodne sugestie, prosto z mostu wypalił, że za aferą dopingową, wskutek której Rosjanie zostali wykluczeni z zimowych igrzysk olimpijskich w Pjongczangu, stoją służby amerykańskie. Były dyrektor rosyjskiego laboratorium antydopingowego Grigorij Rodczenkow przebywa obecnie w USA, gdzie został objęty programem ochrony świadków. To Rodczenkow był mózgiem stojącym za systemem dopingu w Rosji, człowiekiem odpowiedzialnym za tuszowanie pozytywnych wyników i podmienianie próbek.
– Rodczenkow znajduje się pod kontrolą amerykańskich służb. Co oni z nim tam robią? Podają mu specjalne substancje, po których mówi to, co im pasuje? – pytał były agent KGB Putin, komentując wykluczenie Rosjan z igrzysk. Po czym widocznie uznał, że kot nie został jeszcze wystarczająco obrócony ogonem, i dodał, że Rodczenkow ma problemy psychiczne, jest niestabilny emocjonalnie, a także co chwila podkreślał, że przeciwko naukowcowi w Rosji toczą się śledztwa w sprawach karnych.
Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) dysponuje ponad 3 tysiącami próbek, których zniszczenia miał doglądać Rodczenkow. 154 z nich pobrano od piłkarzy. Już wcześniej pojawiły się doniesienia, że wszyscy reprezentanci Rosji, którzy pojechali na mistrzostwa świata 2014 do Brazylii, byli włączeni w system sponsorowanego przez państwo dopingu.
FIFA nie chciała komentować doniesień medialnych, zapewniała tylko, że owszem, dostała od MKOl i Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) próbki pobrane od piłkarzy (ponad rok temu!), ale jednocześnie działacze twierdzili, że nie wiedzą, kiedy zostaną one przebadane. Zasłaniali się procedurami, mówili, że muszą dostać jasne wytyczne, gdyż nikt tak naprawdę nie wie, czy w próbkach znajduje się mocz z pozytywnymi wynikami, czy są to próbki „czyste" przeznaczone do ewentualnej podmianki.