Patent Ryszarda Ćwirleja na jego poznańskie kryminały wydaje się prosty, choć nikt wcześniej na to nie wpadł. Wyobraźmy sobie współczesny remake „07 zgłoś się", w którym zachowano by to, co najlepsze w tym serialu: poczucie humoru, barwne postaci, sprawnie nakreślone intrygi i obyczajowe obserwacje. A jednocześnie taki, w którym propaganda i komunistyczna cenzura zostałaby zastąpiona obrazem nieupudrowanej rzeczywistości PRL. Takie właśnie są książki Ryszarda Ćwirleja o latach 80.
Bez upiększenia
Pierwszy kryminał Ryszarda Ćwirleja z gatunku, który zyskał miano neomilicyjnego, miał premierę w 2007 r. i nosił tytuł „Upiory spacerują nad Wartą". Akcja powieści rozgrywała się w 1985 r. w Poznaniu i po raz pierwszy pojawiały się postaci milicjantów: chamowaty i wiecznie napity chorąży Teofil Olkiewicz, podporucznik Mirosław Bodziak, którego czasami trudno odróżnić od ściganych przez niego przestępców.
Mundurową hałastrą zarządza zmęczony życiem porucznik Alfred Marcinkowski, a w kolejnych częściach dołącza także żółtodziób Mariusz Blaszkowski, który dopiero co skończył szkołę w Szczytnie.
Nieprzypadkowo okładki pierwszych powieści Ćwirleja były stylizowane na PRL-owski komiks „Kapitan Żbik". – Całe moje pokolenie na nim się wychowało – mówi „Rzeczpospolitej" Ryszard Ćwirlej. – Do dziś mam niektóre egzemplarze. Oczywiście czytam je inaczej niż kiedyś, mając świadomość propagandowego wymiaru. Dlatego sam staram się nie ocieplać nadmiernie wizerunku moich milicjantów.