Wynik wyborów do sejmików pokazał, że PiS jest liderem sondaży i ma pewną przewagę nad konkurentami. Ale już w wyborach większościowych – a takie są właśnie np. wybory prezydentów miast – zadziałać może mechanizm „wszyscy przeciw PiS". I właściwie nie ma różnicy, czy startuje się na prezydenta miasta czy prezydenta Polski. Wybory partyjne wygrywa ten, kto choćby o włos przegoni przeciwnika. Prezydentem zostaje ten, kto potrafi budować szerokie poparcie i uzyskać więcej niż połowę głosów.

Dziś więc wszystko wskazuje na to, że PiS ma szanse w przyszłym roku wygrać wybory. Ale już za półtora roku – przy tak wielkiej polaryzacji na obóz PiS oraz koalicję anty-PiS-u – zbudowanie szerokiego poparcia i zdobycie więcej niż połowy głosów oddanych w wyborach będzie dla Andrzeja Dudy najbardziej karkołomnym zadaniem w karierze politycznej. Tym bardziej że od wyniku wyborów parlamentarnych z 2019 r. zależeć będzie stawka wyścigu prezydenckiego.

Jeśli za rok PiS wygra i zbuduje koalicję rządową, wybory prezydenckie będą dla przeciwników Jarosława Kaczyńskiego ostatnią próbą zatrzymania „dobrej zmiany". Kohabitacja prezydenta popieranego przez PO i opozycję oznaczać będzie permanentną wojnę wetami z kolejnymi „reformami" Prawa i Sprawiedliwości. Jeśli zaś w wyniku przyszłorocznych wyborów PiS władzę straci – co dziś wydaje się znacznie mniej prawdopodobne – wybory prezydenckie będą dla prawicy walką o ocalenie ostatniego bastionu władzy i możliwość blokowania działań mających na celu odkręcanie zmian, które wprowadził PiS. A zatem w obu scenariuszach będzie to walka o wszystko, a jej przebieg i dynamika zależeć będą od tego, co stanie się w październiku i listopadzie przyszłego roku.

Sondaż, który publikujemy dziś w „Rzeczpospolitej", to dla Andrzeja Dudy dobra wiadomość. Dziś wygrałby z Donaldem Tuskiem zarówno w pierwszej, jak i w drugiej turze. Dobra wiadomość jest taka, że Duda jest dziś faworytem wyścigu. Tyle że jego przewaga nad potencjalnym kandydatem jest minimalna. A emocje w ciągu najbliższych 18 miesięcy mogą sprawić, że w prezydencką kampanię wyborczą wejdziemy w zupełnie innej konfiguracji, niż możemy sobie dziś wyobrażać.