I wcale nie chodzi o przyznaną w tym dniu Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii – tegoroczni laureaci badali, jak działają właśnie aukcje. Rekordowych liczb można wymieniać bez liku: najwyższa wartość rynkowa spółki (ok. 70 mld zł), przewyższająca PKN Orlen, PZU i KGHM razem wzięte, najwyższa wartość dziennych obrotów (4 mld zł), największe IPO, czyli pierwsza oferta publiczna (10 mld zł), i – co chyba najważniejsze – okazałe zyski inwestorów zmęczonych wieloletnią słabością naszej giełdy wobec bijących rekordy giełd zachodnich.

Drobni inwestorzy, którzy zaakceptowali wyższe giełdowe ryzyko inwestycyjne i kupili dwa tygodnie temu akcje Allegro w ofercie publicznej, zarobili nawet 70 proc. Szybko i łatwo. Była wysoka redukcja złożonych zleceń, sięgająca 85 proc. (inwestor indywidualny otrzymał tylko 15 proc. zamówionych papierów), ale nawet biorąc to pod uwagę, stopa zwrotu wszystkich zaangażowanych w ofertę pieniędzy robi wrażenie – ok. 10 proc. Dużo, w porównaniu ze średnio 0,5-proc. oprocentowaniem rocznych lokat.

Powodów udanego debiutu Allegro i tak wysokiej jego wyceny (kurs akcji przekracza niemal 200 razy przypadający na nią zysk) jest kilka. Najważniejszy – modna od dekady na całym świecie branża przyszłości: e-commerce. Generalnie w trwającej rewolucji cyfrowej, napędzanej epidemią, kursy globalnych firm technologicznych rosną do nieba. Debiut Allegro pozwolił naszym inwestorom, skazanym dotychczas głównie na branże przeżywające słabość (banki, energetyka, paliwa), zaledwie poczuć smak hossy technologicznej, która na Wall Street jest obecna od dekady. Kapitalizacja takich potęg jak Google, Facebook czy Netflix liczona jest w setkach miliardów dolarów.

Jeden udany debiut, nawet tak spektakularny, niestety nie zmienia obrazu polskiego rynku kapitałowego – dość szarego. W tym roku z parkietu zejdzie 15 emitentów, z reguły spółek o mocnych fundamentach. Zadebiutuje zaledwie trzech. Firmy nie garną się, aby właśnie na giełdzie szukać pieniędzy na inwestycje. Z jednej strony zniechęca ich niepewność w gospodarce, z drugiej – przeregulowany rynek kapitałowy. Od lat w Unii Europejskiej trwają prace nad wzrostem jego roli w finansowaniu inwestycji. W Polsce natomiast od lat pracuje się nad strategią rozwoju rynku kapitałowego, której jednym z zadań ma być właśnie wyeliminowanie prawnych barier w jego rozwoju. W obu przypadkach na razie niewiele z tego wynika. A szkoda. Bo Allegro wysłało dziś jasny sygnał do potencjalnych technologicznych emitentów: pieniądze na rynku są i na nich czekają. I to pomimo niepewności.

Rynek nie zna próżni. Jeśli nic się nie zmieni, to już w przyszłym roku rolę giełdy w finansowaniu inwestycji może przejąć nad Wisłą tzw. crowdfunding udziałowy, czyli prosta i szybka sprzedaż akcji przez spółki w internecie, bez większych wymagań prawnych i restrykcji (co niesie ze sobą o wiele większe ryzyko dla inwestorów). Obecnie limit takich ofert sięga 1 mln euro, a już wkrótce – dzięki zmianom przepisów w UE – ma wzrosnąć aż do 5 mln euro (ok. 22,5 mln zł). To dla średniej wielkości polskiej spółki wystarczająca wielkość emisji, aby wypisać się z tradycyjnego systemu finansowego. I dobrze, że warszawska giełda wydaje się to rozumieć, pracując nad swoimi technologicznymi nowinkami.