W tamtych czasach były to kwoty niezwykłe (w ogromnej większości sportów dziś też są), nie znano wówczas golfisty, którego kontrakt sponsorski przekroczyłby 5 mln dol. rocznie. – To, co Michael Jordan zrobił dla koszykówki, Tiger z pewnością może zrobić dla golfa – mówił ówczesny prezes Nike Phil Knight. Dla biznesu także: Nike zwiększył wtedy wartość na Wall Street o 100 mln dol. w sześć miesięcy.
Sprawca golfowego boomu
Zaczynał karierę zawodową w czasach, gdy sław golfa nie brakowało, listę rankingową otwierał Greg Norman, za nim byli Colin Montgomerie, Ernie Els, Nick Faldo, Tom Lehman, Masahi Ozaki, Fred Couples, Corey Pavin, Phil Mickelson i Mark O'Mera. Wydawało się, że to znakomite pokolenie, ale tylko do czasów Woodsa.
Ponad dekadę wygrywał w sposób, jakiego wcześniej nie widziano, z ogromną przewagą, seriami, w dodatku prezentował nieznaną wcześniej pewność siebie i dynamikę. Efekty były niezwykłe – najbardziej widoczny to nagły przypływ pieniędzy w golfie. Tiger spowodował taki wzrost zainteresowania rywalizacją, że sponsorzy zaczęli pchać się do golfa drzwiami i oknami. Szefowie PGA Tour, cyklu, który w końcu lat 90. miał z praw do transmisji telewizyjnych 50 mln dol. rocznie, pięć lat później mogli żądać i otrzymywali 220 mln. Średnia pula nagród w turnieju tej ligi wzrosła w kilka lat z 3 do prawie 6 mln dol. W 2008 roku suma premii w turniejach PGA Tour wynosiła już 292 mln dol., co oznaczało wzrost o 9,3 proc. rocznie, od roku przybycia Tigera. Przedtem ten wskaźnik wynosił 3,4 proc.
Przełożenie na premie dla zawodników było oczywiste – i to jest pierwszy powód, za który nawet współcześni golfiści wciąż chwalą Tigera Woodsa. W końcu 1996 roku na świecie była zaledwie dziesiątka sław, które na polu golfowym zarobiły w sumie ponad 7 mln dol. Teraz ich liczba znacznie przekroczyła 200. Takich, którzy wygrali z kijem w ręku ponad 10 mln dol., jest już prawie 160. Sam Tiger jest na szczycie tej listy, ale jego gigantyczne premie z gry były tylko niewielką częścią przychodów. Już w 2007 roku jego majątek miał wartość 770 mln dol., trzy lata później przekroczył miliard.
Boom golfowy pierwszej dekady XXI wieku polegał także na tym, że Tiger przyciągnął do gry młodych, średnia wieku widzów i telewidzów spadła o jakieś 20 lat. Zmienił się sposób kibicowania grze, zaczęły się krzyki, wiwaty, hałas i relacje w mediach społecznościowych. Supergwiazda golfa stała się supergwiazdą sportu w ogóle, potem ikoną popkultury, bywalcem salonów i partnerem do gry sław kina, polityki i biznesu. W USA wzrosło także tempo budowy nowych pól golfowych, choć akurat ten wskaźnik nie był trwały, ale także wiązano go z czasami największej popularności Woodsa.
Tiger wyznaczał nowe normy w budowie sprzętu golfowego, kijów i piłek. Pokazywał drogę do uzyskiwania większych odległości także poprzez lepsze przygotowanie fizyczne, dziś to oczywistość, wtedy tak nie był. „Efekt Tigera" to także potrzeba przebudowy wielu nowych pól golfowych, bo stare stały się dla coraz mocniejszych graczy po prostu za krótkie.