Tania lira. Tureckie zakupy tanie jak nigdy

Turecka turystyka przeżywa boom. Zagranica zapomniała o zamachach, a przyjezdnych mało interesuje kto sprawuje władzę w Ankarze.

Aktualizacja: 19.08.2018 11:54 Publikacja: 19.08.2018 00:01

Tania lira. Tureckie zakupy tanie jak nigdy

Foto: Bloomberg

Teraz, w szczycie sezonu urlopowego z powodu kryzysu ekonomicznego i dewaluacji liry, oprócz zachęt w postaci gwarantowanej pięknej pogody, pięknych plaż i ciepłej czystej wody doszedł jeszcze jeden argument za wyjazdem do tego kraju: bardzo tanie zakupy. Turecka waluta od początku roku staniała o ponad 40 proc., przy tym 17 proc. swojej wartości lira straciła w piątek, 10 sierpnia. I natychmiast pojawiły się kolejki chętnych do zakupów, przede wszystkim do sklepów z artykułami luksusowymi, bo takiej okazji, żeby wszystko było tańsze o połowę nie będzie nawet podczas wyprzedaży.

 Czytaj także: Polska gra już w innej lidze niż Turcja

Zjazd w dół

Rok temu za dolara trzeba było zapłacić 3,54 liry, czyli w przybliżeniu tyle, ile wynosił kurs złotego do waluty amerykańskiej. Teraz jest to 6,2 liry za 1 USD w porównaniu z 3,7 złotego za 1 USD, jakie płacimy po osłabieniu naszej waluty, zresztą także z powodu tureckiego kryzysu.

 

Staniały nie tylko zakupy, ale i zwiedzanie. W przeliczeniu na dolary bilet wstępu do Topkapi i Hagia Sofia kosztował 40 lir, wówczas 11,30 dol., teraz jest to tylko 6,62 dol. Rok temu na Wieżę Galata można było wejść za 7,06 dol., dzisiaj trzeba zapłacić już tylko 4,14 dol. Składająca się z 10 dań kolacja w słynnym z pięknego widoku stambulskim Maiden Tower, kosztuje 169 lir. Rok temu oznaczało to wydatek 47,74 dol., teraz 28 dol. Za taksówkę z lotniska do centrum Stambułu, na przykład na Plac Taksim zapłacimy 40 lir. Rok temu oznaczało to wydatek 11,30 dol., teraz 6,62 dol. 7 lir, czyli 1,16 dol., a nie 1,97 dol. zapłacimy za kartę, która umożliwia korzystanie ze wszystkich środków transportu w Stambule, z promami włącznie.

 

Drastycznie staniały także hotele i nawet 5-gwiazdkowe stały się bardziej dostępne. Sierpniowe rezerwacje na Trivago np w InterContinentalu, to wydatek 168 dol., podczas gdy przez kryzysem cena podjeżdżała pod 300 dol. Ale ceny hoteli spadały już od wiosny. Średnia cena pokoju hotelowego w Turcji wynosiła wówczas 67,4 euro, podczas gdy w 2015 roku, czyli jeszcze przed zamachami, było to 105 euro.

 

Turystyczne władze Turcji są zachwycone takim obrotem sytuacji. Bo informacje o tanich wakacjach już spowodowały zwiększenie tegorocznych przyjazdów i już teraz wiadomo, że 40 mln oczekiwanych przyjazdów, o 8 mln więcej, niż przed rokiem jest gwarantowane. A przecież sezon trwa jeszcze do połowy września, zaś korzystny dla przyjezdnych kurs waluty skłania do zostawienia w Turcji większych pieniędzy.

 

Rekordu nie będzie

Rekordowy rok dla turystki przyjazdowej był 4 lata temu, kiedy to przyjechało 41,2 mln osób. Potem jednak, po atakach terrorystycznych i nieudanym zamachu stanu Turcja przestała być tak popularna. Rok 2016 zamknął się liczbą 25,3 mln, bo przyjezdnych przeraził marcowy zamach samobójczy na stambulskiej ulicy handlowej Istikal, a potem śmierć 45 osób w wyniku strzelaniny i bomby na lotnisku Ataturka . Jeszcze doszedł nieudany zamach stanu w lipcu oraz napięcie w stosunkach z Holandią, Niemcami i Stanami Zjednoczonymi. Wszystko to spowodowało, że turyści woleli wybierać drogą Hiszpanię, bądź pogrążoną w kryzysie Grecję. W rok później Turcy zaczęli kusić niskimi cenami i doszło do poprawy stosunków rosyjsko-tureckich, pojawiło się zainteresowanie ze strony krajów azjatyckich i bogatych turystów z Bliskiego Wschodu. Specjalnie dla tych ostatnich przyjeżdżających z Kuwejtu, Arabii Saudyjskiej i Kataru otworzyły się restauracje halal czyli z mięsem pochodzącym z uboju rytualnego. W efekcie w 2017 liczba turystów wzrosła do 32,4 mln.

I rośnie dalej. Jak ujawnił brytyjskie biuro podróży Thomas Cook liczba rezerwacji tureckich wakacji wzrosła w tym roku o 87 proc. i Antalya stała się bardziej popularna, niż Palma de Mallorca, a Turcja wskoczyła na 3. najpopularniejszy kierunek wyjazdów Europejczyków i wyprzedzają ją jedynie Hiszpania i Grecja.

Turcja jest także krajem, gdzie bogaci Arabowie korzystają z usług medycznych, operacji plastycznych i przeszczepów włosów. — Miejmy nadzieję, że nie wydarzy się już nic nieprzewidzianego, co mogłoby zaszkodzić turystyce. Jestem przekonany, że w tym roku przychody sięgną 32 mld dolarów, a może nawet więcej — prognozuje Firuz B. Baglikaya, prezes Stowarzyszenia Tureckich Agencji Podróży.

Wolą twardą walutę

Spadek kursu waluty skłonił właścicieli sklepów, zwłaszcza tych, w których zakupy robią cudzoziemcy, do podniesienia cen. Coraz częściej słychać nalegania na zapłatę w twardej walucie — dolarach, funtach, lub euro. Sami Turcy przyznają teraz, że w większych transakcjach na przykład na rynku nieruchomości, mało kto zgadza się na przyjmowanie liry. I to pomimo nacisków rządu, aby obywatele tego kraju pozbywali się dolarów, bo w ten sposób wzmocnią narodową walutę.

Jeśli więc jedziemy do Turcji, warto wziąć ze sobą dolary i wymienić je na miejscu. Kurs liry w polskich kantorach jest bardzo niekorzystny dla kupujących.

Teraz, w szczycie sezonu urlopowego z powodu kryzysu ekonomicznego i dewaluacji liry, oprócz zachęt w postaci gwarantowanej pięknej pogody, pięknych plaż i ciepłej czystej wody doszedł jeszcze jeden argument za wyjazdem do tego kraju: bardzo tanie zakupy. Turecka waluta od początku roku staniała o ponad 40 proc., przy tym 17 proc. swojej wartości lira straciła w piątek, 10 sierpnia. I natychmiast pojawiły się kolejki chętnych do zakupów, przede wszystkim do sklepów z artykułami luksusowymi, bo takiej okazji, żeby wszystko było tańsze o połowę nie będzie nawet podczas wyprzedaży.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
„Niezauważalna poprawka" zaostrza sankcje USA wobec Rosji
Gospodarka
Nowy świat – stare problemy, czyli dlaczego potrzebujemy Rzeczpospolitej Babskiej
Gospodarka
Zagrożenie dla gospodarki. Polaków szybko ubywa
Gospodarka
Niepokojący bezruch w inwestycjach nad Wisłą
Gospodarka
Poprawa w konsumpcji powinna nadejść, ale wyzwań nie brakuje