Dziesięciu największych inwestorów instytucjonalnych zwiększyło zaangażowanie na brytyjskim rynku akcji od czasów referendum brexitowego z czerwca 2016 r. średnio o jedną trzecią – mówią wyliczenia dziennika „The Telegraph". Wśród wielkich inwestorów instytucjonalnych, którzy zwiększali w tym okresie zaangażowanie na rynku, byli m.in.: Vanguard, Invesco, Schroders, Aberdeen Standard, Legal & General i norweski państwowy fundusz inwestycyjny (który w zeszłym tygodniu ogłosił plany dalszych zakupów brytyjskich aktywów).

– Jako długoterminowy inwestor zwracasz uwagę przede wszystkim na dwie rzeczy. Pierwszą z nich jest długoterminowy potencjał wzrostu. Siłą Wielkiej Brytanii jest gospodarka oparta na wiedzy, z mocnym sektorem uniwersyteckim, dobrym środowiskiem biznesowym i spółkami dobrej jakości, w które można zainwestować. Drugą rzeczą są wyceny w punkcie wejścia. Jeśli możesz kupić dobre aktywa po mocno zbitej cenie, to jest to marzeniem każdego długoterminowego inwestora – twierdzi Rupert Harrison, zarządzający z Blackrock.

W ostatnich latach brytyjski rynek akcji przynosił raczej rozczarowujące stopy zwrotu. Indeks FTSE 100 zyskał od brexitowego referendum12 proc., gdy w tym samym czasie amerykański S&P 500 wzrósł o 31 proc., a polski WIG 20 o 26 proc. Brexitowa niepewność jest często obwiniana o negatywny wpływ na kursy akcji brytyjskich spółek.

Do brexitu pozostało bardzo mało czasu. Oficjalnie Wielka Brytania ma wyjść z Unii 29 marca. Inwestorzy liczą jednak, że ta data zostanie przesunięta. Tego typu sygnały płyną zarówno z Londynu, jak i z Brukseli. Brytyjska premier Theresa May zapowiedziała, że 14 marca Izba Gmin będzie mogła zagłosować nad tym przesunięciem, jeśli inne opcje zawiodą. To przyczyniło się w ostatnich dniach do umocnienia funta. W połowie zeszłego tygodnia za 1 GBP płacono nawet 1,17 euro, czyli najwięcej od ponad dwóch lat. To wciąż jednak dużo niższy kurs niż przed brexitowym referendum. W 2016 r. kurs dochodził do 1,30 euro.