Jeśli w tym tygodniu nie dojdzie do gwałtownego załamania na amerykańskich giełdach, to będzie to największa od co najmniej 75 lat zwyżka tego indeksu w okresie od wyborów prezydenckich do końca pierwszych 100 dni prezydentury. Pierwsze 100 dni rządów Joe Bidena upływa 30 kwietnia.

Przed rządami Bidena, największe zwyżki S&P 500 towarzyszyły objęciu władzy przez Johna F. Kennedy'ego. Od wyborów prezydenckich z listopada 1960 r. do końca pierwszych 100 dni jego prezydentury indeks zyskał 18,5 proc. Na drugim miejscu znalazł się zwyżki towarzyszące objęciu rządów przez George H.W. Busha w 1989 r. (12,5 proc.), a na trzecim wzrost z czasów objęcia władzy przez Donalda Trumpa (11,4 proc.). Najgorzej pod tym względem wypadł Barack Obama. S&P 500 stracił od dnia wyborów prezydenckich do końca pierwszych 100 dni jego rządów 13,2 proc. Zbiegło się to jednak w czasie z globalnym kryzysem finansowym.

Początek prezydentury Bidena był bez wątpienia okresem wyjątkowym na rynkach akcji. Według danych Bank of America, od listopada do końca marca inwestorzy ulokowali w funduszach inwestujących na globalnych rynkach akcji więcej pieniędzy netto niż przez poprzednie 12 lat. Optymizm był napędzany informacjami o pojawieniu się szczepionek przeciwko Covid-19 oraz nadziejami na otwieranie gospodarek po pandemii.

- Każdy, kto zostałby w tym roku prezydentem miałby znaczące wsparcie na rynkach. Byłby w punkcie, w którym jego zadanie sprowadzałoby się do tego, by nie psuć i tylko poprawić parę potrzebnych rzeczy - twierdzi Art Hogan, główny strateg firmy National Securities.

Do zwyżek na giełdzie przyczyniły się też jednak pewne aspekty polityki nowej administracji, a szczególnie pakiet stymulacyjny warty 1,9 bln USD. Proponowane przez prezydenta Bidena podwyżki podatków dla spółek oraz inwestorów mogą jednak sprawić, że rynek zacznie oceniać nową administrację mniej entuzjastycznie.