„Schyłek dnia": Świat ponownie na rozdróżu

„Schyłek dnia" László Nemesa to film o zmierzającej ku wojnie Europie z początku wieku XX. Nastroje w nim są jednak podobne do dzisiejszych.

Aktualizacja: 08.04.2019 18:27 Publikacja: 08.04.2019 18:12

Juli Jakab pzagrała główną rolę w nowym filmie zdobywcy Oskara

Juli Jakab pzagrała główną rolę w nowym filmie zdobywcy Oskara

Foto: materiały prasowe

Cztery lata temu nieznany węgierski debiutant László Nemes zaszokował i podbił świat kina. Jego „Syn Szawła" – osadzony w czasie II wojny film o więźniu z Sonderkommando próbującym zachować resztki człowieczeństwa w niemieckim obozie koncentracyjnym – dostał Grand Prix Jury na festiwalu w Cannes, Złoty Glob, Oscara i wiele innych nagród. Trzy lata później na ekrany wchodzi jego „Schyłek dnia".

Ludziach palili ludzi

Sam László Nemes mówi, że jest to opowieść o świecie na rozdrożu: – O Europie, która ponad sto lat temu, będąc w fantastycznej formie i przeżywając wielkim skok w rozwoju technologii, triumfalnie wchodziła w XX wiek. Mogła pójść w dobrą stronę. A nagle z pełną świadomością popełniła samobójstwo.

Po „Synu Szawła" reżyser uważa, że musiał zapytać, jak to się stało, że doszliśmy do momentu, w którym ludzie palili innych ludzi w piecach.

Akcja filmu toczy się w 1913 roku, w cesarstwie Austro-Węgierskim. W tym państwie mieszały się języki i kwitły różne kultury.

Do Budapesztu przyjeżdża piękna młoda kobieta Irisz Leiter. Jej rodzice stworzyli słynną, elegancką firmę kapeluszniczą. Zginęli w płomieniach własnego sklepu, gdy ich córka miała dwa lata.

Irisz wychowała się w wiedeńskim sierocińcu. Wraca do rodzinnego miasta, gdzie próbuje zatrudnić się w odbudowanej przez biznesmena Oszkara Brilla dawnej firmie rodziców, wciąż zresztą noszącej ich imię. I tam dowiaduje się, że ma brata, o którym krążą dziwne plotki. To ponoć groźny typ, tajemniczy złoczyńca i morderca, którego nikt nie widział od lat.

Irisz postanawia go odnaleźć. Poznać jedyną bliską jej osobę, ale też dowiedzieć się czegoś więcej o sobie. Ale im bardziej dziewczyna jest zdeterminowana i zbliża się do celu, tym bardziej świat wymyka się ze strefy zdrowego rozsądku. Szaleje, staje się nieobliczalny.

– Chciałem, żeby widz wybrał się razem z Irisz w podróż. Żeby, jak ona, nie miał pojęcia, co dzieje się wokół. Żeby był przerażony, niepewny – mówi mi László Nemes.

Narastający chaos

W „Schyłku dnia" węgierski reżyser szuka źródeł kataklizmów, które dotknęły Europę w XX wieku. Fotografuje Budapeszt w sepii, jak ze starych sztychów. I jednocześnie pokazuje postępującą degrengoladę i zbliżające się szaleństwo wojny i nienawiści. Nie daje się łatwo zwieść powtarzanym w podręcznikach historii opowieściom, że I wojna światowa wybuchła po zabójstwie arcyksięcia Ferdynanda w 1914 roku w Sarajewie. Nemes pokazuje klimat, który do tego aktu doprowadził: narastający chaos, coraz większy bałagan, radykalizację poglądów, powiększającą się codzienną agresję. I podobnie jak w „Synu Szawła" proponuje w „Schyłku dnia" całkowicie niesztampowy sposób narracji.

– Ludzie kina muszą stawiać przed sobą nowe wyzwania, szukać świeżego języka wypowiedzi – twierdzi.

W swoim debiucie stosował kamerę subiektywną, patrzył na obóz oczami jednego bohatera. W ten sposób genialne zdjęcia zrobione przez operatora Mátyása Erdélyego podkreśliły strach, poniżenie, rozpacz, ból. Teraz jest podobnie. Erdély pokazuje świat początku XX wieku tak jak ogląda go i odbiera Irisz Leitner.

– Telewizja przyzwyczaiła nas do bardzo łatwego opowiadania historii – mówi mi Nemes. – Do śledzenia akcji z bezpiecznego dystansu, z pozycji voyera, podglądacza. Z poczuciem siły i panowania nad sytuacją. Jeszcze bardziej uprościł przekaz internet. A ja nie chciałem zapewnić widzowi „Schyłku dnia" komfortu, zabrałem mu klucz do łatwego rozumienia sytuacji, wrzuciłem w tygiel, z którego nie wszystko może zrozumieć. Jak w życiu.

Strach o przyszłość

To nie jest moje kino. Bałagan, przypadkowość i brak logiki, coraz bardziej rozpaczliwe miotanie się bohaterki po Budapeszcie i po ekranie, alegorie zastępujące rzeczywistość – to wszystko do mnie nie przemawia. Ale też nie można obok „Schyłku dnia" przejść obojętnie. Także dlatego, że ten film wydaje się dzisiaj niepokojąco współczesny.

– Dziennikarze pytają mnie o świat rządzony przez Trumpów i Orbánów – mówi węgierski reżyser. – Nie zamierzałem zrobić filmu politycznego, chciałem uchwycić metafizyczne wibracje, które wtedy czuło się w powietrzu. Ale rozumiem te pytania. Bo podobne nastroje, niepokój, rozpacz, niepewność wiszą w powietrzu dzisiaj. Wraca rozchwianie, narastają nastroje nacjonalistyczne, plenią się radykalne ideologie. Jak nasi przodkowie sprzed wieku zaczynamy żyć w chaosie. I nie mogę się oprzeć wrażeniu, że podobnie jak oni sto lat temu, tak i my dzisiaj znaleźliśmy się na rozdrożu. I boję się myśleć, jaką drogę wybierzemy.

W „Schyłku dnia" Sandora, brata głównej bohaterki, gra Marcin Czarnik, który zagrał już w oscarowym „Synu Szawła". – Nie ma takiego aktor jak on – powiedział o Polaku węgierski reżyser.

Film
Nie żyje aktor Bernard Hill. Miał 79 lat
Film
Mastercard OFF CAMERA: Kobiety wygrywają
Film
#DZIEŃ 8 i zapowiedź #DNIA 9: Rozmowy o tym, co ważne
Film
Sztuka polityczna. Pokaz specjalny „Dyrygenta” Andrzeja Wajdy
Film
Rekomendacje filmowe: Komedia z Ryanem Goslingiem lub dramat o samobójstwie nastolatka