Joanna Szczepkowska: Prawa mężczyzn i prawa kobiet

Czy ktoś mi uwierzy, że temat #metoo chciałam wziąć pod rozwagę w którymś z kolejnych felietonów, zanim rozpętała się sprawa Asii Argento, jednej z prowodyrek ruchu, która teraz sama jest oskarżona o molestowanie nieletniego chłopaka? Nikt mi nie uwierzy, więc nawet nie próbuję tłumaczyć, że nie łapię się gorącego tematu, tylko od początku sprawa dla mnie nie była oczywista.

Aktualizacja: 24.08.2018 23:24 Publikacja: 24.08.2018 16:00

Joanna Szczepkowska: Prawa mężczyzn i prawa kobiet

Foto: Fotorzepa

Naturalnie, pisząc o „nieoczywistości", byłabym narażona na ataki ze strony aktywistów lewicy. Gdyby zasięg moich słów był szerszy, zostałabym pewnie skreślona na wszystkich kontynentach. Akcja #metoo („ja też") jest „wspaniała", „potężna" i nie ma od tego odwołania. Każde zwątpienie oznacza wrogość wobec kobiet, hamowanie postępu, a za tym idą wszystkie możliwe inwektywy: od nazisty po agenturę Putina.

Nie ukrywam, że zmęczona nieustannym buntem chciałam odwlec ten temat, żeby złapać oddech przed kolejnymi atakami. Nie przyszło mi do głowy, że temat wróci jak bumerang z podwójną siłą. Kobieta z pierwszej linii frontu walki z molestowaniem gwiazd hollywoodzkich oskarżona o molestowanie. Z mojego punktu widzenia to tak, jak by temat sam się prosił o ponowne poruszenie, o oczyszczenie, o spojrzenie na nowo.

Z uwagą przyglądałam się telewizyjnym wypowiedziom Kazimiery Szczuki, jednej z naszych feministek. Najpierw wyraziła wątpliwość – chłopak molestowany miał już 17 lat, a więc nie taki znowu nieletni... Takie są pierwsze feministyczne odruchy obronne. Pytanie nasuwa się samo: ile lat miały gwiazdy molestowane przez producenta? 16? To były uznane już nazwiska kobiet pełnoletnich o dużym życiowym doświadczeniu. Jakie więc znaczenie ma próg graniczny pełnoletności tego chłopaka?

Rozmowa w studiu telewizyjnym powoli zaczęła sama dryfować w kierunku wątpliwości. Po prostu inaczej nie da się o tym rozmawiać. Nie da się uniknąć wniosku, że w gruncie rzeczy mężczyzna w dzisiejszych czasach też może być narażony na molestowanie. Gdybym coś takiego napisała jeszcze miesiąc temu, byłabym zwyzywana od średniowiecza. Życie jednak samo pokazuje, jak jest. A jest tak, jak ze wszystkimi mniejszościami. Walczą o równe prawa, ale nie daj Boże, żeby w sprawach wątpliwych moralnie równać je z większością. Nie daj Boże, żeby powiedzieć głośno: „kobiety są zdolne do wszystkich nadużyć, jakie przypisywane są mężczyznom". Dlatego właśnie z takim zacięciem stałam po drugiej stronie w sprawie konwencji antyprzemocowej. Dlatego uważałam i uważam nadal, że każda przemoc jest naganna i wymaga ścigania przez prawo, a ofiary wymagają skrzętnie opracowanej pomocy. Taki dokument jest więc potrzebny, ale nie ma żadnego powodu, żeby marginalizować mężczyzn jako prawdopodobne ofiary.

Czy pisząc to, mogę jednocześnie zaznaczyć, że walka o równouprawnienie kobiet jest potrzebna i że ją popieram? Oczywiście, mogę pisać, co chcę, ale i tak zastanę zamknięte drzwi do lewicowych dyskusji. „Jest przeciwko ogólnemu wydźwiękowi tekstu konwencji? Jest przeciwko kobietom". Pieczątka wypalona na zawsze. Żeby było jasne; nie uważam, że PiS powinien wycofywać konwencję. Została podpisana, choć prawdopodobnie w tłumaczeniu na polski przemycono pojęcie „płci kulturowej". Dlaczego płeć kulturowa ma być ofiarą szczególnie chronioną, a ofiara mężczyzna mniej? Trudno mi zapomnieć sprawę Ignacego Karpowicza, który oskarżył o molestowanie naczelną polską feministkę Kingę Dunin. Ile było drwin, ile żartów ze strony lewej! Mężczyzna ofiarą molestowania? Tak. Mężczyzna może być i pewnie jest coraz częściej w różnych korporacyjnych układach.

A teraz na koniec kilka słów, które dawno chciałam napisać o samym ruchu #metoo, choć się bałam. Dobrze, że sprawca został napiętnowany, ale nie uniknę prostej myśli. Jeśli obleśny facet dobiera się do kobiety, to zwykły instynktowny odruch każe odepchnąć, spoliczkować, plunąć czy tylko trzasnąć drzwiami – to już zależy od temperamentu. Co to jest za tłumaczenie, że ten człowiek ma wpływy? To jest argument kobiety, która walczy o niezależność? Naprawdę niełatwo mi już oglądać filmy z tymi gwiazdami. Jak mogę uwierzyć w ten pewny krok, w tę dumną minę na ekranie, jeśli wiem, że ona przemilczała przestępstwo w imię kariery? Świetnie, że mężczyzna został napiętnowany, ale nie umiem wzbudzić w sobie poprawnej empatii. Mam nadzieję, że chociaż jedna osoba podpisze się pod tym i powie: – Me too.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko