Klasa 1R, czyli przeludnione szkoły

1 września zaskoczył MEN i szkoły. Sześciolatki uczą się na zmiany. Rodzice próbują jeszcze załatwiać im odroczenia.

Aktualizacja: 03.09.2015 16:10 Publikacja: 02.09.2015 21:31

Sześciolatki w pierwszej klasie uczą się poprzez zabawę

Sześciolatki w pierwszej klasie uczą się poprzez zabawę

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

W stolicy sytuacja bywa naprawdę nieciekawa. W wielu szkołach sześciolatki muszą się uczyć na zmiany. Przykładowo w podstawówce nr 342 przy ul. Topolowej na Białołęce utworzono aż 18 klas pierwszych. Ich oznaczenia kończą się na literze R. Naukę rozpoczęło tam 360 uczniów, część ma lekcje rano, część – po południu.

– Julia na drugą zmianę będzie szła do szkoły już zmęczona, a jeszcze później w domu musi odrobić lekcje, bo rano z mężem idziemy do pracy i nie możemy jej dopilnować – mówi mama sześciolatki.

To nie jest wyjątek. W pobliskiej podstawówce przy ul. Głębockiej klas jest niewiele mniej, bo 17. – Rzeczywiście, w takich dzielnicach jak Bemowo czy Białołęka szkoły muszą pracować w wydłużonym czasie. Zarówno przed lekcjami, jak i po nich dzieci mają jednak zapewnione zajęcia świetlicowe – mówi Agnieszka Kłąb, rzeczniczka stołecznego ratusza.

Tyle teorii. Pani Aleksandra, mama siedmioletniego Antka, ucznia drugiej klasy podstawówki w warszawskich Włochach, zauważa, że miejsce w świetlicy jest na wagę złota. – Mój syn nie dostał się do niej ani w ubiegłym roku, ani w tym. Ma lekcje na zmiany, a my musieliśmy wynająć opiekunkę za 10 zł za godzinę – opowiada.

Na takie rozwiązanie zdecydowało się wielu rodziców jego kolegów z klasy. Niekiedy dzieci trafiają też do prywatnych świetlic.

Dużej liczby równorzędnych klas nie brakuje też w mniejszych ośrodkach. W tczewskiej podstawówce nr 12 jest aż 13 klas pierwszych, w ubiegłym roku było ich 11. – Roczniki, które zaczynają naukę, są bardzo liczne – tłumaczy wicedyrektorka szkoły Anna Racewicz-Bork. Dodaje, że u nich na szczęście dzieci nie muszą się uczyć na drugą zmianę, bo szkoła jest duża. Zajęcia kończą o 14.30.

Do tego dochodzą nieskończone remonty szkół. Przykładowo w środę i w czwartek lekcji nie mieli uczniowie podstawówki nr 94 w warszawskich Włochach. „W związku z wynikami przeprowadzonych badań laboratoryjnych niezbędne jest wykonanie dodatkowych prac konserwacyjno-sanitarnych" – napisała dyrekcja na stronie internetowej szkoły. Dzieci, które w tych dniach nie zostają w domu, mogą posiedzieć w... przykościelnej salce katechetycznej.

Z kolei w jednym z liceów na stołecznym Mokotowie z powodu remontu rok szkolny zacznie się dopiero w poniedziałek. Uczniowie podstawówki i gimnazjum w Dygowie niedaleko Kołobrzegu lekcje zaczną zaś za dwa tygodnie. Tam też powodem jest remont.

Dlaczego odbywa się tak późno? – To z powodu przetargu – tłumaczy wójt Marek Zawadzki.

Wielu rodziców starało się opóźnić wysłanie dziecka do szkoły. W niektórych miastach akcja miała zmasowany charakter. W małopolskiej Bochni nauki w klasie pierwszej nie rozpoczęło aż 218 sześciolatków, czyli 65 proc. dzieci w tym wieku. – To są dane z początku lipca, pełne będziemy mieć pod koniec tygodnia – zapowiada Dorota Palej-Maliszczak, dyrektorka miejskiego zespołu edukacji.

Zapewnia jednak, że placówki były i są przygotowane na przyjęcie sześciolatków. Przeprowadzono remonty, kupiono małe stoliki, są psychologowie, pedagodzy, a dzieci nie uczą się na zmiany. Skąd więc taka duża liczba odroczeń? – Moim zdaniem wśród rodziców była przeprowadzana akcja i uznali oni, że skoro jakiś kolega czy koleżanka ich dziecka ma odroczenie, to i oni się o nie postarają – mówi urzędniczka.

„Odroczone" sześciolatki z Bochni zostały albo w przedszkolu, albo chodzą do zerówek w szkołach.

Z kolei w Lublinie odroczenie dostał co trzeci sześciolatek – w sumie 1333 dzieci. – Ostatnią dwójkę badaliśmy jeszcze w poniedziałek – mówi Joanna Murak z lubelskiej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 1.

Ministerstwo Edukacji twierdzi, że problem odroczeń jest marginalny. Tyle że ostatnie dane, jakimi dysponuje, pochodzą z marca. Według nich naukę w pierwszej klasie rozpoczęło 611 247 dzieci, w tym 381 778 sześciolatków. Odroczeń było 17 122, czyli dostało je 3,9 proc. populacji dzieci sześcioletnich. Ostateczne dane poznamy w październiku – obiecuje resort.

Niektóre samorządy, jak choćby krakowski, próbowały powstrzymać proceder masowego wydawania zaświadczeń o nieprzystosowaniu dzieci do nauki w szkole i zlecały kontrole poradni. Na wiele się to nie zdało, bo w tym mieście odroczono naukę aż 35 proc. sześciolatków.

– Tych odroczeń może być jeszcze więcej, bo od dawna dostajemy już sygnały od rodziców o tym, że poradnie wyznaczają terminy badań dzieci już po rozpoczęciu roku szkolnego – mówi Tomasz Elbanowski, organizator akcji „Ratuj maluchy". Mogą to robić, bo zgodnie z przepisami jest czas do grudnia, by obowiązek szkolny odroczyć.

Elbanowski opowiada też, że jeszcze teraz zgłaszają się do nich rodzice, którzy chcą wycofać swoje dzieci z pierwszej klasy. Po części ma to być spowodowane tym, że na własne oczy przekonali się, iż szkoły nie są przygotowane na przyjęcie tak małych dzieci. Inni mogą się obawiać chaosu, jeśli po ewentualnym październikowym referendum dojdzie do cofnięcia reformy obniżającej wiek szkolny.

W stolicy sytuacja bywa naprawdę nieciekawa. W wielu szkołach sześciolatki muszą się uczyć na zmiany. Przykładowo w podstawówce nr 342 przy ul. Topolowej na Białołęce utworzono aż 18 klas pierwszych. Ich oznaczenia kończą się na literze R. Naukę rozpoczęło tam 360 uczniów, część ma lekcje rano, część – po południu.

– Julia na drugą zmianę będzie szła do szkoły już zmęczona, a jeszcze później w domu musi odrobić lekcje, bo rano z mężem idziemy do pracy i nie możemy jej dopilnować – mówi mama sześciolatki.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Edukacja
Warszawski Uniwersytet Medyczny nie wybierze rektora 23 kwietnia
Edukacja
Klucz odpowiedzi do arkusza Próbnej Matury z Chemii z Wydziałem Chemii UJ 2024
Edukacja
Próbna Matura z Chemii z Wydziałem Chemii Uniwersytetu Jagiellońskiego 2024
Edukacja
Sondaż: Co o rezygnacji z obowiązkowych prac domowych myślą Polacy?
Edukacja
Koniec obowiązkowych prac domowych. Prezes ZNP mówi: Za szybko