Tak orzekł w piątek Sąd Najwyższy w sprawie o ochronę dóbr osobistych: czci, dobrego imienia, sławy i renomy, której domagał się Adam G. lekarz, który wykonał operację plastyczną Hannie Bakule – w jej ocenie, oględnie mówiąc, nieudaną.
Sprawa swego czasu była bardzo głośna w mediach, zresztą dzięki samej Bakule, która w ostrych słowach mówiła o chirurgu w mediach, a TVN szeroko o tym informował, co związany ze stacją Onet drukował. Lekarz zażądał od nich przeprosin za rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji, że Sąd Lekarski wymierzył mu karę nagany za wykonaną operację. Pacjentka w jej trakcie miała zostać zeszpecona. Zażądał też 100 tys. zł odszkodowania, po 50 tys. zł zadośćuczynienia i po 20 tys. zł na cel społeczny.
Sądy Okręgowy, a następnie Apelacyjny w Warszawie pozew oddaliły, wskazując, że informacje zawarte w spornej publikacji były prawdziwe, przygotowane zostały z należytą starannością i obiektywnie przedstawiły ważny społecznie temat, miały wręcz charakter prewencyjny.
SA odrzucił też zarzut, który pojawił się już na etapie apelacji, że bezprawnie ujawniono nazwisko lekarza, w ocenie SA bowiem art. 13 ust. 2 prawa prasowego, który mówi, że nie wolno publikować w prasie danych osobowych i wizerunku osób, przeciwko którym toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe, nie dotyczy postępowań dyscyplinarnych, a takiego dotyczył kwestionowany artykuł.
– Powód był już wtedy uznanym lekarzem z wieloletnią praktyką, choć nie miał specjalizacji chirurgia plastyczna, a jego placówka była na czołowym miejscu w rankingu najlepszych placówek. Jego pech polegał na tym, że operował znaną osobę, która publicznie wypowiadała się na temat operacji i tego lekarza – argumentował przed SN Michał Błeszyński, jego pełnomocnik. – Te wypowiedzi były okazją do nagonki i wydania na niego wyroku przed wyrokiem.