Rewolucja miała być wprawdzie może nie taka jak planował kilkanaście lat temu Leszek Balcerowicz, który chciał wprowadzić tylko jedną stawkę VAT, ale ambicje były niewiele mniejsze. Wiceminister finansów Andrzej Raczkowski, odwołany z funkcji w ubiegłym tygodniu, powiedział, że w resorcie analizowano projekt zmian w VAT – zachowania najniższej 5-proc. stawki, likwidacji 8-proc. stawki i obniżenia stawki podstawowej z 23 do 20 proc.
Rewolucja miała być bezkrwawa – czyli teoretycznie i budżet, i społeczeństwo nic by nie straciło. Zatem suma podatku płaconego przez konsumentów miała pozostać niezmieniona. Żeby dotrzymać tego warunku, większość towarów i usług dziś obłożona stawką 8 proc. musiałaby zdrożeć o 11 proc. (o 12 pkt proc.), gdyż stawka na nie wynosiłaby 20 proc.