Reklama

Witold M. Orłowski: Spór o polskie finanse publiczne

Z polskimi finansami publicznymi nie jest ani tak źle, jak można by się obawiać, ani tak dobrze, jak można by się pocieszać.

Publikacja: 04.04.2024 04:30

Z polskimi finansami publicznymi nie jest ani tak źle

Z polskimi finansami publicznymi nie jest ani tak źle

Foto: Adobe Stock

Dzięki wstępnej informacji GUS na temat deficytu i długu publicznego wiemy wreszcie, w jakiej sytuacji znaleźliśmy się w końcu zeszłego roku. Dane jak to dane: optymista może je odczytać inaczej, pesymista inaczej.

Optymista będzie raczej zadowolony. Osobom głęboko wierzącym poprzedniemu premierowi, niemal do ostatniej chwili szczycącemu się „kwitnącym stanem finansów publicznych”, dane zapewne się nie spodobają. Deficyt polskich finansów publicznych, który w roku 2019 był bliski zeru, na fali pandemii zwiększył się do niemal 7 proc. PKB, potem spadł poniżej 2 proc., w roku 2023 ponownie przekroczył 5 proc. PKB. Paradoksalnie liczba ta nie jest jednak tak zła, jak może się wydawać. W roku, w którym nałożyły się na siebie zwiększone wydatki na obronę, gospodarcza stagnacja, efekty tarcz antyinflacyjnych, a do tego wybory, taki poziom deficytu nie wygląda katastrofalnie. Zresztą wiele krajów naszego regionu miało w zeszłym roku wyraźnie podwyższone deficyty.

Czytaj więcej

GUS podał najnowsze dane o deficycie sektora instytucji rządowych i samorządowych

No tak, powie pesymista. Ale mieliśmy przedwyborcze obietnice, które teraz rząd musi spełniać. Budżet został w znacznej mierze odziedziczony po poprzednikach, gospodarka nadal rośnie niemrawo, nastroju do ograniczania wydatków raczej nie ma, więc wygląda na to, że w tym roku deficyt raczej się zwiększy, niż spadnie. A w dodatku mieliśmy w poprzednich latach niedofinansowanie samorządów i rosnące zadłużenie szpitali, więc naprawdę wiele wydatków należałoby podnieść.

No i co z tego, odpowie optymista. Ale dług publiczny! Nie dość, że dość niski, to jeszcze w ciągu ostatnich trzech lat zmniejszył się z 57 poniżej 50 proc. PKB. Czyli spadł!

Reklama
Reklama

Eeee tam, pokręci głową pesymista. Wcale nie spadł, tylko wzrósł w tym czasie o ćwierć biliona złotych. A relacja długu do PKB zmniejszyła się tylko dlatego, że przez ostatnie trzy lata ceny wzrosły o ponad 20 proc., więc spadała realna wartość długu. Zwłaszcza że wypłacane posiadaczom obligacji odsetki były niższe od inflacji. Jak tylko osłabi się złoty, a stopy procentowe dogonią inflację, relacja długu do PKB szybko wzrośnie.

A co ma się osłabić złoty, zaśmieje się beztrosko optymista. Od czasu wyborów złoty się znacząco wzmocnił. Czyli inwestorzy wierzą w Polskę.

Czytaj więcej

Rekordowe zadłużenie Polski poza budżetem

Może i wierzą, pokiwa głową pesymista, ale polska inflacja jest od lat znacznie wyższa niż w strefie euro (tak, tak, w marcu była niska, ale to tylko do czasu, kiedy wrócą normalne stawki VAT i ceny energii, doda, zanim optymista wtrącił swoje trzy grosze). Prędzej czy później złoty zacznie się wyraźnie osłabiać, pewnie jeszcze w tym roku.

Ale jednak wygląda na to, że kupujący polskie obligacje inwestorzy mają zaufanie do nowego rządu, odgryzie się optymista. Oprocentowanie obligacji jest dość niskie, a agencje dają nam niezmiennie rating „A”.

No tak, o dziwo zgodzi się z nim pesymista, wygląda na to, że nowy rząd rzeczywiście dostał kredyt zaufania od inwestorów. Ale jeśli nie przedstawi wkrótce wiarygodnego planu uporządkowania w ciągu kilku lat finansów publicznych, kredyt pewnie się skończy.

Reklama
Reklama

I tak dalej… optymista jedno, pesymista drugie, w sumie obaj mają trochę racji. Ale pieniądze są pieniędzmi, a problemy finansowe same się nie rozwiążą. Więc cieszmy się z kredytu zaufania dla polskich finansów, ale pamiętajmy, że każdy kredyt trzeba kiedyś spłacić.

Dzięki wstępnej informacji GUS na temat deficytu i długu publicznego wiemy wreszcie, w jakiej sytuacji znaleźliśmy się w końcu zeszłego roku. Dane jak to dane: optymista może je odczytać inaczej, pesymista inaczej.

Optymista będzie raczej zadowolony. Osobom głęboko wierzącym poprzedniemu premierowi, niemal do ostatniej chwili szczycącemu się „kwitnącym stanem finansów publicznych”, dane zapewne się nie spodobają. Deficyt polskich finansów publicznych, który w roku 2019 był bliski zeru, na fali pandemii zwiększył się do niemal 7 proc. PKB, potem spadł poniżej 2 proc., w roku 2023 ponownie przekroczył 5 proc. PKB. Paradoksalnie liczba ta nie jest jednak tak zła, jak może się wydawać. W roku, w którym nałożyły się na siebie zwiększone wydatki na obronę, gospodarcza stagnacja, efekty tarcz antyinflacyjnych, a do tego wybory, taki poziom deficytu nie wygląda katastrofalnie. Zresztą wiele krajów naszego regionu miało w zeszłym roku wyraźnie podwyższone deficyty.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Budżetowa hulaj dusza, ale piekło jest
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Opinie Ekonomiczne
Aleksandra Ptak-Iglewska: Biznes celowo gra z kaucjami
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Grawitacji nie ma!
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Zbrojenia? Konkurencja, głupcze
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Opinie Ekonomiczne
Henryk Zimakowski: Kiedy LOT odzyska samofinansowanie?
Materiał Promocyjny
Nowy Ursus to wyjątkowy projekt mieszkaniowy w historii Ronsona
Reklama
Reklama