To nie jest sport dla starych ludzi

54-letni Mike Tyson zmierzy się z Royem Jonesem Jr. (lat 51). We wrześniu zobaczymy, czy to wojna starszych panów, czy skok na kasę z przymrużeniem oka.

Aktualizacja: 05.08.2020 20:05 Publikacja: 05.08.2020 18:22

Mike Tyson to dziś „Bestia” z siwą brodą

Mike Tyson to dziś „Bestia” z siwą brodą

Foto: GETTY IMAGES NORTH AMERICA/AFP PHOTO, James Gilbert

Informacja, że takie starcie jest możliwe, uruchomiła lawinę. Od kiedy Tyson wrzucił do internetu krótki film z treningów i pokazał, że potrafi jeszcze dynamicznie wyprowadzać ciosy, rozpętała się burza. Pochwalił się też, że zrzucił kilkanaście kilogramów, co zresztą widać gołym okiem, i dał do zrozumienia, że szuka rywala na walkę pokazową. W pierwszej wersji pojawiło się nazwisko Evandera Holyfielda, co wywołało zrozumiałe zainteresowanie.

Mike Tyson (50 zwycięstw – 6 porażek, 44 KO) był najmłodszym mistrzem świata wagi ciężkiej. Tytuł ten zdobył w 1986 roku, mając zaledwie 20 lat, w tamtych czasach jego nazwisko wymawiano z nabożnym lękiem. Budził grozę, był „Bestią" i „Żelaznym Mikiem", który nokautował jednego rywala za drugim.

Później przyszła sensacyjna porażka w Tokio z Jamesem „Busterem" Douglasem, kłopoty w życiu osobistym i trzyletni pobyt w więzieniu. Gdy wyszedł, nie był już tym samym Tysonem, choć znów nokautował i zarabiał krocie. Najwięcej, prawie 30 mln dolarów, gdy w rewanżowej walce w 1997 roku odgryzł kawałek ucha Holyfieldowi i został zdyskwalifikowany. Karierę skończył w 2005 roku w kiepskim stylu, przegrywając przed czasem z przeciętnym Kevinem McBridem. Wcześniej znokautował go Danny Williams.

Młodszy o trzy lata, 51-letni Roy Jones Jr. w latach 90. uważany był nie bez racji za geniusza boksu. W olimpijskim finale kategorii 71 kg w Seulu (1988) został haniebnie oszukany przez przekupnych sędziów, którzy sprezentowali zwycięstwo pięściarzowi z Korei Południowej, ale później długo rządził na zawodowych ringach, zdobywając tytuły w wagach średniej, superśredniej, półciężkiej i ciężkiej.

Ten ostatni wywalczył w marcu 2003 roku, wygrywając z Johnem Ruizem, i nigdy go nie bronił. Liczył wówczas na lukratywny pojedynek z Tysonem, ale do niego nie doszło, więc wrócił do wagi półciężkiej i tam został po raz pierwszy w karierze znokautowany przez Antonio Tarvera w ich rewanżowej walce.

Jones Jr. (66-9, 47 KO) ostatnią, zwycięską, walkę stoczył w 2018 roku, ale warto pamiętać, że w latach 2004–2015 w ośmiu przegranych pojedynkach był pięć razy nokautowany i dziś jest 51-letnim panem po przejściach.

Człowiek może więcej

Przypadek 49-letniego Bernarda Hopkinsa przegrywającego na punkty walkę o trzy mistrzowskie pasy z Rosjaninem Siergiejem Kowalowem pokazuje jednak, że czasami starszy człowiek może więcej, niż mówi nauka. Znakomitą formę pod koniec lat 90. prezentował też blisko 49-letni wówczas George Foreman (zasłużył na zwycięstwo w starciu z Shanonem Briggsem, choć sędziowie widzieli inaczej) czy wcześniej Larry Holmes, który wygrywał po pięćdziesiątce, ale to wyjątki od reguły, która mówi, że 50+ to nie jest dobry wiek na bokserskie wyzwania.

O co więc chodzi w tym przypadku, czy jak zwykle o pieniądze? Starcie Tysona z Royem Jonesem Jr., które odbędzie się prawdopodobnie 12 września w Los Angeles, ma mieć charakter pokazowy. Starsi panowie mają walczyć osiem rund w większych, 12- -uncjowych rękawicach, być może w kaskach, choć to nie jest jeszcze do końca jasne.

Ale Tyson raczej nie żartuje, gdy mówi, że nie potrafi bić lekko. Możliwe, że jak wejdzie do ringu, to będzie chciał rywalowi urwać głowę, a Roy Jones Jr. nie ma już takiego refleksu jak dawniej. To był jego znak firmowy, bez niego jest jak bez ręki, więc starcie z Tysonem naprawdę może być niebezpieczne, choć „Bestia" od dawna ma już siwą brodę.

Nokaut przychodzi sam

Andy Foster, szef Komisji Sportowej Stanu Kalifornia (CSAC), wyjaśnia, że w założeniu to tylko pokazówka, nic więcej. – Nie chcemy wprowadzać ludzi w błąd, że to będzie prawdziwa walka. Obaj są mniej więcej w tym samym wieku, wiedzą, na czym ten sport polega, mogą jeszcze wiele pokazać i przy tym trochę zarobić. Nikt im nie może tego zabronić, mają do tego prawo. Nie chcę jednak, by pokazali wszystko co w ich mocy i zrobili sobie krzywdę. Niech walczą ostro, lecz niech nie szukają na siłę nokautu, to przecież nie jest walka o mistrzostwo świata – mówi Foster i potwierdza, że rozmiar rękawic nie jest do końca pewny.

Wiemy natomiast, że nie będzie sędziów punktowych, tylko ringowy, co oznacza, że nie zostanie ogłoszony zwycięzca, chyba że rozstrzygnięcie nastąpi przed czasem.

Andy Foster powinien jednak wiedzieć, że w boksie nokaut przychodzi sam, nie trzeba go na siłę szukać. I jeśli nie jest to od początku do końca wyreżyserowana zabawa, wszystko się może zdarzyć, szczególnie gdy jednym z aktorów jest nieobliczalny Mike Tyson.

Pamiętajmy też, że w tej „zabawie" nic nie będzie za darmo. Przyjemność obejrzenia widowiska wyceniono na 49,99 USD – w tradycyjnym pay-per-view (płać i oglądaj) i Trillerze, wschodzącej platformie mediów społecznościowych. Ich właściciele nabyli wyłączne prawa do 10-częściowego serialu dokumentalnego o tym wydarzeniu i ponoć zapłacili ponad 50 milionów dolarów za prawa do jego przeprowadzenia.

Podczas tego samego wieczoru kontrowersyjna gwiazda YouTube'a Jake Paul zmierzy się z emerytowaną gwiazdą NBA, trzykrotnym mistrzem konkursu wsadów, Nate'em Robinsonem. Zapowiadane są też inne bokserskie niespodzianki i występy muzyczne.

Ale i tak najważniejszy w tej układance jest Tyson. To on sprawia, że sięgnięto tak daleko w przeszłość. Być może to początek „Wojen legend"?

Tylko kto miałby kusić nabywców pay-per-view? Owszem, walka Holyfield – Riddick Bowe przypomniałaby wielką historię, ale „Big Dady" jest dziś wrakiem człowieka, a Holyfield ma 58 lat. Młodsi są 49-letni Witalij Kliczko i Lennox Lewis (54 lata), ale czy chcieliby po 17 latach stoczyć rewanżowy pojedynek?

Tym bardziej, że walka Tysona z Jonesem Jr. może być wielkim rozczarowaniem, bo zawodowy boks to jednak nie jest sport dla starych ludzi.

Informacja, że takie starcie jest możliwe, uruchomiła lawinę. Od kiedy Tyson wrzucił do internetu krótki film z treningów i pokazał, że potrafi jeszcze dynamicznie wyprowadzać ciosy, rozpętała się burza. Pochwalił się też, że zrzucił kilkanaście kilogramów, co zresztą widać gołym okiem, i dał do zrozumienia, że szuka rywala na walkę pokazową. W pierwszej wersji pojawiło się nazwisko Evandera Holyfielda, co wywołało zrozumiałe zainteresowanie.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Boks
Boks. Polskie pięściarki wywalczyły kwalifikacje olimpijskie
Boks
Anthony Joshua nokautuje jak dawniej. Kto następnym rywalem?
Boks
Walka Joshua – Ngannou. Miliony na ringu w Rijadzie
Boks
Walka Fury - Usyk. Czekając na cud i szczęście
Boks
Znany polski bokser przyłapany na dopingu. Jest wieloletnia dyskwalifikacja