Informacja, że takie starcie jest możliwe, uruchomiła lawinę. Od kiedy Tyson wrzucił do internetu krótki film z treningów i pokazał, że potrafi jeszcze dynamicznie wyprowadzać ciosy, rozpętała się burza. Pochwalił się też, że zrzucił kilkanaście kilogramów, co zresztą widać gołym okiem, i dał do zrozumienia, że szuka rywala na walkę pokazową. W pierwszej wersji pojawiło się nazwisko Evandera Holyfielda, co wywołało zrozumiałe zainteresowanie.
Mike Tyson (50 zwycięstw – 6 porażek, 44 KO) był najmłodszym mistrzem świata wagi ciężkiej. Tytuł ten zdobył w 1986 roku, mając zaledwie 20 lat, w tamtych czasach jego nazwisko wymawiano z nabożnym lękiem. Budził grozę, był „Bestią" i „Żelaznym Mikiem", który nokautował jednego rywala za drugim.
Później przyszła sensacyjna porażka w Tokio z Jamesem „Busterem" Douglasem, kłopoty w życiu osobistym i trzyletni pobyt w więzieniu. Gdy wyszedł, nie był już tym samym Tysonem, choć znów nokautował i zarabiał krocie. Najwięcej, prawie 30 mln dolarów, gdy w rewanżowej walce w 1997 roku odgryzł kawałek ucha Holyfieldowi i został zdyskwalifikowany. Karierę skończył w 2005 roku w kiepskim stylu, przegrywając przed czasem z przeciętnym Kevinem McBridem. Wcześniej znokautował go Danny Williams.
Młodszy o trzy lata, 51-letni Roy Jones Jr. w latach 90. uważany był nie bez racji za geniusza boksu. W olimpijskim finale kategorii 71 kg w Seulu (1988) został haniebnie oszukany przez przekupnych sędziów, którzy sprezentowali zwycięstwo pięściarzowi z Korei Południowej, ale później długo rządził na zawodowych ringach, zdobywając tytuły w wagach średniej, superśredniej, półciężkiej i ciężkiej.
Ten ostatni wywalczył w marcu 2003 roku, wygrywając z Johnem Ruizem, i nigdy go nie bronił. Liczył wówczas na lukratywny pojedynek z Tysonem, ale do niego nie doszło, więc wrócił do wagi półciężkiej i tam został po raz pierwszy w karierze znokautowany przez Antonio Tarvera w ich rewanżowej walce.