Jedną z rekomendacji wypracowanych w ramach Komitetu Stabilności Finansowej może być wyższa stawka podatku bankowego od aktywów w walutach obcych. Bez zmian pozostałaby stawka dla aktywów złotowych – wynosiłaby nadal 0,44 proc. To kolejny pomysł mający skłonić banki do przewalutowania kredytów walutowych, głównie frankowych.
– Nie sądzę, aby nowa propozycja sama w sobie była wystarczającą motywacją – uważa Andrzej Powierża, analityk DM Citi Handlowego. – Aby tak się stało, koszt tej operacji musiałby być niższy od podatku. To zaś byłoby możliwe tylko wtedy, gdyby stawka podatku od aktywów frankowych była kilkakrotnie wyższa niż obecne, „uniwersalne" 0,44 proc. A im byłaby ona wyższa, tym większe ryzyko, że mogłaby zostać uznana za działanie niezgodne z unijnymi regulacjami – dodaje Powierża.
Dodaje, że przedstawioną rok temu prezydencką propozycję przewalutowania kredytów frankowych, opierającą się na tzw. kursie sprawiedliwym, można potraktować jako punkt wyjścia do porównania. Klienci nie zgodziliby się na przewalutowanie po warunkach gorszych niż według kursu sprawiedliwego, a w tym wariancie strata banków na tej operacji przekroczyłaby 20 proc. wartości portfela frankowego.
– Podniesiona do 1 proc. z 0,44 proc. stawka podatku oznaczałaby tylko 3-proc. zmniejszenie długu klientów, na co prawdopodobnie się oni nie zdecydują, bo to za mało. To kosztowałaby sektor prawie 900 mln zł dodatkowego podatku bankowego, zatem nie doprowadziłoby do przewalutowania, tylko do wyższych wpływów budżetowych z podatku – uważa Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy Securities.
Jego zdaniem 10-proc. zmniejszenie wartości kredytu to minimum tego, co banki muszą zaoferować, aby klienci zgodzili się na konwersję. – To jednak oznacza stawkę podatku w wysokości aż 2,3 proc. i roczny koszt dla sektora rzędu 16 mld zł, czyli równy rocznemu zyskowi – wylicza Jańczak.