Gruba skóra adwokata

Krytyka adwokatów, nawet bardzo ostra, jest nie tylko dopuszczalna, lecz również potrzebna – pisze Maciej Burda, przedstawiciel palestry

Publikacja: 20.09.2008 08:23

Gruba skóra adwokata

Foto: Rzeczpospolita, Paweł Gałka

Red

W ostatnim czasie część środowiska adwokackiego potępiła działania rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego, który nie waha się ostro krytykować przedstawicieli korporacji. Na kanwie jednej z jego wypowiedzi sformułowano nawet prywatny akt oskarżenia, zarzucając zniesławienie. Jakkolwiek niektóre wypowiedzi Janusza Kochanowskiego wyjątkowo mnie irytują, to w tym sporze jestem po jego stronie.

Jest dla mnie oczywiste, że adwokat angażujący się w głośny proces musi się liczyć z krytyką, nieprzychylnymi komentarzami, z tym, że stanie się wrogiem publicznym. Kiedy bronię osoby oskarżonej o wielokrotne morderstwa, to nie oczekuję, że opinia publiczna będzie mi kibicować. Nie wykluczam ostrych słów, do których – jak sądzę – wszyscy mają prawo. Przecież nawet w takiej sprawie nie zrezygnuję z wybiegów formalnych, co postronnemu obserwatorowi może się wydawać nieczystą rozgrywką.

Tymczasem jeśli sąd przeoczy brak podpisu pod protokołem, nie pouczy świadka o obowiązku mówienia prawdy czy zapomni o niektórych dowodach, to wykorzystam wszystkie te okoliczności w celu uchylenia wyroku niekorzystnego dla klienta. Gdybym był „uczciwy” i zasygnalizował te błędy sądowi pierwszej instancji, to sprawy nie trzeba byłoby rozpoznawać od początku.

Ja “uczciwy” na pewno nie będę, ale jednocześnie nie zdziwię się, jeśli ktoś nazwie mnie czarną owcą palestry czy pomocnikiem mordercy.

Każdy obserwator procesu ma do tego prawo i może prezentować opinie w sposób sobie właściwy. Jeśli dla kogoś jest to bolesne, to niech zajmie się obsługą biznesu.

Ostatnio adwokat Rafał Wypiór, występując w procesie niegdysiejszego ministra sprawiedliwości, wywiódł pogląd, że żyjemy w demokracji medialnej, gdzie wszystko jest relacjonowane i komentowane nie tylko przez dziennikarzy, lecz również w blogach polityków, wypowiedziach internautów. Uwzględniając te okoliczności, uczestnik debaty publicznej może radykalizować język sporu, posługiwać się przesadą, gdyż poetyka relacji prasowych i postprasowych (komentarze internautów, blogi) jest często bardzo ostra. Obrywa każdy, kto, choćby przez przypadek, zostanie zassany w medialny przekaz. Dotyczy to również adwokatów, którzy stają w świetle jupiterów, i nie widzę powodów do immunitetu.

Obrońca w procesie karnym musi akceptować ostrą krytykę, bo często ma zaburzoną ocenę własnych poczynań. Trudniej dostrzec mu niestosowność czy nawet naganność zachowania. Wszak pomaga człowiekowi, który w bezpośredniej relacji wcale nie zachowuje się jak szef mafii, bezwzględny handlarz narkotykami czy morderca. Najczęściej ma żonę i małe dziecko, które kiepsko znosi nieobecność taty w domu.

Oskarżony widziany “od kuchni” to najczęściej miły człowiek, który twierdzi, że nawet jeśli zbłądził, to teraz wszystko będzie inaczej. W takiej sytuacji bardzo łatwo o poszukiwanie kontrowersyjnych rozwiązań w celu ratowania klienta. Proces motywacyjny jest uwarunkowany potrzebą pomocy jednostce, nie zaś potrzebą współuczestnictwa w realizowaniu idei sprawiedliwości. Adwokatowi łatwiej zatem realizować interes klienta kosztem interesu ogółu, bo klient jest miły, ma cierpiącą rodzinę i albo mówi, że jest niewinny, albo że to się już więcej nie powtórzy.

Tymczasem wymiar sprawiedliwości jest zimny, bezduszny i materializuje się w smutnym, szarym budynku sądu... Kiedy adwokat dąży na przykład do nieuzasadnionego przedłużenia procesu albo zezwala klientowi na takie działania, to niejednokrotnie przekracza granice gry procesowej właśnie z powodu braku stosownego stopnia samoświadomości. Reagując na słowa krytyki, trzeba o tym pamiętać. Dziennikarze, osoby publiczne, najróżniejsi komentatorzy inaczej widzą proces, a ich postrzeganie rzeczywistości nie jest zaburzone relacją z klientem. Mogą mieć rację i warto poznać ich stanowisko.

Adwokaci muszą się również pogodzić z tym, że ich zawód sprzyja powstawaniu sytuacji, w których dokonanie wyboru będzie bardzo trudne, a każda decyzja może być przedmiotem publicznej debaty, w której padną ostre słowa. Adwokaci „frontowi”, którzy zajmują się prowadzeniem procesów cywilnych i karnych, mają takich problemów mnóstwo.

Przykład z mojej praktyki: wspólnik sprawcy prosi o zajęcie się sprawą aresztowanego już towarzysza i płaci mi za to. Przychodzę do aresztu i dowiaduję się, że mój nowy klient już obciążył tego, który właśnie zapłacił mi wynagrodzenie. Co czynić w takiej sytuacji? Czy ujawnić zleceniodawcy, że wkrótce zostanie zatrzymany, i umożliwić ewentualną ucieczkę, czy przez zaniechanie trzymać stronę prokuratora? Jeśli ujawnię pozyskane informacje i dzięki temu przestępca się ukryje, a sprawą zainteresują się media, to niewątpliwie posypią się skrajnie niekorzystne komentarze. Jeśli zaś będę milczał, to człowiek może trafić do więzienia.

Każda decyzja adwokata może być przedmiotem publicznej debaty, w której padną ostre słowa

Mając niegdyś taki dylemat, podjąłem ryzyko przekazania informacji

, mimo że śledztwo pozostawało w polu zainteresowania dziennikarzy. Liczyłem, że uda mi się nakłonić klienta do dobrowolnego stawiennictwa w prokuraturze, do czego ostatecznie doszło. On zachował wolność, ja zaś nie zostałem „medialnym pomocnikiem przestępcy”. Miałem świadomość, że moje postępowanie może spowodować, delikatnie rzecz ujmując, zakończenie kariery, postawienie zarzutu utrudniania postępowania i publiczną infamię. Wiedziałem też, że w razie wpadki będę krytykowany w ostrych słowach i nie zakładam, bym miał do kogokolwiek pretensje.

Podobne problemy to codzienność. Czy jeśli wiem, że klient symuluje chorobę a dzięki temu karalność zarzucanego mu przestępstwa ulegnie przedawnieniu, to mam go nakłaniać do odstąpienia od tej niecnej aktywności? Czy wiedząc, że świadkowie są zastraszani, mam temu zapobiegać?

Jak się zachować, kiedy mój klient fałszywie pomawia inne osoby, by wyjść z aresztu? Przecież nie będę torpedował takich działań i muszę nadal pomagać ludziom podejmującym te naganne działania. Trzeba się pogodzić z tym, że ze względu na specyfikę wykonywanego zawodu mogę być stawiany w jednym szeregu z niegodziwcami, jednakże postrzegam to jako naturalne koszty działalności adwokackiej. Co więcej, uważam, że jeśli jestem jedynie świadkiem utrudniania procesu i nie wspieram tego typu praktyk, to nie mam sobie nic do zarzucenia. Nie zdziwię się jednakowoż, jeśli i ten mój pogląd stanie się przedmiotem szyderczych komentarzy.

Trzeba też pamiętać, że pomyłki stale towarzyszą adwokatom prowadzącym praktykę sądową. W każdej, nawet najdroższej i najbardziej renomowanej kancelarii zdarzają się błędy, niedociągnięcia, kiepskie wystąpienia, błędnie opracowane strategie postępowania. Jeśli sytuacje takie mają miejsce w procesie, którym interesuje się opinia publiczna, to postępowanie adwokata będzie komentowane czy nawet wyśmiewane. Jeśli błąd będzie tkwił w strategii prowadzenia procesu, doborze argumentacji, to adwokat zazwyczaj będzie się czuł pokrzywdzony nieprzychylnymi komentarzami prasy, bo przecież dochował należytej staranności i w jego ocenie krytyka jest niesprawiedliwa. Z tym również trzeba się jednak pogodzić.

Ostre słowa rzecznika praw obywatelskich, który komentował działania obrońców w tzw. procesie FOZZ, stały się przyczynkiem do dyskusji, której niewątpliwie brakuje. Tymczasem studium przypadków, głosy różnych osób z różnych środowisk mogą być bardzo pomocne w podejmowaniu decyzji w przyszłości.

Nawet jeśli forma krytyki budzi sprzeciw, to korzyści znacznie przewyższają koszty.

Publiczna wymiana zdań podniesie standardy praktyki zawodowej i uchroni nas przed błędami w przyszłości. Poza tym, moim zdaniem, adwokat w niektórych sytuacjach, kiedy zajmuje się sprawą budzącą emocje, powinien być traktowany jak osoba publiczna. Musi mieć zatem grubszą skórę i tolerować ingerencję w dobra osobiste w zakresie, w jakim nie byłoby to dopuszczalne w wypadku zwykłego obywatela. Dyskusja jest bowiem jedyną formą edukacji, jak postępować w przypadkach etycznie trudnych.

W mojej ocenie publiczne wystąpienia Janusza Kochanowskiego krytykujące korporacyjnych kolegów były potrzebne, nawet jeśli krytyka ta nie była merytorycznie uzasadniona.

Sądzę też, że nie byłoby dobrze, gdyby w przyszłości ktokolwiek w obawie przed sankcją karną powstrzymywał się od komentowania działań adwokatów.

W ostatnim czasie część środowiska adwokackiego potępiła działania rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego, który nie waha się ostro krytykować przedstawicieli korporacji. Na kanwie jednej z jego wypowiedzi sformułowano nawet prywatny akt oskarżenia, zarzucając zniesławienie. Jakkolwiek niektóre wypowiedzi Janusza Kochanowskiego wyjątkowo mnie irytują, to w tym sporze jestem po jego stronie.

Jest dla mnie oczywiste, że adwokat angażujący się w głośny proces musi się liczyć z krytyką, nieprzychylnymi komentarzami, z tym, że stanie się wrogiem publicznym. Kiedy bronię osoby oskarżonej o wielokrotne morderstwa, to nie oczekuję, że opinia publiczna będzie mi kibicować. Nie wykluczam ostrych słów, do których – jak sądzę – wszyscy mają prawo. Przecież nawet w takiej sprawie nie zrezygnuję z wybiegów formalnych, co postronnemu obserwatorowi może się wydawać nieczystą rozgrywką.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Sądy i trybunały
Ważna opinia z TSUE ws. neosędziów. Nie spodoba się wielu polskim prawnikom
Sądy i trybunały
Będzie nowa ustawa o Sądzie Najwyższym. Ujawniamy plany reformy
Matura i egzamin ósmoklasisty
Matura i egzamin ósmoklasisty 2025 z "Rzeczpospolitą" i WSiP
ZUS
Kolejny pomysł zespołu Brzoski: ZUS rozliczy składki za przedsiębiorców
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Prawo w Polsce
Od 1 maja rusza nowy program bezpłatnych badań. Jak z niego skorzystać?
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne