– Rozumiem, że prokuratura jest niezależna. Ale żeby aż tak? – dziwi się Eugeniusz Kłopotek z PSL.
Problem wziął się stąd, że w toku prac nad rozdzieleniem urzędu ministra sprawiedliwości od prokuratora generalnego posłowie nie pomyśleli o zobowiązaniu prokuratury do reagowania na interwencje poselskie. Efekt: od roku prokuratorzy nie muszą na nie odpowiadać.
Posłowie widzą w tym ograniczenie ich kontroli nad instytucjami państwa. Jak wyjaśnia Kłopotek: – Ludzie, którzy przychodzą do mnie ze skargami na prokuraturę, żalą się zwykle na opieszałość lub tendencyjność w prowadzeniu postępowania. Interwencja poselska polega na wysłaniu do prokuratury pisma i kserokopii skargi. W piśmie poseł prosi o rozpatrzenie jej i poinformowanie o sposobie jej załatwienia. Odkąd doszło do rozdziału, dostajemy odpowiedzi: "Prokuratura nie jest zobowiązana do udzielania jakichkolwiek informacji".
– Czasem odpowiadają, czasem nie – mówi Beata Kempa z PiS. – Ale trudno się dziwić, gdy nie reagują, bo nowe prawo nie daje im takiej podstawy.
Jednak samo kierownictwo prokuratury nie jest zgodne w tej sprawie. Jak relacjonował "Rz" poseł z Komisji ds. Zmian w Konstytucji, w środę na jej posiedzeniu prokurator generalny potwierdził, że jego podwładni nie muszą udzielać odpowiedzi parlamentarzystom, choć Edward Zalewski, przewodniczący Krajowej Rady Prokuratury, stwierdził, że mogą to robić.