To sedno postanowienia Sądu Najwyższego.
Kwestia ta wynikła w sprawie dyscyplinarnej Moniki J., młodej adwokatki z Dolnego Śląska. W jednej ze spraw zaproponowała matce oskarżonego, że załatwi dla niego w miejscowej prokuraturze korzystne postanowienie w sprawie aresztu tymczasowego, a na poczet tej protekcji wzięła 3,5 tys. zł. Adwokatka twierdzi, że została skazana na podstawie pomówień mało wiarygodnej osoby. Miała też postępowania dyscyplinarne: Sąd Dyscyplinarny przy Izbie Adwokackiej we Wrocławiu skazał ją na zawieszenie w czynnościach zawodowych na cztery lata, a na skutek apelacji rzecznika dyscyplinarnego adwokatów oraz ministra sprawiedliwości Wyższy Sąd Dyscyplinarny przy NRA zaostrzył karę, orzekając wydalenie z adwokatury.
Obrońca obwinionej Dagmara Gruszecka przekonywała SN, że kara zawieszenia w wykonywaniu zawodu jest odpowiednio dolegliwa i na kilka lat wyklucza skazaną z zawodu, chroni potencjalnych klientów, więc wydalenie z adwokatury jest zbędne.
– To bardzo surowa kara, ale też delikt jest poważny – mówiła z kolei mec. Maria Adamska-Kolupa, zastępca rzecznika dyscyplinarnego przy NRA.
SN się z tym zgodził.