O śmierci adwokata poinformowała we wtorek rano w mediach społecznościowych jego małżonka, mec. Barbara Kondracka, a także stołeczna Okręgowa Rada Adwokacka i Naczelna Rada Adwokacka.Zmarły był członkiem palestry od 1972 r. Aplikował u adwokatów Zygmunta Branickiego i Krzysztofa Łady-Bieńkowskiego, ale jak sam kiedyś wyznał, nie miał swego zawodowego mistrza i zawsze starał się być sobie sterem, żeglarzem i okrętem.
Wymarzony patron
Niemniej dla swoich aplikantów – a są wśród nich wielkie sławy – był niezrównanym mistrzem. A wśród kandydatów na aplikantów mógł wybierać, bo chętnych było wielu. O tych, którzy uczyli się rzemiosła pod jego okiem, jak mec. Radosław Baszuk, mówiło się potem, że gdy przemawiają, to „mówią Kondrackim". Zresztą, jak wspomina zmarłego adwokat Grzegorz Kucharski, jego sądowych przemów słuchały przez kolejne lata całe grupy poszczególnych roczników aplikanckich.
Specjalizował się w prawie karnym, choć bywało, że stawał też w procesach cywilnych. To jednak rzadkość. Na jego pomoc mogli liczyć oskarżeni, których bronił przed najcięższymi zarzutami. Nieraz z sukcesem, jak np. w przypadku polskiego oficera z kontyngentu w Afganistanie oskarżonego z innymi żołnierzami o zbrodnię wojenną zabójstwa cywilów w Nangar Khel. – Doszło do tragicznego błędu, a nie zbrodni. To nie jest żadna misja stabilizacyjna, jak nazwali ją pokrętni politycy, lecz wojna, w której polscy żołnierze występują bez żadnych ograniczeń co do terytorium działania ani zakresu użycia broni – mówił w sądzie Kondracki. – Amerykanie błędy swoich żołnierzy traktują z wyrozumieniem, a my robimy z naszych bandytów (...) Jedni wracają w trumnach, a inni w kajdanach. Gdyby oskarżeni wrócili w trumnach, mieliby pogrzeb z honorami i wszystko byłoby w porządku – wskazywał. Taki też był ostateczny wyrok Sądu Najwyższego w tej sprawie: nie zbrodnia, lecz źle wykonany rozkaz, za który wymierzono kary pozbawienia wolności w zawieszeniu.
Bronił także w procesach członków mafii pruszkowskiej. – Bo taka jest rola adwokata, by bronić. Żeby odmówić obrony, trzeba mieć ważne powody, nie wystarczy przekonanie, że ktoś jest złym człowiekiem – wyjaśniał dziennikarzom na sądowym korytarzu.
Opinia skutecznego karnisty zachęcała dziennikarzy, by prosić mecenasa Kondrackiego o komentarze do kolejnych zmian prawa czy zapadających wyroków sądowych. W jego wypowiedziach nie brakowało anegdot z jego barwnego życia.