Przy lekturze artykułu Marka Domagalskiego http://www.rp.pl/artykul/96345.html„Czy prokurator musi zarabiać tyle co sędzia” („Rz” z 22 lutego) raduje świadomość, że w demokracji można zarówno powiedzieć, co się myśli, jak i dowiedzieć się, co ktoś myśli na dany temat. Mina natomiast rzednie, kiedy się czyta o całkiem niedemokratycznych postawach wobec wymysłu Fenicjan, zwłaszcza jeśli są to postawy nieodłącznych towarzyszy prokuratorów, czyli sędziów.
Owszem, urząd sędziego to nie tylko zaszczyt, ale i źródło utrzymania. Nie podlega również dyskusji, że Rzeczpospolita będzie szczęśliwsza, gdy zawód sędziego stanie się koroną profesji prawniczych. Tak, gdy się stanie, bo na razie – szczerze mówiąc – nie jest. Do godności sędziego nadal pretenduje się już po aplikacji i asesurze, które trwają niewiele dłużej niż w prokuraturze. Co innego w krajach, w których sędzią zostaje się np. dopiero po dziesięciu latach terminowania w roli adwokata czy prokuratora.
Zanim więc nastąpi akt koronacji, sędziowie i prokuratorzy powinni wystrzegać się niczym diabeł święconej wody sposobu zawiadywania kiesą państwową, któremu przyświeca maksyma divide et impera. Jest to bowiem sposób tyleż oszczędny, co zdolny poróżnić towarzysza z towarzyszem. Funkcję zawiadowcy spełnia przy tym władza wykonawcza.
Argument przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa, jakoby za „oderwaniem” systemu wynagrodzeń prokuratorów od wynagrodzeń sędziowskich w równorzędnych jednostkach organizacyjnych sądów przemawiało podobieństwo profesji sędziowskiej do piramidy: im wyższy szczebel, tym mniej sędziów, też wydaje się nie wiedzieć skąd wzięty. Niechaj przemówią liczby. Według danych z dnia publikacji komentowanego artykułu obsada etatów prokuratorskich przedstawiała się następująco: prokuratury rejonowe – 3534, prokuratury okręgowe – 1416, prokuratury apelacyjne – 324, i Prokuratura Krajowa – 60 osób. Na koniec 2007 r. etaty sędziowskie obsadzało zaś odpowiednio: w sądach rejonowych – 5671, okręgowych – 2506, apelacyjnych – 454, i w Sądzie Najwyższym – około 80 osób. Dlaczego zatem w zawodzie prokuratora, obsługującym przecież także postępowanie przed dwuinstancyjnymi sądami administracyjnymi oraz Trybunałem Konstytucyjnym, nie dostrzega się złotodajnej piramidy?
Z kolei argument o sędziach, którzy do prokuratury przeszli dla awansu, jest po prostu nie na miejscu. Takich szczęśliwców da się policzyć na palcach jednej ręki i wymienić bodaj z nazwiska. W przeciwieństwie do prokuratorów skutecznie walczących o togę sędziowską dla idei. Idąc tym tropem, zabrniemy w ślepy zaułek. Ktoś krewki gotów zapytać: a któż to, sędzia czy prokurator, może zostać wiceministrem na podstawie art. 98 § 6 prawa o ustroju sądów powszechnych?