Dla zawodu sędziego, prokuratora i referendarza liczbę szkolących się będzie ustalał minister sprawiedliwości. A dla aplikacji adwokackiej, radcowskiej i notarialnej same korporacje. Takie są założenia rządowego projektu reformy zawodów prawniczych, do którego dotarła „Rz” (projekt w pliku PDF).
Ma być wprowadzony w życie od listopada 2009 r. Został już zaakceptowany przez Komitet Rady Ministrów i rekomendowany rządowi. Plany są zaskakujące, bo zupełnie co innego wcześniej zapowiadał Donald Tusk. Założenia do ustawy zawierają zasady wyznaczania minimalnej liczby osób, które mogą być przyjęte na daną aplikację. Projekt przewiduje także wprowadzenie jednolitych egzaminów państwowych na wszystkie aplikacje. Będzie to test. Osoba, która zda egzamin, ale z powodu braku miejsc nie zostanie przyjęta, będzie mogła zdawać inny egzamin. Jeżeli udowodni w ten sposób, że posiada wiedzę praktyczną, będzie mogła zostać doradcą prawnym. Obecnie żadne egzaminy dla doradców nie są wymagane. Na rynku działa ich około 10 tysięcy. Konkurują z adwokatami i radcami głównie ceną.
O tym, ile osób dostanie się na aplikacje, zdecydują korporacje prawnicze wspólnie z ministrem
Zbigniew Ćwiąkalski w rozmowie z „Rz” twierdzi, że wprowadzenie limitów wcale nie ograniczy dostępu do rynku młodym prawnikom.
– Nabór będzie prowadzony w sposób racjonalny, w zależności od rzeczywistych potrzeb i możliwości szkoleniowych samych korporacji. Szkolenie aplikacyjne to przede wszystkim zdobywanie wiedzy praktycznej, na jednego patrona nie może więc przypadać 20 aplikantów – podkreśla minister.