Adwokatura: szlachectwo zobowiązuje

O ile nie można mieć pretensji do adwokata, że podjął się obrony odrażającego indywiduum, o tyle zupełnie odrębnym zagadnieniem jest sposób prowadzenia tej obrony – pisze Stanisław Zabłocki, sędzia Sądu Najwyższego

Publikacja: 18.09.2008 07:30

Adwokatura: szlachectwo zobowiązuje

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Red

W związku z wywiadem rzecznika praw obywatelskich („Zadziałał mechanizm solidarności zawodowej") dyskusja na temat roli prawników, w szczególności adwokatów, zapoczątkowana na kolumnach „Opinie”, w naturalny sposób przeniesiona została i na żółte strony. Wskazuje ona, jak wiele nieporozumień narosło wokół paru kwestii fundamentalnych dla prawidłowego funkcjonowania adwokatury, a przez to i wymiaru sprawiedliwości. W dyskusji tej nie powinno zabraknąć głosu przedstawiciela zawodu na co dzień stykającego się z pracą adwokatów, czyli sędziego.

Mam oczywiście świadomość, że włączanie się w ten dyskurs niesie ze sobą niebezpieczeństwa. Już Dick w czwartym akcie „Króla Henryka VI” Szekspira serwował łatwą receptę na uzdrowienie nieprawości tego świata: „Na początek zabijmy wszystkich prawników”.

Także dziś zarzuty korporacjonizmu, alienacji środowiskowej polegającej na niedostrzeganiu spoza suchych paragrafów tkanki życia społecznego, stawiane są przecież wszystkim prawniczym profesjom. Niemniej nie mogę być posądzony o zabieranie głosu we własnej sprawie, gdyż na poziomie etyki sytuacyjnej – a na tej właśnie płaszczyźnie rozgorzał spór – ze względu na odmienne role zawodowe występują nieusuwalne różnice między prawniczymi etykami korporacyjnymi.

Na wstępie stanę w obronie tych, którzy bronią, i to niezależnie od tego, kogo bronią. Stawianie adwokatowi zarzutu, iż podjął się reprezentowania X, choć to typ spod ciemnej gwiazdy, świadczy o całkowitym braku zrozumienia dla historycznej, ale także współczesnej roli adwokatury. To, że takie zarzuty wcale nierzadko pojawiają się w środkach przekazu, dowodzi niskiej kultury prawnej nie tylko przeciętnego Kowalskiego. Rzecz bowiem zarówno w tym, iż w cywilizowanych systemach każdy ma prawo do fachowej reprezentacji interesów prawnych, a w sprawach karnych o szczególnej wadze lub skali trudności nie bez głębokich racji przepisy przewidują wręcz obowiązek posiadania przez oskarżonego obrońcy: ktoś zatem tę rolę musi pełnić. Także w tym, że doświadczony sędzia wie, iż rzetelny obrońca nie tylko gwarantuje komfort psychiczny oskarżonego, ale także stanowi swoisty wentyl bezpieczeństwa dla sędziego, iż oto nie pominie niczego istotnego z punktu widzenia oceny konkretnego czynu i jego sprawcy. Bo jeśli sam ich nie dostrzeże, okoliczności te wskaże obrońca.

Rzecz wreszcie i w tym, że sala sądowa jest swoistym mikroświatem, w którym oskarżyciel i obrońca odgrywają role konfliktowe: jeden bezecnika oskarża, i ta rola jest przez społeczeństwo doceniana, drugi bezecnika broni, co spotyka się z całkiem niezasłużoną repulsją, jeśli zważyć spostrzeżenie wybitnego etyka prof. Lazari-Pawłowskiej, że „konflikt bywa czynnikiem zachowania równowagi aksjologicznej w społeczeństwie i jego funkcjonalnej sprawności”. Dlatego normy korporacyjne najczęściej przewidują, że adwokat może odmówić udzielenia pomocy prawnej tylko z ważnych powodów. Przyjmuje się, że w zasadzie tylko w sytuacji, którą moglibyśmy nazwać klauzulą sumienia.

Wypada podkreślić, że to nie sam sprawca, lecz niepowtarzalne okoliczności jego czynu muszą tak dalece zaburzać akceptowany przez określonego adwokata porządek moralny, iż – w jego ocenie – nie znajdzie on w sobie siły, by należycie wypełnić obrończe obowiązki. Także w takich wypadkach powinien on jednak prowadzić obronę w sposób najstaranniejszy z możliwych, jeśli sąd wyznaczy go na obrońcę z urzędu i nie uwzględni prośby o zwolnienie z tego obowiązku (odrębną kwestią jest, czy sąd może odmówić takiej prośbie, gdy adwokat powołuje się na względy sumienia; zapewne powinno do tego dochodzić tylko wtedy, gdy z uwagi na charakter czynu należałoby się liczyć z tym, iż znalezienie obrońcy w ogóle będzie bardzo trudne).

Przywołajmy przykład adw. Stanisława Hejmowskiego (późniejszego nieustraszonego obrońcy w procesach poznańskiego Czerwca), który wyznaczony został na obrońcę z urzędu gauleitera Arthura Greisera. Zwrócił się on do Najwyższego Trybunału Narodowego z prośbą o zwolnienie z tej funkcji, powołując się na ciężkie krzywdy, jakich doznała jego rodzina i on sam z rąk faszystowskich oprawców. Gdy jednak odrzucono jego prośbę, wzniósł się na szczyty prawniczej maestrii, konstruując linię obrony, która uczyniła ze sprawy Greisera klasyczną hard case. Przyznajmy, że jest coś heroicznego w takiej postawie. Słusznie zatem adwokaci podkreślają, że szlachectwo ich zawodu polega między innymi na niesieniu pomocy tym, od których wszyscy się odwrócili. Wypada już w tym momencie podkreślić, że szlachectwo zobowiązuje.

O ile zatem nie można mieć pretensji do adwokata, że podjął się obrony nawet we wzbudzającej abominację sprawie, o tyle zupełnie odrębnym zagadnieniem jest, w jaki sposób, chciałoby się wręcz rzec: w jakim stylu, tę obronę prowadzi. Doświadczenia sądowej sali nie pozwalają mi, niestety, na kontynuację artykułu w korzystnej dla adwokatów tonacji. Przedtem jednak dwa wyraźne zastrzeżenia. Po pierwsze, że krzywdzące dla wielu przedstawicieli palestry byłoby wysnuwanie z dalszego wywodu wniosków o charakterze uogólniającym. Po drugie, że wywód ten prowadzony będzie w płaszczyźnie abstrakcyjnej i wszelkie ewentualne podobieństwa z realiami konkretnej sprawy, która ewokowała wymianę opinii między RPO i adwokatami, będą czysto przypadkowe, ponieważ akt tej sprawy nie znam, a sędziowska ostrożność nakazuje mi wstrzemięźliwość w ocenach stanów, których sam nie zbadałem.

Tym, co najbardziej w ostatniej dobie zdumiewa w adwokackich postawach na sądowych salach, a co w nader oczywisty sposób znalazło wyraz także w wypowiedziach przedstawicieli palestry w dotychczasowej dyskusji, jest niezachwiane przekonanie, że jedyną godną akceptacji miarą ich postaw powinna być skuteczność. Dla zapewnienia owej skuteczności usprawiedliwione jest zaś np. wprowadzanie do procesu różnorodnych tzw. technik obstrukcyjnych, byle tylko zadziałały w interesie klienta. Wszelkie już granice dobrego smaku przekroczyło zaś porównanie takiej postawy do pryncypialnej obrony – przez adwokatów występujących w procesach stanu wojennego – fundamentalnego zakazu retroakcji ustawy karnej.

Zwolennicy poglądu, iż w działaniu obrońcy cel uświęca środki, w najbardziej oczywisty sposób odrywają się od chlubnych korzeni swego zawodu. Jednocześnie strzelają gola do własnej bramki w meczu toczonym na sąsiednim boisku, w którym to spotkaniu walczą, zresztą słusznie, o monopol reprezentowania oskarżonych przed sądem, posługując się argumentem, że nie można tej zaszczytnej roli powierzyć pokątnym doradcom czy nawet osobom z wykształceniem prawniczym, ale nieobeznanym z profesjonalnym etosem.

Przypomnijmy, że już Molier w „Chorym z urojenia” przeciwstawiał prawość i sumienność zawodową adwokatów krętackim wybiegom nieuczciwych prawników – doradców (hommes de loi), stwierdzając, że tylko ci ostatni, a nie adwokaci, „znają sposoby, aby zgrabnie prześliznąć się obok prawa i dać rzeczy niedozwolonej cechy legalności”. Powtórzmy więc po raz drugi, ale nie ostatni: noblesse oblige.

Piewcom teorii skuteczności, władającym angielskim, chętnie poleciłbym też lekturę znakomitej książki Shaffera i Cochrana „Lawyers, Clients and Moral Responsability”, w której autorzy opisują kilka typów relacji prawnik – klient. Odnaleźliby w swych poglądach niechybne odniesienia do modelu, który w przekładzie dosłownym określić należy mianem prawnik-najęta strzelba (the lawyer as hired gun), ale w translacji luźniejszej, lecz bardziej oddającej istotę rzeczy, mianem prawnik-najemnik, a może nawet prawnik-niewolnik. W relacji tej liczy się li tylko interes i życzenia klienta. Cele, metody, wszelkie kroki procesowe prawnika są zdominowane i kontrolowane przez klienta. Wyborów i decyzji moralnych dokonuje klient, a prawnik jest posłusznym, choć – z zawodowego punktu widzenia – bardzo sprawnym i skutecznym narzędziem jego działania. Nie sądzę, aby ceniący swój zawód adwokat z odkrycia takiego podobieństwa był zadowolony.

Do przewartościowania poglądów głoszonych przez niektórych dyskutantów mógłby też się przyczynić powrót do źródeł i sięgnięcie do studium legendarnego dziekana Rady Adwokackiej w Paryżu Fernanda Payena „O powołaniu adwokatury i sztuce obrończej”, z której dowiedzieliby się m. in., że „lojalność jest najpierwszym i najważniejszym przykazaniem, jakie obowiązuje adwokata przed sądem”, oraz że „wszędzie istnieje człowiek i jego wartość; jego zdolność zawodowa i zręczność techniczna, której możliwym nadużyciom zapobiec może jedynie wysoka wartość moralna”.

Lojalność jest najpierwszym i najważniejszym przykazaniem, jakie obowiązuje adwokata przed sądem

Niezbędne jest w tym miejscu także przywołanie fundamentalnej pracy polskiego adwokata Jana Ruffa (zresztą tłumacza Payena) „Dyscyplina adwokatury”, w której przytacza on bogate przedwojenne orzecznictwo dyscyplinarne m.in. w wypadkach bezkrytycznego spełniania zleceń lub życzeń klienta oraz poświęcania godności stanu i etyki zawodowej dla ratowania klienta. Sądzę, że nie zdezaktualizowało się ono także w dzisiejszych czasach, skoro § 43 uchwalonego w 1998 r. i nadal obowiązującego kodeksu etyki adwokackiej stanowi nie tylko o tym, że adwokat jest zobowiązany do obrony interesów swego klienta nie tylko „w sposób odważny”, ale „i honorowy” oraz „przy zachowaniu należytego sądowi i innym organom szacunku”. Okazuje się zatem, że szlachectwo zobowiązuje także tu i teraz.

Na końcu wypada odpowiedzieć na argument, że to ustawodawca powinien dbać o szczelność systemu, która uniemożliwiłaby stosowanie przez adwokatów technik obstrukcyjnych. Niestety, przy odpowiednim stopniu zręczności, który jedni nazwą zawodową skutecznością, a inni profesjonalnym krętactwem, najdoskonalszy sposób uregulowań nie stanowi zabezpieczenia niezawodnego. Przypomnieć też należy losy „dużej” nowelizacji kodeksu postępowania karnego w 2003 r. Grono ekspertów pod kierownictwem prof. Stanisława Waltosia właśnie po to, by przeciwdziałać instrumentalnemu torpedowaniu przez niektórych adwokatów sprawnego toku procesów, zaproponowało trzystopniowy system zabezpieczeń. Po oprotestowaniu tych rozwiązań przez przedstawicieli NRA (możliwość wymierzania adwokatom za takie działanie kar porządkowych została uznana za „obraźliwą” dla adwokatury) na etapie prac w komisji sejmowej doszło do zawarcia dżentelmeńskiego porozumienia polegającego na wycofaniu przez ekspertów rekomendacji dla dwóch z przewidywanych rozwiązań i pozostaniu przy jednym tylko, za to akceptowanym przez NRA (przewidującym możliwość obciążenia adwokata kosztami postępowania w wypadku nieusprawiedliwionego niestawiennictwa). Jak się okazało, na późniejszym etapie prac, w których nie brali już udziału eksperci, lobby adwokackie zadbało, aby dżentelmeńsko dopracowane w komisji rozwiązanie nie zostało uchwalone, a w rezultacie upadło i ostatnie z projektowanych zabezpieczeń obstrukcyjnych. Niedowiarków odsyłam do dokumentacji prac parlamentarnych, stwierdzając na koniec raz jeszcze, tym razem ze smutkiem, iż eksperci byli przekonani, że szlachectwo zobowiązuje.

Skomentuj artykuł

W związku z wywiadem rzecznika praw obywatelskich („Zadziałał mechanizm solidarności zawodowej") dyskusja na temat roli prawników, w szczególności adwokatów, zapoczątkowana na kolumnach „Opinie”, w naturalny sposób przeniesiona została i na żółte strony. Wskazuje ona, jak wiele nieporozumień narosło wokół paru kwestii fundamentalnych dla prawidłowego funkcjonowania adwokatury, a przez to i wymiaru sprawiedliwości. W dyskusji tej nie powinno zabraknąć głosu przedstawiciela zawodu na co dzień stykającego się z pracą adwokatów, czyli sędziego.

Pozostało 95% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara