Pani prokurator Beata Mik wyraziła niepokój („[link=http://www.rp.pl/artykul/302703.html]Projekt ustawy o prokuraturze: legislacyjna kastracja[/link]”, „Rz” z 9 – 10 maja) wobec sposobu procedowania nad rządowym projektem ustawy o zmianie ustawy o prokuraturze. Autorka ma zastrzeżenia wobec trybu wprowadzenia zmian w projekcie i kwestionuje zasadność proponowanych przez posłów Klubu Parlamentarnego PO poprawek. Ze względu na wagę stawianych zarzutów pragnę się do nich ustosunkować.
[srodtytul]Nie tylko rozdzielenie urzędów[/srodtytul]
Pani prokurator trafnie zauważa, że „założeniem wiodącym projektu (…) było zerwanie z unią personalną przy piastowaniu funkcji prokuratora generalnego oraz ministra sprawiedliwości, a zatem odizolowanie prokuratorów od rządu i przez to uwolnienie ich od zgubnych dla demokratycznego państwa prawnego wpływów politycznych”.
Istotnie, zerwanie powiązań między bieżącą polityką a prokuraturą jest głównym założeniem projektu ustawy. Temu celowi ma służyć nie tylko rozdzielenie urzędów ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, ale także wprowadzenie kadencyjności oraz wysokich wymogów kwalifikacyjnych dla kandydata na prokuratora generalnego. Na szczególne podkreślenie zasługuje fakt, że proponowany tryb wskazywania kandydatów na prokuratora generalnego znacząco ogranicza wpływ polityków na prokuraturę. Prezes Rady Ministrów może bowiem wybierać tylko spośród dwóch kandydatów przedstawionych przez Krajową Radę Sądownictwa oraz Krajową Radę Prokuratorów.
[srodtytul]Konstytucyjne zadania[/srodtytul]