Nie ma najmniejszych wątpliwości, że aplikant adwokacki jest obrońcą w rozumieniu przepisów procedury karnej – uznał wczoraj Sąd Najwyższy.
Zabrali akta klienta
Wątpliwości, czy aplikant korzysta z takiej samej ochrony jak adwokat, wypłynęły kilka miesięcy temu w sprawie Tomasza Wróbla, ówczesnego aplikanta adwokackiego, dziś już adwokata. Podczas przeszukania mieszkania aplikant sam wskazał segregatory z dokumentami związanymi z obroną podejrzanego Ryszarda J. Ten zaś był klientem adwokata, którego zastępował właśnie Tomasz Wróbel.
Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (a poinformował ich o tym sam Wróbel) zabezpieczyli dokumenty, spakowali do kopert i przekazali do sądu. Zastosowali w ten sposób art. 225 § 3 kodeksu postępowania karnego. Stanowi on, że jeżeli oświadczenie osoby niebędącej obrońcą budzi wątpliwości, znalezione dokumenty trzeba przekazać do sądu. Nie uznali więc aplikanta za obrońcę w tej sprawie.
Adwokat wraz z aplikantem złożyli zażalenie na zatrzymanie dokumentów. Sąd rejonowy nie był pewien, co zrobić, więc poprosił o pomoc Sąd Najwyższy.
– To sprawa fundamentalna dla adwokatury – przekonywał wczoraj przed SN mec. Piotr Kruszyński reprezentujący Naczelną Radę Adwokacką. SN dopuścił go do udziału w sprawie jako amicus curiae, tzw. przyjaciela sądu.