Sądzę, że ok. 60–80 proc.
Chyba narazi się pan kolegom, mówiąc takie rzeczy...
Już dziś wiele osób jest na mnie ,,śmiertelnie" obrażonych. Niektórzy nie podają mi nawet ręki. Niektórzy przed wrześniowymi wyborami porównywali nas nawet do Samoobrony.
Tak o panach mówią?
Dziś już chyba nie. Ale pojawiają się różne inne porównania. Nie tylko negatywne. Na Facebooku pojawiło się hasło – jastrzębie z KAS przeciwko gołębiom z ORA. KAS to Koło Adwokatów Sądowych, z którego wywodzi się nasza inicjatywa. Wiem, że wielu osobom nie podobają się nasze pomysły. Dziekan straszył nawet postępowaniami dyscyplinarnymi.
I cały ten bój o obniżenie składki adwokackiej ?o 100 zł. Czy adwokatów rzeczywiście już dziś nie stać na płacenie ok. 200 zł miesięcznie?
Myślę, że stać. Ale chodzi o to, że to nie jest konieczne do prawidłowego funkcjonowania samorządu. Co roku do kasy izby wpływa około 12 mln zł. Nie widać jednak, żeby za te pieniądze dużo robiono. W wielu kwestiach jesteśmy daleko za samorządem radców prawnych, np. jeśli chodzi o informatyzację, nowe technologie, system szkolenia. A w tym samorządzie składka wynosi przecież 100 zł. W całym kraju – już z ubezpieczeniem odpowiedzialności cywilnej.
Straszy pan, że jeśli w adwokaturze nic się nie zmieni, to za rok, gdy radcy prawni będą mieli uprawnienia do występowania w roli obrońców w sprawach karnych, wiele osób ucieknie do tego samorządu. Rzeczywiście, widzi pan takie realne zagrożenie?
Teraz, gdy obniżyliśmy składkę, może już nie. Ale wcześniej ja sam się zastanawiałem, czy nie wpisać się na listę radców prawnych. Dodatkowe obciążenia wysoką składką nie są bez znaczenia, gdy na rynku jest coraz trudniej. Gdy ja zaczynałem, na aplikacji było 35 osób. Dziś to totalna masówka. Co roku przybywa kilka tysięcy adwokatów.
Chciałby pan ograniczenia napływu młodych?
Na aplikację powinni dostawać się ci, którzy reprezentują pewien poziom wiedzy. Dziś egzamin wstępny jest często bardzo łatwy, co może nie gwarantować odpowiedniego poziomu przyszłych adwokatów. Oczywiście to utrudnienie wpływałoby na pewne ograniczenie liczby przyjętych. Nie jestem jednak za wprowadzaniem limitów, tylko za podniesieniem progu wymaganej wiedzy.
Czy tu sam samorząd nie może po prostu zadbać o odpowiednie wykształcenie przyszłych adwokatów?
Oczywiście, jest tu też sporo do zrobienia. Docierają do nas głosy, że wielu aplikantów nie jest zadowolonych z poziomu szkolenia. Płacą za aplikację niemałe kwoty. Wykładowcy otrzymują 500 zł za godzinę. ?To nie są małe pieniądze i można im stawiać naprawdę duże wymagania.
Czy oprócz obniżenia składki ma pan jakieś inne pomysły na poprawę losu adwokatów?
Rynek jest coraz trudniejszy i nie widzę cudownej recepty. Każdy musi ciężką pracą walczyć o pozycję. Oczywiście są drobne rzeczy, w których samorząd mógłby ulżyć ?– zwłaszcza młodym adwokatom. Ja na początku drogi zawodowej korzystałem bardzo często z adwokackiej biblioteki. Monografie, komentarze są bowiem bardzo drogie. Została jednak spakowana do pudeł. Nie wiadomo dziś, co się z nią dzieje. Są także pomysły, by wspólnie wynegocjować korzystne ceny za dostęp do internetowych serwisów prawnych. Można by też, wzorem warszawskich radców prawnych, udostępnić młodym adwokatom pomieszczenia, w których mogliby np. spotykać się z klientami.
Czy spodziewa się pan, że w innych miastach też może dojść do takich oddolnych akcji obniżania składek?
W niektórych izbach proponują to same rady. Nie zawsze są to zmiany kosmetyczne. W Poznaniu np. obniżono składkę z 226 zł ?do 165 zł. Przy o wiele mniejszej liczbie adwokatów niż w Warszawie to poważna zmiana. Niewykluczone, że sami członkowie samorządu będą proponowali poważne obniżki. Coraz więcej młodych adwokatów jest sfrustrowanych sytuacją. Mają konkretne oczekiwania wobec władz palestry.
A co z wynagrodzeniami w Naczelnej Radzie Adwokackiej? Czy też powinny zostać zlikwidowane?
Uważam, że nie. Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej to jednak znacznie poważniejsza funkcja niż dziekan ORA. Reprezentuje adwokaturę podczas prac legislacyjnych, rozmów z ministerstwem, władzami sądowniczymi. Powinien dostawać wynagrodzenie. Tym bardziej że np. obecny prezes musi przyjeżdżać do Warszawy z Gdańska. Otrzymuje 9600 zł. To adekwatna kwota. Przypominam, że nasz dziekan do niedawna pobierał ok. 15 tys. zł.
Czy jeśli dojdzie do wcześniejszych wyborów ?w warszawskiej ORA, co chyba ciągle jeszcze nie jest wykluczone, będzie pan kandydował?
Chyba nie miałbym wyjścia, skoro deklaruję, że mogę pracować dla samorządu bez dodatkowych profitów pieniężnych.
Na stanowisko dziekana?
Jeśli mój projekt uchwały budżetowej uzyskał akceptację, to może mógłbym ubiegać się o funkcję skarbnika.
Czyli wyklucza pan start na stanowisko dziekana?
Nie. Najpierw musiałbym się zorientować, czy mam realne poparcie. W ostatnich wyborach nasza grupa poniosła porażkę, ?nie chciałbym tego powtarzać. To, że było poparcie dla mojego projektu uchwały finansowej, nie znaczy od razu, że ja miałbym szanse w takich wyborach.