Zakup nowych rzeczy poza Unią Europejską dla prywatnych osób wiąże się z określonymi obowiązkami celno-podatkowymi. Polscy turyści, którzy wracają np. z USA i mają duży bagaż, wolą część rzeczy nadać pocztą, niż płacić za nadbagaż. Nie zawsze mają świadomość, że taką przesyłką może się zainteresować organ celny.
Uważaj, co przesyłasz
Fiskusa i celników nie muszą się bać osoby, którym zabrakło miejsca w walizce. Jak wyjaśnia Piotr Tałałaj, rzecznik prasowy Izby Celnej w Warszawie, jeżeli w paczce są rzeczy osobiste, używane, łatwo będzie przekonać celnika, że to tylko pranie. Gdy jednak pocztą nadejdą nowe rzeczy, może się okazać, że trzeba zapłacić cło.
– Towary przesyłane przez turystów spoza UE podlegają takim samym obciążeniom celno-podatkowym jak inne formy obrotu towarowego – mówi Sylwester Witalis, doradca podatkowy, starszy konsultant w PwC.
Co prawda przepisy przewidują pewne zwolnienia, ale ściśle limitowane, zarówno jeśli chodzi o cło, jak i VAT. Zależą m.in. od tego, kto wysyła towar i kto go odbiera.
– Jeżeli turysta kupił towar np. w USA i sam nadał go pocztą, korzysta on co do zasady ze zwolnienia z cła, jeżeli jego wartość nie przekracza 150 euro, i ze zwolnienia z VAT, jeżeli jego wartość nie przekracza 22 euro – wyjaśnia Sylwester Witalis. – Jeżeli paczka została nadana np. przez osobę z rodziny do odbiorcy w Polsce, to limit wynosi tylko 45 euro (dla cła i VAT). Dla niektórych towarów, np. papierosów, limity są określane ilościowo.