Jest to wybór niespodziewany, ponieważ kardynał Jorge Bergolio nie był wymieniany wśród faworytów. Choć mówi się, że na poprzednim konklawe był drugi po kardynale Josephie Ratzingerze. Spodziewano się jednak, że następcą Benedykta XVI może zostać kardynał z Ameryki Południowej – żyje tam przecież czterdzieści procent katolików z całego świata.

Jest to kontynent kluczowy dla Kościoła katolickiego. Tam katolicyzm rozwija się prężnie, choć także nie bez problemów, a w Europie dotyka nas sekularyzacja i laicyzacja. Jako papież Kościoła powszechnego musi się zająć również Europą. Samo przyjęcie imienia Franciszek wskazuje na jego priorytety. Karynał Bergolio mieszkał skromnie, jeździł do katedry metrem, kiedyś obmył i ucałował stopy dwunastu chorym na AIDS.

Na Synodzie Biskupów mówił o pojęciu „komunii", która powinna charakteryzować biskupa, co oznacza, że biskup powinien trwać w komunii z Bogiem, dążąc do osobistej świętości, dbając o własną formację i dając świadectwo ubóstwa, jakiego domaga się dzisiejszy świat. Zwracał uwagę na to, że w Kościele powinna obowiązywać zasada pomocniczości. Stwierdził, że stosunki między centralnymi instytucjami Kościoła (np. Kurią Rzymską) a Kościołami lokalnymi lepiej opisuje pojęcie komunii, nie zaś kategorie zaczerpnięte z życia społeczności świeckich. A więc: komunia, służba, a nie władza. Wzywał Argentyńczyków do przestrzegania zasad sprawiedliwości społecznej, okazywania większej troski tym, którzy cierpią.