Powtórka finału Giganci i skazańcy

Klip „Gol de Iniesta" obejrzało w internecie kilkanaście milionów ludzi. Ci, którzy nie rozumieją futbolu, powinni zobaczyć siedmiominutowy spot zmontowany z komentarzy radiowych i telewizyjnych hiszpańskich dziennikarzy.

Publikacja: 09.06.2014 02:00

Była 116. minuta finałowego meczu mistrzostw świata, Hiszpania grała z Holandią w Johannesburgu, Arjen Robben nie wykorzystał doskonałej okazji i to Iker Casillas do tej pory był bohaterem narodowym numer jeden.

Ta akcja nie zapowiadała się wyjątkowo, ale niecelne podanie Fernando Torresa przejął Cesc Fabregas i znalazł drogę do Andresa Iniesty. Komentatorzy oszaleli, to nie był krzyk, to był ryk, wycie, śpiewanie hymnu, konkurs na najdłuższe „o" w wyrazie „gol". Iniesta przez następny sezon w Barcelonie rzadko kiedy grał pełne 90 minut, Pep Guardiola zdejmował go z boiska po to, by publiczność na każdym stadionie mogła wstać i podziękować mu za najważniejszą bramkę w historii hiszpańskiego futbolu. Takiego przyjęcia na wrogich obiektach nie miał chyba nikt inny wcześniej, wątpliwe, by zdarzyło się to w przyszłości.

Mistrzowie mają prawo być zmęczeni. Osiągnęli coś, co nie udało się dotąd nikomu. W 2008 roku zdobyli mistrzostwo Europy, dwa lata później po raz pierwszy wygrali mistrzostwa świata, a po kolejnych dwóch latach rozgromili Włochów 4:0 w finale Euro w Kijowie. Hiszpański pomysł na futbol, mordowanie rywali tysiącami podań, nie jest już niezwyciężony. Barcelońska tiki-taka odeszła śmiercią naturalną. Ale czy Hiszpanom można wmówić kryzys, kiedy w finale tegorocznej Ligi Mistrzów spotkały się dwie drużyny z Madrytu: Real i Atletico?

Gdyby z piłkarzy odrzuconych przez Vicente dle Bosque zbudować nowy zespół, zaliczałby się przynajmniej do grona drużyn, które mogą być niespodzianką turnieju. Trener, nazywany Sfinksem, wybierał między zawodnikami z medalami na szyi a tymi głodnymi sukcesów, między starszymi a młodszymi, ale pod względem jakości ciągle poruszał się na poziomie nieosiągalnym dla większości finalistów. Jesus Navas, Alvaro Negredo, Fernando Llorente, Alberto Moreno, Daniel Carvajal i kontuzjowany Thiago Alcantara w Brazylii błyszczeć nie będą, bo nie zmieścili się w kadrze.

Del Bosque powołał siedmiu piłkarzy Barcelony, czterech z Atletico i trzech z Realu Madryt. Do ostatniej chwili zwlekał z zaproszeniem dla Diego Costy, ale zdecydował się go zabrać na mundial, mimo niewyleczonej kontuzji. Naturalizowany Brazylijczyk ma jednak do zaoferowania coś, czego Hiszpanie ostatnio nie mieli – siłę w ataku. W finale ostatniego Euro drużyna zagrała bez żadnego napastnika w składzie. W porównaniu z kadrą na mistrzostwa w RPA przed czterema laty brakuje tylko siedmiu piłkarzy, w tym dwóch – Alvaro Arbeloa i Victor Valdes – leczy kontuzje. Del Bosque nie wierzy widocznie, że najlepsi są piłkarze głodni sukcesów, zabiera na turniej doświadczony zespół, który – jak twierdzi – nie odpuści, bo jest uzależniony od wygrywania.

Już w pierwszym meczu grupowym dojdzie do powtórki z finału w Johannesburgu – Hiszpania zmierzy się z Holandią. Zapewne będzie to spotkanie o pierwsze miejsce w grupie, a jest o co grać, bo ten, kto zajmie drugie, w kolejnej fazie może trafić na Brazylię. O ile Del Bosque w swojej drużynie starł kurz i poprzestawiał kilka mebli, o tyle Louis van Gaal w holenderskiej kadrze przeprowadził generalny remont. Holendrzy po finale mundialu obrali kurs na szybką drogę w dół – na Euro 2012 przegrali trzy mecze, zwolniony został Bert van Marwijk, a van Gaal postawił na innych piłkarzy. Przede wszystkim – młodszych.

Holendrzy przeszli eliminacje jak burza. Wygrali dziewięć spotkań, przytrafił im się tylko jeden remis – z Estonią. Gdyby jednak udało im się powtórzyć sukces sprzed czterech lat, można byłoby mówić o dużej niespodziance. Kadra opiera się na trzech wielkich gwiazdach – Arjen Robben od kilku sezonów jest w świetnej formie, Robin van Persie ma za sobą słaby rok w Manchesterze United, jest jednak najskuteczniejszym zawodnikiem w historii reprezentacji Holandii, a Wesley Sneijder w Galatasaray nie zatracił swojej kreatywności. Brakuje kontuzjowanego Rafaela van der Vaarta, tyle że van Gaal rzadko widział go w jednym składzie ze Sneijderem, więc przynajmniej nie będzie miał problemu z wyborem lidera drugiej linii.

Van Gaala krytykuje głównie Johan Cruyff, ale panowie nie lubią się od wielu lat. Rewolucja dokonana nawet bez zakładania białych rękawiczek, kibicom całkiem się podoba. Zresztą – usta krytykom najłatwiej zamknąć wynikami. Europa i świat nowej Holandii będą musiały się jednak dopiero nauczyć. Stefan de Vrij, Daryl Janmaat, Terence Kongolo i Bruno Martins Indi to czwórka obrońców z Feyenoordu Rotterdam, która znalazła miejsce w samolocie do Rio, Paul Verhaegh z Augsburga, Ron Vlaar z Aston Villi czy Joel Veltman z Ajaksu także nie są znani szerszej publiczności. W składzie na mundial znalazło się tylko czterech zawodników, którzy byli na dwóch ostatnich mistrzostwach świata – poza wymienioną trójką gwiazdorów jest jeszcze Dirk Kuyt, ale nadaje się już raczej do roli zmiennika.

Australijczycy na mundial jadą raczej po naukę. Kadra jest odmłodzona, pojęcie o wielkim futbolu ma tylko Tim Cahill, ale trudno przypuszczać, że 35-letni zawodnik poprowadzi grupę niedoświadczonych kolegów do jakiegoś sukcesu. W składzie jest choćby Tom Rogić, który trafił do futbolu poprzez program „The Chance", kiedy wyłoniony został z grupy 75 tysięcy piłkarzy i w wieku 19 lat podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt z klubem. Wcześniej reprezentował kraj w futsalu. Reprezentacja budowana jest na rok 2015, kiedy Puchar Azji odbędzie się w Australii, niedawne porażki po 0:6 z Brazylią i Francją upewniają, że choćby punkt w starciach z Hiszpanią, Holandią i Chile byłby cudem.

Chilijczycy cztery lata temu byli rewelacją turnieju, z przyszłymi mistrzami świata przegrali tylko dlatego, że nie wykorzystali rzutu karnego. Styl drużyny prowadzonej przez Marcelo Bielsę podobał się wszystkim, a po turnieju trenerowi chciano stawiać w kraju pomniki.

Bielsa odszedł z reprezentacji po wojence z działaczami, ale zastąpił go Jorge Sampaoli – dla którego poprzedni selekcjoner jest wzorem. Chile ma w składzie piłkarzy znanych i ogranych w europejskich klubach. Alexis Sanchez ma za sobą najlepszy sezon w Barcelonie, a Arturo Vidal uważany jest za najlepszego zawodnika Juventusu Turyn. Za reprezentacją Chile do Brazylii przyjadą tysiące kibiców. Losowanie odebrano jako fatalne, ale później zaczęło się ogólnonarodowe zastanawianie, czy rzeczywiście Hiszpania i Holandia są poza zasięgiem. Otóż niekoniecznie.

Hiszpania

Liczba ludności:

47,7 mln

PKB per capita:

30,1 tys. USD

Liczba startów ?w mistrzostwach:

13

Największy sukces:

aktualny mistrz świata

Typ „Rz":

finał

Holandia

Liczba ludności:

16,9 mln

PKB per capita:

41,4 tys. USD

Liczba startów ?w mistrzostwach:

9

Największy sukces:

wicemistrz '74, '10

Typ „Rz":

półfinał

Chile

Liczba ludności:

17,4 mln

PKB per capita

: ?    19,1 tys. USD

Liczba startów ?w mistrzostwach

:    8

Największy sukces

:?    trzecie miejsce '62

Typ „Rz"

:     1/8 finału

Australia

Liczba ludności:

22,5 mln?PKB per capita: ?    43 tys. USD

Liczba startów ?w mistrzostwach

:    3

Największy sukces

:?    1/8 finału '06

Typ „Rz":

4. w grupie

Jan Urban, były reprezentant Polski, uczestnik mundialu 1986, zawodnik klubów hiszpańskich, trener m.in. Legii

Kiedy pytamy o Hiszpanię, pytamy o to, czy obroni mistrzostwo świata, a może sukcesem byłby na przykład półfinał. Trudno cały czas wygrywać i być na szczycie, jednak nie da się powiedzieć, że ten zespół przechodzi kryzys. Nie jestem w stanie ocenić, jak wielki wpływ będzie miał fakt, że Hiszpanie nie są głodni sukcesów, bo wszystko już wygrali, ale przecież Vicente del Bosque nie ma zawodników, którzy po tym mundialu zakończą kariery. Oni są w reprezentacji od lat, dlatego wydaje nam się, że nic się nie zmienia. Xavi, Xabi Alonso czy Fernando Torres być może przestaną odgrywać tak odpowiedzialne role w najbliższym czasie, ale reszta pojedzie jeszcze na niejeden turniej. Hiszpania ma ciągle doskonały skład, Del Bosque zawsze jest sobą i powołuje piłkarzy, którzy mu pasują do koncepcji. Nigdy nie czuł się zmuszony do tego, by kogoś powołać, bo jego klub ma za sobą świetny sezon. Iker Casillas jest przecież u tego trenera pierwszym bramkarzem, chociaż nie gra w Realu. Selekcjoner stawia na piłkarzy, którym ufa i którzy nigdy go nie zawiedli. To dobra taktyka.

Była 116. minuta finałowego meczu mistrzostw świata, Hiszpania grała z Holandią w Johannesburgu, Arjen Robben nie wykorzystał doskonałej okazji i to Iker Casillas do tej pory był bohaterem narodowym numer jeden.

Ta akcja nie zapowiadała się wyjątkowo, ale niecelne podanie Fernando Torresa przejął Cesc Fabregas i znalazł drogę do Andresa Iniesty. Komentatorzy oszaleli, to nie był krzyk, to był ryk, wycie, śpiewanie hymnu, konkurs na najdłuższe „o" w wyrazie „gol". Iniesta przez następny sezon w Barcelonie rzadko kiedy grał pełne 90 minut, Pep Guardiola zdejmował go z boiska po to, by publiczność na każdym stadionie mogła wstać i podziękować mu za najważniejszą bramkę w historii hiszpańskiego futbolu. Takiego przyjęcia na wrogich obiektach nie miał chyba nikt inny wcześniej, wątpliwe, by zdarzyło się to w przyszłości.

Pozostało 90% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!