Reklama

Zrobiłem to dla żołnierzy

Czuję się źle. Mam tylko nadzieję, że wkrótce wszyscy otrzeźwieją. Kurz bitewny opadnie, a wygra wojsko. Wtedy poczuję się zwycięzcą. Bo to, co zrobiłem, zrobiłem dla moich żołnierzy – mówi generał Waldemar Skrzypczak w rozmowie z "Rzeczpospolitą"

Aktualizacja: 22.07.2025 15:52 Publikacja: 21.08.2009 04:05

Wzburzenie narastało we mnie od dłuższego czasu. Wielokrotnie dobijałem się o lepszy sprzęt. Szukałe

Wzburzenie narastało we mnie od dłuższego czasu. Wielokrotnie dobijałem się o lepszy sprzęt. Szukałem różnych sposobów na to, by coś zmienić. Bez skutku. Opór był nie do przebicia – mówi gen. Waldemar Skrzypczak

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński

Jest pan jeszcze dowódcą Wojsk Lądowych?

Gen. Waldemar Skrzypczak: Na ręce mojego przełożonego, szefa Sztabu Generalnego, wysłałem pocztą wojskową dokument z prośbą o dymisję. Rano będzie na jego biurku. Potem trafi do ministra obrony narodowej. Tak to wygląda w sensie formalnym. A oznacza, że odchodzę z armii.

Definitywnie?

Tak. Definitywnie!

Już wczoraj dowiedzieliśmy się, że pana decyzja jest konsekwencją słów ministra Bogdana Klicha. Zapytam wprost. Szef MON skłamał, mówiąc, że w rozmowie z nim uznał pan swój błąd i wyraził skruchę? 

Reklama
Reklama

Nie chcę mówić, że minister skłamał, ale jego wypowiedź, że przyznaję się do błędu, jest manipulacją i nadużyciem. Powtórzę to jeszcze raz – w Leźnicy Wielkiej, żegnając kpt. Daniela Ambrozińskiego, powiedziałem wiele gorzkich słów pod adresem wojskowych biurokratów.

W środę rozmawiałem o tym z ministrem Klichem. Przyznałem, że może czas i miejsce nie były najlepsze, ale ze swoich słów i zarzutów się nie wycofałem i nadal je podtrzymuję.

Jak wyglądała ta rozmowa? 

Wydawało mi się, że to była rozmowa dwóch partnerów, którzy mówią podobnym językiem i szukają wyjścia z trudnej sytuacji.

Minister przyznał panu rację?

W wielu punktach tak. Sądziłem, że mnie zrozumiał. A okazało się, że to gra.

Reklama
Reklama

Minister Klich, zaraz po pana ataku na wojskowych biurokratów, powiedział: „Gen. Skrzypczak mógł wielokrotnie powiedzieć mi o tych sprawach, a z tego prawa nie skorzystał”. Informował pan ministra o problemach?

Tak i są na to dokumenty. Mam tylko nadzieję, że nikt nie podejmie teraz próby ich likwidacji czy niszczenia. Te dokumenty zostały zebrane. Są do dyspozycji tych, którzy przejawią zainteresowanie. Wczoraj część z nich osobiście skierowałem do Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Chcę, by służby sprawdziły zasadność kilku ostatnich zakupów dokonanych przez wojsko. Chodzi o zakup mostów i karetek sanitarnych. Czy taki sprzęt był akurat w tym momencie w armii niezbędny?

Czuje się pan wygrany czy przegrany?

To trudne pytanie. Czuję się źle. Mam tylko nadzieję, że wkrótce wszyscy otrzeźwieją. Kurz bitewny opadnie, a wygra wojsko. Wtedy poczuję się zwycięzcą. Bo to, co zrobiłem, zrobiłem dla moich żołnierzy. Minister Klich zarzucił mi, że mówię „moje wojsko” i że takie stwierdzenie jest nieuprawnione. Ale ja się z tym wojskiem identyfikuję. Kiedy mówię, że to jest moje wojsko, to podkreślam moją szczególną więź z żołnierzami.

Nie zrodziła się ona w cieniu gabinetów, salonów czy na bankietach. Zrodziła się na poligonach, misjach, na polu walki.

Może jednak pan przesadził?

Reklama
Reklama

To nie były emocje chwili. Wzburzenie narastało we mnie od dłuższego czasu. Wielokrotnie dobijałem się o lepszy sprzęt. Szukałem różnych sposobów na to, by coś zmienić. Bez skutku. Opór był nie do przebicia. Nie chciałem więcej, niż chcą moi żołnierze. A to nie były jakieś wydumane pomysły. Żołnierze oczekiwali, że coś zrobię. Co im miałem powiedzieć?

Tego nie wiem, ale w demokracji jest zasada, że armią kieruje władza cywilna. Złamał pan tę zasadę?

Nigdy nie kwestionowałem władzy ministra obrony nad wojskiem. Nie występowałem przeciw ministrowi Klichowi. Stanąłem w obronie żołnierzy. Ale rzeczywiście zarzuca mi się, że dokonałem zamachu na cywilną kontrolę nad armią. Dlatego, prosiłem fachowców, by dokonali analizy mojego wystąpienia. Według nich nie ma o tym mowy. W moich słowach nie było polityki. Ale politycy zrobili z tego sprawę polityczną. To wielkie nadużycie. Może ci panowie poczuli się dotknięci moim wystąpieniem. Przedstawiłem im konkretne zarzuty. Przecież to oni nic nie robili, a może nawet przyłożyli rękę do tego, że w wojsku mamy mało wydajną, rozbudowaną biurokrację i siermiężny system zakupów.

Ma pan żal do polityków?

Powiem tak, mój kolega szef Sztabu Generalnego Wielkiej Brytanii gen. Richard Dannatt wystąpił publicznie z podobnymi zarzutami i znalazł zrozumienie u brytyjskich polityków. Ktoś powiedział, że tam funkcjonuje dojrzała demokracja. Dlatego pytam, w jakiej ja funkcjonuję, skoro mojego brytyjskiego kolegi wysłuchano, a ja stałem się przedmiotem ataków polityków i zarzuca mi się zamach na demokrację.

Reklama
Reklama

Pamięta pan tzw. Obiad Drawski (w 1994 r. generalicja na czele z gen. Tadeuszem Wileckim wystąpiła przeciw ówczesnemu ministrowi obrony Piotrowi Kołodziejczykowi)? Pytam, bo porównuje się pana wystąpienie do tamtych wydarzeń.

Pamiętam, byłem wtedy szefem sztabu dywizji w Legionowie. Znałem atmosferę tamtych dni. Ale nie wolno porównywać tych dwóch sytuacji. Tam było zbiorowe wypowiedzenie posłuszeństwa ministrowi, a ja nigdy tego nie zrobiłem.

—rozmawiała Edyta Żemła

Jest pan jeszcze dowódcą Wojsk Lądowych?

Gen. Waldemar Skrzypczak: Na ręce mojego przełożonego, szefa Sztabu Generalnego, wysłałem pocztą wojskową dokument z prośbą o dymisję. Rano będzie na jego biurku. Potem trafi do ministra obrony narodowej. Tak to wygląda w sensie formalnym. A oznacza, że odchodzę z armii.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Reklama
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Reklama
Reklama