Przed wyborami samorządowymi 16 listopada o znane nazwiska spoza polityki zadbały na listach zarówno duże partie, jak i lokalne komitety. – Takie osoby służą za naganiaczy i w takiej roli znakomicie się spełniają, bo przyciągają wyborców i zapewnią mandat innym – uważa dr Jarosław Flis, politolog z UJ.
W stronę żłoba? ?Nic z tych rzeczy
Kilka dni temu swój start w wyborach ogłosił znany muzyk Paweł Kukiz, były wokalista zespołu Piersi od lat zaangażowany w działania na rzecz jednomandatowych okręgów wyborczych. Kukiz wystartuje z list Bezpartyjnych Samorządowców do sejmiku we Wrocławiu.
– Pojawiające się w niektórych mediach sugestie, że tym samym udowadniam, że kieruję się w stronę „żłoba", są żenujące. W ciągu dwóch ostatnich kadencji kilka razy byłem namawiany zarówno przez PO, PSL, jak i Ruch Palikota do startu w wyborach do Sejmu. Proponowano mi miejsca biorące, ale nigdy tego nie rozważałem, ponieważ walczę o państwo dla obywateli, a nie o miejsce na salonach – mówi.
Dlaczego więc teraz się zgodził? – Powodem jest zdrada idei odpartyjnienia państwa przez Rafała Dutkiewicza (prezydenta Wrocławia – red.), który dla zachowania wpływów w mieście zwrócił się do Platformy Obywatelskiej – tłumaczy Kukiz.
Do sejmiku wystartuje symbolicznie z ostatniego miejsca. Nie do końca wierzy, że uda mu się zdobyć mandat. – Gdyby tak się stało, to oddam się obywatelom Dolnego Śląska całym sobą. Będę pracować społecznie, bo ewentualne diety chcę przeznaczyć na propagowanie jednomandatowych okręgów wyborczych – tłumaczy Kukiz.