„Fakt” poprosił byłego dowódcę GROM, gen. Romana Polko o ocenę tych wystąpień. – Wojsko to nie jest zakład pracy chronionej. Z niektórych wojskowych zrobiły się ciepłe kluchy. Kiedy walczy się z barbarzyńcami, armia jest specyficznym zakładem pracy – podkreślił gen. Polko. Zwrócił też uwagę na słowa Pete'a Hegsetha, że ci z żołnierzy, którym nie odpowiadają nowe rozwiązania, mogą zrezygnować. – Sekretarz (obrony Pete Hegseth) zwrócił uwagę, że podczas rekrutacji stres jest duży, przeciwnie niż u nas, żeby odrzucać tych, którzy pomylili się z powołaniem. Żołnierz ma być z krwi i kości. Nie idziemy na ilość, a na jakość. Służba wojskowa odbiega od kodeksu pracy – przekonywał gen. Polko.
Czytaj więcej
W Stanach Zjednoczonych zebrali się najwyżsi rangą dowódcy wojskowi. Szef Pentagonu Pete Hegseth...
Wyraził też opinię, że Wojsko Polskie też powinno „pójść w tym kierunku”. – Przypominam, że podczas kursów w każdej chwili można zrezygnować, ale nie da się przygotować do misji, jeśli mamy do czynienia z „ochronką” – stwierdził.
– Wojsko rozlazło się w ostatnim czasie. Zabrakło pasji, entuzjazmu, etosu służby, za dużo jest roszczeniowości typowej dla zakładu pracy chronionej – ocenił dowódca. Natomiast kwestie takie jak golenie brody czy włosów uważa za drugorzędne. – Chodzi o skończenie z ciepłym chowem. Wojsko ma być wojskiem – podsumował.
Czytaj więcej
Wbrew kasandrycznym przewidywaniom jestem przekonany, że ci żołnierze żyją - powiedział w rozmowi...