Butelka Ustronianki o pojemności 3,001 litra trafiła do sieci Kaufland. Internetowa opinia publiczna zaniemówiła z zachwytu, bo producent „kaucjom się nie kłania”: dzięki 1 mililitrowi objętości ponad górną granicę omija wymagania systemu kaucyjnego (kaucja obejmuje butelki o pojemności do 3 litrów i puszki do 1 litra). Zdaniem producenta w ten sposób firma „łączy w sobie odpowiedzialność wobec środowiska z elastycznym podejściem do potrzeb konsumentów”, jak napisał on do jednej z redakcji.
Podwójny błąd w jednym zdaniu
Ale jeśli spojrzymy na fakty, to w tym jednym zdaniu czai się podwójny błąd. Po pierwsze: producent nie odpowiada na potrzeby konsumentów, bo gdyby konsumenci faktycznie potrzebowali tak wielkich 3-litrowych butelek, dyskonty byłyby nimi zasypane jak jabłkami. Ale nie ma ich, Ustronianka ze swoim mililitrem, kpiącym z przepisów, jest pierwsza. Po drugie: z odpowiedzialnością za środowisko to też nie ma nic wspólnego, bo butelka o objętości celowo przekraczającej o jeden mililitr te wyznaczone 3 litry właśnie przecież pomaga obchodzić nowe przepisy, które i od biznesu, i od konsumentów będą wymagać wysiłku, jak każda zmiana.
Dlatego wiceminister Jan Szyszko nazwał to zwykłym antypolskim cwaniactwem i – jak naprawdę rzadko w relacji z administracją – przychodzi mi się z tą oceną zgodzić. Bo biznes zapomniał tu, że celem systemu kaucyjnego nie jest kolekcja stempli na butelkach, ale uruchomienie marnowanych dziś potencjałów surowców z odzysku i korzystanie z dobrodziejstw Gospodarki Obiegu Zamkniętego, która ma spowolnić nieco szaleństwo produkcji opakowań, potrzebnych na moment, a rozkładających się przez wieki. Przypomnę: woda postoi na półce sklepu miesiąc, może trzy, potem zostanie wypita w ciągu kilku godzin od otwarcia butelki, a ta butelka PET będzie się rozkładać 450 lat.