Reklama

Dlaczego żołnierze GROM zginęli podczas skoków desantowych w USA?

To był nocny skok z 3 tys. metrów w tzw. swobodnym opadaniu. Spadochrony dwóch polskich żołnierzy miały się niefortunnie splątać – „Rzeczpospolita” ujawnia kulisy tragedii w stanie Arizona. Przyczyny wyjaśni polska komisja.

Publikacja: 23.09.2025 11:57

Według nieoficjalnych informacji „Rzeczpospolitej” do tragedii doszło podczas nocnych skoków tzw. HA

Według nieoficjalnych informacji „Rzeczpospolitej” do tragedii doszło podczas nocnych skoków tzw. HALO. Zdjęcie ilustracyjne.

Foto: EPA/SIESE VEENSTRA

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Jakie były okoliczności zdarzenia prowadzącego do tragicznego wypadku żołnierzy GROM?
  • Jakie doświadczenie w skokach mieli żołnierze uczestniczący w wypadku?
  • Jakie czynniki mogą przyczynić się do splątania spadochronów podczas skoków desantowych?
  • Jakie są procedury ratunkowe w przypadku splątania się spadochronów w powietrzu?

19 września 2025 r., podczas nocnego szkolenia spadochronowego realizowanego w Stanach Zjednoczonych doszło do tragicznego wypadku, w wyniku którego zginęło dwóch żołnierzy Wojsk Specjalnych” – podało w lakonicznym komunikacie Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych we wpisie na platformie X. Teraz szczegóły wypadku ma ustalić specjalna wojskowa komisja, która leci do USA.

Reklama
Reklama

Według nieoficjalnych informacji „Rzeczpospolitej” do tragedii doszło podczas nocnych skoków tzw. HALO – przy niskim otwarciu spadochronu, jakie wykonywali żołnierze jednostki GROM w Arizonie. Tego typu skoki odbywają się z 3 tys. metrów – żołnierze spadają swobodnie, a spadochron otwiera się dopiero w połowie drogi, na wysokości 1500 metrów (są też skoki HAHO: High Altitude – High Opening, gdzie spadochron otwiera się wkrótce po wyjściu z samolotu). Nie wiadomo, czy żołnierze splątali się po rozłożeniu spadochronu, czy podczas swobodnego spadania.

Czytaj więcej

Jakich mamy komandosów
Reklama
Reklama

– Smutna wiadomość, a dla mnie jako spadochroniarza, który zaliczył bardzo dużo skoków w nocy, tym bardziej bolesna. Zwłaszcza że byli to ludzie, którzy mieli w sobie dużo życiowej energii, co bardzo lubię i cenię. Domyślałem się, że skoro zginęli obaj, to musiało dojść do splątania spadochronów – mówi nam gen. Roman Polko, były dowódca jednostki GROM. – Skoki w nocy są ekstremalnie trudne, ale na ćwiczeniu m.in. takich umiejętności polega specyfika wojsk specjalnych  dodaje.

Komandosi mieli doświadczenie – jeden miał na koncie 51 skoków, drugi 63

Polscy żołnierze ćwiczyli w USA sami.  W miejscowości Eloy od 2019 r. GROM organizuje stałe szkolenia spadochronowe „specjalsów”. Przeszło je już 450 żołnierzy wojsk specjalnych. W ostatnim, podczas którego doszło do śmiertelnego wypadku, brało udział 47 gromowców.

450

tylu żołnierzy Wojsk Specjalnych odbyło już szkolenia w Eloy w Arizonie

Eloy słynie z organizowania ekstremalnych skoków spadochronowych, zwłaszcza grupowych, nie tylko dla żołnierzy. I świetnych warunków dla skoczków. – Wynajmujemy od Amerykanów miejsce, samoloty i lotnisko, by ćwiczyć skoki desantowe. W ciągu dwóch tygodni żołnierze realizują tam kilkadziesiąt skoków. W Polsce nie jest to możliwe z powodu warunków, głównie atmosferycznych: niskich chmur i wiatru – wyjaśnia ppłk Mariusz Łapeta, rzecznik Dowództwa Komponentu Wojsk Specjalnych. Nie chce odnosić się do nieoficjalnych ustaleń „Rz”: – Okoliczności tego zdarzenia musi wyjaśnić komisja  podkreśla.

Foto: Rzeczpospolita

Dwóch młodych żołnierzy, którzy zginęli, miało spore doświadczenie w skokach: jeden odbył ich 51, drugi – 63. W wojsku służyli dziesięć i sześć lat. Karol Rubin pochodził z Orzysza (woj. warmińsko-mazurskie), jego kolega (jednostka nie ujawnia jego personaliów) z Suwałk. Obaj żołnierze należeli do grupy Cichociemnych Operatorów JW GROM.

Reklama
Reklama

– Specjalsi muszą ćwiczyć w każdych warunkach, bo nie wiadomo, kiedy przyjdzie im wykonać zadanie – mówi nam płk Mieczysław Tarnowski, były wiceszef UOP i ABW, skoczek spadochronowy. Jak przyznaje, „skoki w nocy są bardzo trudnym zadaniem do wykonania, zwłaszcza grupowe” – Orientacja w nocy jest utrudniona, pojawiają się przeszkody terenowe – wylicza.

Co dokładnie doprowadziło do tragedii? Możliwe są różne scenariusze

– Mogło być tak, że zaraz po wyskoczeniu z samolotu obaj się splątali. Zazwyczaj przy skokach z dużych samolotów skacze się z dwóch drzwi jednocześnie – z lewych i z prawych. Przy skokach grupowych, kiedy to idzie jak strumień, nie da się wszystkiego skoordynować do końca. Przypadki, kiedy się wpada na siebie, wcale nie są rzadkie, osobiście też tego doświadczyłem – wskazuje gen. Polko.

Jednak możliwy jest również inny wariant: skoczkowie otwierali spadochron nisko, tylko nie było stopniowanego otwarcia.

Czytaj więcej

Jakie będą nowe szkolenia wojskowe?

– Chodzi o to, że zwykle otwarcie spadochronu się stopniuje, czyli jedna osoba otwiera spadochron niżej, na przykład na wysokości 1300 metrów, druga osoba na 1500 metrach, właśnie po to, żeby się nie zderzyć. Problem w tym, że w nocy mogli siebie nie widzieć i właśnie w momencie otwarcia spadochronów zderzyli się ze sobą. Czyli nie widzieli siebie nawzajem, a byli na kursie kolizyjnym i jednocześnie otworzyli swoje spadochrony – wtedy jeden drugiemu wpadł w linki – tłumaczy możliwy scenariusz były dowódca GROM. I wspomina, że w jego karierze taka sytuacja też mu się zdarzyła, wpadł po opuszczeniu samolotu w czaszę spadochronu kolegi. – Byłem już wtedy doświadczonym skoczkiem, instruktorem, miałem klasę pierwszą, a nie było łatwo z takiej sytuacji wybrnąć – zaznacza.

Trzeba odciąć linki, którymi skoczek jest splątany. W nocy to działanie po omacku

Jak w takiej sytuacji trzeba się ratować? – Zasada jest taka, że skoczek musi ciąć linki, którymi jest splątany. To nie jest proste, zwłaszcza w nocy, kiedy widoczność jest żadna i nie dostrzeżesz, które linki trzeba ciąć. Trzeba to jednak zrobić, bo jeśli spadochrony są splątane, to są nieprawidłowo wypełnione i niestabilne – wskazuje gen. Polko. – W nocy właściwie to działanie po omacku, sytuacja robi się ekstremalnie niebezpieczna – podkreśla.

Reklama
Reklama

I tłumaczy, że przy splątanych spadochronach, nie ma szans na bezpieczne wylądowanie. – Przy splątanych spadochronach jedna czasza przygasa, druga się podnosi, spada się w sposób niestabilny, nieuporządkowany. Zwykle prędkość opadania jest bardzo duża przez to, że czasze się niewłaściwie napełniają, wpadają w obroty, które są nie do kontrolowania. Mogło być tak, że oplotło spadochron i przez to był niesterowalny, siła nośna nie pozwalała na bezpieczne wylądowanie – sugeruje generał.

Znaczenie miało również to, jakich spadochronów używali skoczkowie. – Spadochron okrągły, typowo desantowy więcej „wybacza”. Nawet w razie zderzenia w powietrzu z innym spadochroniarzem przy takim „okrąglaku” nie ma aż takiego zagrożenia. Ale jeżeli jest to spadochron typu „skrzydło”, dla zaawansowanych skoczków, a wojska specjalne w zasadzie na takich skaczą, to przy „skrzydle” jest dużo mniejszy margines błędu. Skoki nocne są wtedy dużo trudniejsze. A podejrzewam, że to było „skrzydło”, bo jakbym miał szkolić ludzi z GROM-u, to przy ich poziomie profesjonalizmu byłby to ten ekstremalnie trudny kierunek – zaznacza gen. Polko.

Wypadki przy takich nocnych ćwiczeniach zdarzają się, ale nie są częste. Zresztą zwykle przed skokiem ćwiczone są sytuacje awaryjne. – Polega to na tym, że zamykasz oczy w samolocie i ćwiczysz: jeżeli zdarzy się taka sytuacja, to masz zrobić taką rzecz, a przy innej – podjąć już inne czynności. Czyli budujemy taką pamięć intuicyjną, pamięć mięśniową sytuacji awaryjnej, żeby w razie kłopotów dużo nie myśleć, tylko już wiedzieć, jak szybko zareagować i nie wpadać w panikę. Np. jak się nie otworzy główny spadochron, trzeba zachować stabilną prędkość, nie dopuścić do wpadnięcia w niekontrolowane obroty, bo kiedy jest się w obrotach, to nawet otwarcie zapasowego spadochronu nie pomoże – mówi gen. Roman Polko.

– Dlaczego do tego doszło, ustali dokładnie wojskowa komisja. To bardzo ważne także dla skorygowania zachowania żołnierzy podczas tak trudnych ćwiczeń, by takie zdarzenie się już nie powtórzyło – dodaje płk Mieczysław Tarnowski, także bardzo doświadczony skoczek spadochronowy.

Reklama
Reklama

Jak się nie otworzy główny spadochron, trzeba zachować stabilną prędkość, nie dopuścić do wpadnięcia w niekontrolowane obroty, bo kiedy jest się w obrotach, to nawet otwarcie zapasowego spadochronu nie pomoże

ge. Roman Polko, były szef GROM

Na ile uzasadnione jest organizowanie skoków w nocy? – Służby specjalne działają w nocy, więc ćwiczenie takich skoków nocą jest jak najbardziej potrzebne. Po to się skacze na spadochronie nocą, żeby nas nikt nie widział. Otwieramy wysoko spadochron, przelatujemy w dane miejsce, nikt nie słyszy silnika, a my docieramy tam, gdzie trzeba i uzyskujemy element zaskoczenia. Albo skaczemy z dużej wysokości, spadochron otwieramy nisko i uzyskujemy podobny efekt – samolotu nikt nie słyszał – opowiada gen. Polko. Jak mówi, choć operacje z wykorzystaniem nocnych skoków były pojedyncze, to m.in. na tym polega specyfika wojsk specjalnych. – Nigdy nie wiadomo, kiedy taka czy inna umiejętność specjalsów się przyda – zaznacza.

Zbiórka dla rodziny jednego z żołnierzy, który zginął. I polskie śledztwo

Wypadek spadochroniarzy zbada specjalna komisja i – jak można się spodziewać – również polska prokuratura. Na platformie Pomagam pojawiła się zbiórka dla rodziny jednego z żołnierzy – Karola Rubina. Jej organizatorem jest Łukasz Makarewicz, przyjaciel żołnierza, instruktor kickboxingu w klubie, gdzie trenerem był także tragicznie zmarły żołnierz.

– Karol był wspaniałym człowiekiem, doskonale wysportowanym, zawsze uśmiechniętym. Ale także patriotą, dlatego poszedł do armii, a że był najlepszy, dostał się do elity, czyli GROM-u – mówi nam Makarewicz. Cel zbiórki został ustalony na 1 mln zł. – Karol pozostawił po sobie żonę i kilkuletniego synka – tłumaczy jego przyjaciel.

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Jakie były okoliczności zdarzenia prowadzącego do tragicznego wypadku żołnierzy GROM?
  • Jakie doświadczenie w skokach mieli żołnierze uczestniczący w wypadku?
  • Jakie czynniki mogą przyczynić się do splątania spadochronów podczas skoków desantowych?
  • Jakie są procedury ratunkowe w przypadku splątania się spadochronów w powietrzu?
Pozostało jeszcze 96% artykułu

19 września 2025 r., podczas nocnego szkolenia spadochronowego realizowanego w Stanach Zjednoczonych doszło do tragicznego wypadku, w wyniku którego zginęło dwóch żołnierzy Wojsk Specjalnych” – podało w lakonicznym komunikacie Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych we wpisie na platformie X. Teraz szczegóły wypadku ma ustalić specjalna wojskowa komisja, która leci do USA.

Według nieoficjalnych informacji „Rzeczpospolitej” do tragedii doszło podczas nocnych skoków tzw. HALO – przy niskim otwarciu spadochronu, jakie wykonywali żołnierze jednostki GROM w Arizonie. Tego typu skoki odbywają się z 3 tys. metrów – żołnierze spadają swobodnie, a spadochron otwiera się dopiero w połowie drogi, na wysokości 1500 metrów (są też skoki HAHO: High Altitude – High Opening, gdzie spadochron otwiera się wkrótce po wyjściu z samolotu). Nie wiadomo, czy żołnierze splątali się po rozłożeniu spadochronu, czy podczas swobodnego spadania.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Wojsko
Akcja wojska na Lubelszczyźnie. Żołnierze prowadzą poszukiwania
Wojsko
Drony w pobliżu lotniska to działanie Rosji? Polski generał nie chce nikogo oskarżać
Wojsko
Jak wyglądała noc, gdy nad Polską pojawiły się rosyjskie drony? Zdradzono szczegóły
Wojsko
Sondaż: Powrót poboru do wojska? Znamy zdanie Polaków
Reklama
Reklama