Przywódcy istniejącej od 2002 roku Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB) znów się spotkali. Tym razem z powodu pandemii była to wideokonferencja.
– Na tak zwanym postsowieckim terytorium nie ma już kolejnych chętnych do wstąpienia do ODKB. Za to są tacy, którzy chcą wstąpić do NATO – opisał obecny stan organizacji moskiewski ekspert Arkadij Dubnow. – NATO to realny sojusz, a ODKB – papierowy – wyjaśnił.
Organizację tworzono dla zapewnienia wojskowej dominację Rosji wśród państw byłego ZSRR, obecnie nie prowadzi żadnej działalności poza ćwiczeniami wojskowymi. Na wideoszczycie podpisano deklarację „wzmocnienia potencjału sił pokojowych". Ale eksperci od razu przypomnieli, że do tej pory nigdzie ich nie użyto. Nawet w graniczącym z Afganistanem i zagrożonym przez islamistów Tadżykistanie każdorazowe zaostrzenie sytuacji nie prowadziło do wysłania tam „sił pokojowych ODKB". Za to zwiększano liczebność rosyjskich garnizonów.
Wśród zysków pięciu członków organizacji wymieniana jest możliwość kupowania po ulgowych cenach broni produkowanej przez szóstego – Rosję. – Armenia korzystała z tego i uzbroiła się w rosyjską broń. Azerbejdżan (nienależący do ODKB – red.) kupował drogie uzbrojenie, za to dobre. Rezultaty widzieliśmy w czasie ostatniej wojny [o Karabach] – podsumował zgryźliwie jeden z rosyjskich ekspertów wojskowych.
W czasie szczytu prezydent Władimir Putin chwalił armeńskiego premiera Nikola Paszyniana za „odwagę podjęcia decyzji" o zakończeniu walk, próbując wesprzeć go w wewnątrzpolitycznym sporze z opozycją. Ale w Erywaniu sama Rosja cieszy się już niewielkim autorytetem. Ormianie zarzucają jej, że nie przyszła im z pomocą ani sama, ani właśnie poprzez ODKB.