Samo naruszenie staranności, wymogów procedury czy sztuki adwokackiej nie gwarantuje odszkodowania od pełnomocnika. To wniosek z piątkowego wyroku Sądu Najwyższego (sygnatura akt: V CSK 210/12), o tyle ciekawego, że spraw takich przybywa, już w SN było ich kilka. Jak powiedział sędzia Mirosław Bączyk, to znak czasów, że wszyscy wszystkich kontrolują.
Tą drogą poszła też Anna E., która przegrała przed sądami pracy sprawę o wynagrodzenie za godziny nadliczbowe. Domagała się 51 tys. zł i w pierwszej instancji dostała 30 tys. zł, ale sąd II instancji pozew oddalił.
Szukała jeszcze szansy przed Sądem Najwyższym (Izba Pracy), ale ten odrzucił skargę kasacyjną na tzw. przedsądzie, wskazując w uzasadnieniu, że skarga kasacyjna miała wady. Jej autorka, adwokatka Dorota K., nie popełniła elementarnych, oczywistych błędów w rodzaju niedochowania terminu czy nieopłacenia pisma.
Nie przedstawiła jednak okoliczności – wskazanych w art. 398
9