Tak, niestety, się składa, że tuż przed 25. rocznicą śmierci Jerzego Giedroycia doszło do pierwszego, od czasu, kiedy odzyskaliśmy niepodległość, rosyjskiego militarnego ataku na Polskę – z użyciem dronów. Jak, pani zdaniem, w takiej sytuacji zareagowałby Jerzy Giedroyc?
Co by w tej sytuacji powiedział – nie podejmuję się stwierdzić. Możemy tylko wysnuwać wnioski, pamiętając, jak reagował na wydarzenia w swoich czasach i analizował sytuację w tej części Europy. Tak zwane ULB, czyli sprawa najbliższych sąsiadów Polski – Ukrainy, Litwy, Białorusi, a więc koncepcja, którą sformułował na łamach „Kultury” Juliusz Mieroszewski była jedną z najważniejszych spraw dla Jerzego Giedroycia. Uważał, że niepodległość naszych wschodnich sąsiadów gwarantuje niepodległość Polski, dlatego powinniśmy robić wszystko, włączając się w ich walkę o suwerenny byt, odzyskanie niepodległości oraz jej utrzymanie. To jest do dziś aktualne. Zaś w jednym z ostatnich tekstów, który napisał Jerzy Giedroyc na łamach „Kultury” w cyklu „Notatki Redaktora” przestrzegał przed odradzającym się imperializmem rosyjskim. Również ta analiza się potwierdziła.
Mogliśmy mieć wrażenie, iż dziedzictwo Giedroycia i „Kultury” paryskiej jest ważne nie tylko dla elit politycznych, co potwierdziła reakcja polskiego społeczeństwa na agresję Rosji w Ukrainie w 2022 roku. Niestety, postawy Polaków się zmieniają. Również na tle ataku dronowego Rosji pojawiły się informacje, że duża część naszego społeczeństwa zaczyna ulegać rosyjskiej i antyukraińskiej propagandzie. Czy lekcja niepodległości demokratycznego państwa okazuje się nieważna wobec cyfrowej rewolucji, manipulacji i fejków w internecie? Jak z tym walczyć?
Myślę, że trzeba sobie przypomnieć trudny kontekst początków działalności „Kultury” paryskiej. Przecież szanse na zrealizowanie idei odzyskania niepodległości sformułowanej przez grupkę emigrantów, którzy w 1947 r. przyjechali do Paryża, zakładając pismo – mogły się wydawać niewielkie, wręcz żadne. Ale nie załamywali rąk. Uważali, że tylko konkretną, codzienną pracą można coś osiągnąć. Wiele razy byli atakowani, wiele razy musieli prostować fałszywe wiadomości na swój temat.
W jednym z ostatnich tekstów, który napisał Jerzy Giedroyc na łamach „Kultury” w cyklu „Notatki Redaktora” przestrzegał przed odradzającym się imperializmem rosyjskim. Również ta analiza się potwierdziła.
W tej chwili sytuacja jest nieporównanie lepsza. Polska jest niepodległa, istnieje wolna prasa, działają wolne media, więc trzeba zakasać rękawy: pisać, tłumaczyć, prostować kłamstwa, mając na uwadze, że chodzi o nasze wspólne dobro, czyli Polskę. Tak myślał Jerzy Giedroyc, państwowiec.
W 2022 roku Wołodymyr Zełeński z małżonką otrzymali Nagrodę im. Giedroycia i nie wyobrażaliśmy sobie innego wyboru w podziękowaniu za ich postawę, która była fundamentalna dla bezpieczeństwa Polski. Czy taka kandydatura w dzisiejszym odbiorze społecznym znalazłaby równie mocne zrozumienie jak wtedy?
Na szczęście Kapituła Nagrody im. Jerzego Giedroycia jest bardzo niezależnym organem i nie mam wątpliwości, że nie miałaby przeciwników. Ale pamiętajmy, że Jerzy Giedroyc poza wielkimi sprawami poruszał też drobne, obywatelskie kwestie i mam prawo sądzić, że wzorem obywatelskiej postawy dla Jerzego Giedroycia oprócz szeroko znanych laureatów Nagrody „Rzeczpospolitej” byłby również zeszłoroczny jej laureat – Mateusz „Exen” Wodziński, pomysłodawca akcji „Terenówki na front”, czyli zbiórki funduszy, a następnie zakupu, remontu i dostarczenia blisko 300 aut transportowych dla Ukrainy. Ważne są więc działania polityków i osób publicznych, ale także zwykłych obywateli.