O tym, że strona sprawy cywilnej niezadowolona z postanowienia sądu w sprawie kosztów powinna je skarżyć zaraz, przekonała się spółka ATC z Wrocławia.
Uczestnik dyskoteki w klubie prowadzonym przez spółkę został ugodzony nożem w plecy, kiedy stanął w obronie zaatakowanego kolegi. Nikt z personelu klubu nie zareagował. Na początku sądy okręgowy i apelacyjny ustaliły odpowiedzialność spółki, ale SN jej się nie dopatrzył i nakazał ponowne rozpoznanie sprawy. Sąd okręgowy ostatecznie pozew oddalił. W efekcie spółka sprawę wygrała, a zasadą polskiego procesu cywilnego jest, że przegrywający zwraca wygrywającemu koszty procesu: opłaty sądowe, wynagrodzenie adwokata. Sąd skorzystał jednak z wyjątkowej regulacji art. 102 kodeksu postępowania cywilnego, który w wypadkach szczególnie uzasadnionych pozwala sądowi nie obciążać strony przegrywającej kosztami – zapewne ze względu na sytuację poszkodowanego.
Spółka nie zaskarżyła tego postanowienia, ale wystąpiła z pozwem przeciwko Sądowi Okręgowemu we Wrocławiu (Skarbowi Państwa).
Domagała się odszkodowania na podstawie art. 4171 § 2 kodeksu cywilnego, który stanowi, że w wypadku wyrządzenia szkody przez wydanie prawomocnego orzeczenia poszkodowany może żądać jej naprawienia po stwierdzeniu niezgodności z prawem wyroku. O zwrocie kosztów mówi także art. 79 ust. 1 lit. e ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych. Zgodnie z nim sąd z urzędu zwraca stronie opłatę od apelacji, zażalenia, kasacji, jeżeli uwzględni zaskarżenie z powodu oczywistego naruszenia prawa, a sąd odwoławczy lub Sąd Najwyższy stwierdzi to naruszenie.
Wrocławskie sądy jednak odmówiły przyznania odszkodowania. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego. Pełnomocnika spółki na rozprawie w SN nie było. Natomiast radca Prokuratorii Generalnej Joanna Parkot argumentowała w imieniu Skarbu Państwa, że kwestia kosztów powinna być rozstrzygnięta w pierwotnej sprawie, a samo uchylenie wyroku i wytknięcie błędów przez SN nie oznacza jeszcze, że sąd naruszył prawo. Sąd Najwyższy podzielił to stanowisko.