Sprawy toczące się zwyczajnie dzień po dniu niestety oglądamy tylko w telewizyjnych relacjach o zagranicznych procesach.
Proces Katarzyny W. rozpoczął się 18 lutego, kolejną rozprawę katowicki sąd wyznaczył dopiero na 4 marca, a kolejne trzy jednodniowe terminy na 18 marca, 2 kwietnia i 15 kwietnia. Decyzja ta prawników już w zasadzie nie dziwi – przyzwyczaili się do tak powolnych procesów, choć żaden z nich nie powie, że to dobrze.
Zła praktyka
Czy jesteśmy jako społeczeństwo skazani na tak długo ciągnące się procesy ?
– Powiem coś, co wydaje się wręcz niewiarygodne: twórcy projektu kodeksu postępowania karnego z 1928 r., chcąc wymusić dynamiczne prowadzenie procesów, zakładali, że przerwa w rozprawie będzie mogła trwać najwyżej trzy dni. Później trzeba by ją zaczynać od nowa – mówi Antoni Bojańczyk z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. – Tę ideę bezlitośnie skorygowała praktyka. Najpierw przerwę wydłużono do 14 dni (obowiązujący k.p.k. z 1928 r.), potem do 21 (k.p.k. z 1969 r.), a dziś może trwać aż 35 dni i być zarządzana wielokrotnie, bez ograniczeń.
35 dni może trwać teraz przerwa w rozprawie i da się ją powtarzać wiele razy