Nikt nie spodziewał się, że zmiany w urzędach pracy zapowiedziane przez premier Beatę Szydło i minister rodziny Elżbietę Rafalską, będą aż tak daleko idące.
Lepsze sterowanie
Szczegóły planowanej reformy przedstawił „Rzeczpospolitej" Stanisław Szwed wiceminister rodziny. Od 1 stycznia 2018 r., ponad 340 powiatowych urzędów pracy i 16 wojewódzkich, w których jest obecnie zatrudnionych prawie 23 tys. osób, zostanie przeniesionych do administracji rządowej. Ministerstwo odzyska więc po latach możliwość bezpośredniego kierowania pośredniakami.
– Można to zrozumieć, bo w poprzednich latach bywało tak, że niektóre urzędy pracy nie wykonywały zadań narzucanych przez ministerstwo i za każdym razem była potrzebna nowelizacja ustawy – mówi Grzegorz Tokarski, ekspert Pracodawców RP. – Obawiamy się jednak, że w czasie transformacji urzędów pracy służby zatrudnienia zostaną sparaliżowane, co spowoduje wstrzymane wsparcia przedsiębiorców zatrudniających bezrobotnych, a także utratę pracy przez fachowców, którzy są tam obecnie zatrudnieni.
– Centralizacja ma pewne atuty, bo podnosi skuteczność polityki społecznej rządu – potwierdza Jacek Męcina, wiceminister pracy odpowiedzialny za bezrobotnych w rządzie Donalda Tuska, obecnie ekspert Konfederacji Lewiatan. – Żadne interwencje państwa nie pomogą jednak, jeśli przedsiębiorcy nie będą chcieli korzystać z zachęt. Mam nadzieję, że projekt zostanie przygotowany we współpracy z partnerami społecznymi .
Bez współpracy
Z zapowiedzi reformy wynika jednak, że projekt zmian zostanie przygotowany w ministerstwie, a partnerzy społeczni dostaną go tylko do konsultacji.